Riverdale młodymi aktorami stoi. Chemia między nimi jest niezaprzeczalna i chwała specom od castingu za tak udany dobór obsady. W bieżącym odcinku dostaliśmy próbkę owej chemii w najczystszej formie. Bohaterowie wybywają do luksusowej rezydencji Lodge’ów. Tam przeżywają zarówno zmysłowe chwile, jak i gwałtowne momenty pełne przemocy. Oczywiście wszystko w ramach charakterystycznej dla Riverdale konwencji. Poruszajmy odważne tematy, lecz nie pokazujmy za dużo, bo ogląda nas wrażliwa młodzież. Dlatego też Riverdale aż kipi od podtekstów seksualnych i mrocznych motywów mających drugie dno, jednak bez epatowania brutalnością i golizną. Riverdale przyzwyczaiło nas do tego, że w większości odcinków pojawiają się mocne momenty, podkreślające styl serialu i uwydatniające najbardziej charakterystyczne cechy jego estetyki. Dwa epizody temu mieliśmy pamiętną scenę bierzmowania. Teraz również możemy delektować się podobnymi smaczkami. Wspólna kąpiel w jacuzzi i późniejszy pocałunek Veronici i Juggheada to właśnie taki element. Kiczowaty, przerysowany, ale atrakcyjny audiowizualnie. W ogóle cały motyw wycieczki bohaterów do rezydencji Lodge’ów pachnie na kilometr groteską. Po raz kolejny jednak serialowi udaje się uciec od tandety, a to dzięki świetnej oprawie, dobrej grze aktorskiej i pewnej zabawie konwencją. Powyższe zalety są jak brzytwa, której chwyta się tonący. Dzięki nim serial wciąż prezentuje się zaskakująco dobrze w sytuacji, gdy warstwa fabularna pozostawia wiele do życzenia. W omawianym odcinku mieliśmy kilka zwrotów akcji, które ani nie zaskakiwały, ani nie szokowały. Napad autochtonów na rezydencję i późniejsza egzekucja jednego z delikwentów to kolejny przewidywalny motyw niewpływający mocno na fabułę. Oczywistym jest fakt, że tego typu rozwiązania to element kuszenia Archiego i próba przeciągnięcia go na ciemną stronę mocy przez Hirama Lodge’a. Sytuacja ta ma doprowadzić do podziału między czwórką głównych bohaterów, którego zapowiedź widzieliśmy już w omawianym epizodzie. Co z tego jednak, jeśli już teraz wiemy, że finalnie Archie i pozostali nie dadzą się złamać. Tego typu przewidywalność to oczywiście standard w podobnych produkcjach telewizyjnych. Całe szczęście, dzięki unikatowej estetyce, Riverdale ma wielką przewagę nad konkurencją w tym segmencie i wtórność nie razi tutaj tak mocno, jak w dziesiątkach innych seriali. Na koniec warto wspomnieć jeszcze o Cheryl Blossom, która dzięki wątpliwej moralności swojej matki, bardzo ładnie nam się rozwija pod względem psychologicznym. Już wcześniej twórcy zasugerowali dobitnie, że nie jest klasycznym czarnym charakterem, a zagubioną w świecie młodą damą. Po bieżącym odcinku wiemy o jej życiu wewnętrznym dużo więcej, niż np. o tym, jakie emocje targają Archiem czy Veronicą. Jeśli chodzi o czarne charaktery, to z kolei Chic ma duże szanse zasilić grono złoczyńców. Jak na razie postać ta kreowana jest na lekko zbzikowanego, ale też nieszkodliwego gościa. Zobaczymy, jak dalej potoczą się losy tego bohatera, bo na ten moment więcej w nim komizmu niż nikczemności. W najnowszym odcinku Riverdale nie zdarzyło się nic znaczącego dla opowieści. Igraszki bohaterów w rezydencji Lodge'ów z pewnością mile połechtały poczucie smaku fanów serialu, ale przydałoby się tu i ówdzie zadziałać mocniej fabularnie. Wszystko wskazuje na to, że twórcy szykują podłoże pod konfrontację Hirama i Archiego. Jeśli chcą odpowiednio zbudować napięcie, muszą wprowadzać bardziej niekonwencjonalne akcenty, nie tylko w formie i estetyce, ale też w treści.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj