W najnowszym odcinku Riverdale uwaga widza została ponownie skierowana na perypetie licealistów z Riverdale. Natomiast wątek śmierci Jasona pozostaje w dalszym ciągu w tle, jedynie od czasu do czasu przebijając się na pierwszy plan. Tym razem byliśmy świadkami zemsty, szczegółowo zaplanowanej przez Veronicę oraz Betty, która wymierzona została w licealną drużynę footballu. Co za tym idzie − mieliśmy okazję zobaczyć niejako inne oblicza głównych bohaterek. Sporym zaskoczeniem okazała się być Betty, która przynajmniej na chwilę zerwała z wizerunkiem przykładnej córki i uczennicy. Trzeba przyznać, że nieco „ożywiło” to tę postać, która nabrała w oczach widza charakteru. Daje to nadzieję, że Betty może jeszcze sporo od siebie dodać i wzbogacić przedstawioną historię. Coraz ważniejszym elementem fabuły staje się również Jughead, który z pozycji outsidera awansował na jednego z bardziej zaangażowanych bohaterów Riverdale. Chłopak ma ambitny plan – stworzyć powieść o morderstwie Jasona, będącą niczym książka  Z zimną krwią Trumana Capote’a. Muszę przyznać, że konwencja, w jakiej serial jest utrzymany, zaczyna robić się dla mnie nużąca. Akcja bardzo powoli nabiera tempa, a wątek kryminalny w dalszym ciągu zdaje się tkwić jeszcze w zalążku. Warto także zwrócić uwagę na to, że trzy odcinki, które mieliśmy okazję zobaczyć do tej pory, były skonstruowane dosyć podobnie. Ich charakterystycznym elementem zdaje się być cliffhanger serwowany widzom na samym końcu każdego odcinka. Może ma on odwracać uwagę od tego, że tak naprawdę nic istotnego przed nim się nie wydarzyło? Choć od czasu do czasu, owszem, twórcy serialu serwują widzom stopniowo odkrywane fakty dotyczące tajemniczej śmierci Jasona. Jednak, jak na centralny punkt serialu, wątek ten traktowany jest według mnie jeszcze zbyt po macoszemu. Na pierwszym planie w dalszym ciągu znajdują się licealiści. Mimo tego, że grupa głównych bohaterów przedstawia się widzom bardzo sympatycznie, ich perypetie są do bólu typowe i mało zaskakujące. A przecież poszczególni bohaterowie mają naprawdę duży potencjał na ciekawy rozwój, oby twórcy Riverdale dobrze go wykorzystali w kolejnych odcinkach. Natomiast jeśli chodzi o atuty produkcji, warto wspomnieć o ciekawym zabiegu narracyjnym, jaki stosują twórcy serialu. Momentami historia opisywana jest z perspektywy Jugheada. Wtedy wydaje się, że wydarzenia rozgrywające się na ekranie, stanowią jedynie mało istotne tło do słów bohatera. Zabieg ten wprowadza pewną aurę tajemniczości do przedstawionej historii, a także buduje jej dramaturgię. Można nawet powiedzieć, że zasiewa w widzu przysłowiowe ziarnko niepokoju. Niezmiennie atutem serialu są także klimatyczne ujęcia, które są niewątpliwie jednym z powodów, dla których warto poświęcić czas na obejrzenie Riverdale. Po obejrzeniu 3 odcinka serialu, muszę przyznać, że mój początkowy entuzjazm wywołany tą produkcją, zaczyna powoli słabnąć. Riverdale na pewno ma w sobie potencjał, a jego twórcy szerokie spektrum możliwości na rozwinięcie tej historii w sposób interesujący. To naprawdę nie jest zły serial. Riverdale ma kilka atutów, które utrzymują mnie w przekonaniu, że tej historii warto jeszcze dać szansę. To, co mnie jednak do niej zniechęca, to powielanie oklepanych schematów znanych z innych filmów bądź seriali utrzymanych w podobnej konwencji. Liczę na to, że twórcy Riverdale wyjdą poza nie i zaproponują widzom coś, czego jeszcze nie znają z podobnych produkcji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj