Riverdale przedstawia widzom nowego głównego antagonistę, czyli Percivala Pickensa, który na dodatek wydaje się mieć pewną moc perswazji i wpływania na umysły mieszkańców tytułowego miasteczka. Pytanie - po co to wszystko? Cały czas nie mogę zrozumieć, czemu twórcy zdecydowali się bardzo szybko pożegnać Hirama Lodge'a. Nawet jeśli były jakieś zakulisowe problemy, to spokojnie można było zrobić recasting, bo jako złoczyńca w wielu momentach świetnie się sprawdzał. A tak jego pożegnanie było po prostu dziwne, miejscami nawet idiotyczne, kompletnie nieprzemyślane. Natomiast Pickens jako rodzaj pewnego superzłoczyńcy wypada wręcz karykaturalnie. Trudno się nie uśmiechnąć, gdy twórcy i sam aktor silą się na stworzenie demonicznego antagonisty, bo nie za bardzo im to wychodzi. Pickens w wielu momentach jest po prostu niezamierzenie śmieszny, a chyba nie taki był cel tworzenia jego postaci. Sam wątek supermocy, które ujawniają się u naszych superbohaterów, wydaje się kompletnie niepotrzebny. W poprzedniej recenzji pisałem, że produkcja jest złożona z wielu zupełnie niepasujących do siebie elementów. I spokojnie to samo mogę stwierdzić w przypadku omawianych epizodów. Jeszcze jakby wspomniana kwestia supermocy u głównych bohaterów była w jakiś sensowny sposób wykorzystana, ale tak niestety nie jest. Twórcy chyba nie mieli pomysłu na postacie. I chyba nie za bardzo wiedzą, jak wykorzystać moce, które im podarowali. Tak naprawdę mamy tylko kilka scen, w których przedstawienie wyjątkowych umiejętności Archiego, Betty i Jugheada popycha fabułę do przodu lub ma jakieś wytłumaczenie narracyjne. 
fot. The CW
To samo tyczy się Cheryl. Twórcy nie wiedzą, co mają zrobić z bohaterką i wplątują ją w kolejne, coraz dziwniejsze wątki. Najnowszy - związany z opętaniem! - wydaje się ukoronowaniem tego trendu. Tak jakby twórcy nie mogli się zdecydować, czy Cheryl ma służyć jako czarny charakter, czy jako pozytywna postać. Idą z nią w jedną lub drugą stronę, w zależności od tego, co pasuje do historii. To samo, jeśli chodzi o postać Veroniki. Scenarzyści, nie wiedzieć czemu, postanowili odseparować ją od reszty głównych bohaterów. Szkoda tylko, że jej wątek nie jest za dobrze napisany. Gdyby nie kwestia Hiram,  byłaby jedynie dodatkiem do produkcji, a nie jego pełnoprawną częścią. Jednak pojawił się w nowych odcinkach pewien przebłysk nadziei na lepsze wątki. Chodzi mi o kwestię bardziej przyziemną, dotyczącą ratowania Riverdale. Gdy twórcy odchodzili od fantastycznych kwestii i wchodzili na"ludzkie" tematy, to wszystko działało i wzbudzało pewne emocje. Sekwencja, w której Archie i spółka biorą się za budowę domów dla bezdomnych, potrafiła podnieść na duchu. Twórcy powinni skupić się na jednym konkretnym temacie, a nie mieszać różnymi wątkami  i konwencjami bez ładu i składu. Ratowanie Riverdale było pewnym powiewem świeżości wśród słabo napisanych, pełnych przedziwnych kwestii wątków. Szkoda, że tak szybko powrócono na drogę horroru i science fiction. Nowe odcinki Riverdale wciąż nie zachwycają poziomem. Brak pomysłu na ciekawe wątki, a także kiepskie, pisane na kolanie kwestie nie zachęcają do dalszego oglądania serialu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj