Jego "Robokalipsa" z miejsca stała się światowym bestsellerem i szybko zwróciła na siebie uwagę filmowców z Hollywood. Kinowa wersja historii przedstawionej w powieści zapowiedziana została na 2014 rok, a za jej reżyserię odpowiadał będzie nie kto inny, tylko sam Steven Spielberg. Mając to na uwadze można by pomyśleć, że powieść Wilsona, który jest przecież inżynierem robotyki i na maszynach zna się jak nikt inny, to dzieło niebanalne, które zapewne za kilka lat stanie się klasyką literatury science fiction. Niestety bardziej się chyba pomylić nie można...

Fabuła nie należy do szczególnie skomplikowanych. Niedaleka przyszłość. Genialny naukowiec stwarza sztuczną inteligencję (zwącą siebie później Archos), która szybko staje się aż nazbyt świadoma własnego istnienia. Uważając się za istotę równą, a może nawet i lepszą od ludzi, postanawia drastycznie zmniejszyć ich liczebność przejmując kontrolę nad każdą możliwą maszyną wyposażoną w komputer. Ludzie giną pod kołami własnych samochodów, są zgniatani przez windy i mordowani przez roboty, które niegdyś służyły im jako pomoc domowa. Z biegiem czasu dochodzi do wojny, w której człowiek staje do nierównej walki z mechanicznym oprawcą.

Jak widać historia do oryginalnych nie należy, ale pomysłowy pisarz z pewnością zdołałby ją przedstawić w interesujący sposób, wzbogacając całość o elementy świeże, których do tej pory w tego typu literaturze próżno było szukać. Na nieszczęście czytelnika, Wilson nie jest ani pomysłowy, ani dobrym pisarzem go nazwać nie można. Już na wstępie strzela sobie w stopę zdradzając wynik konfliktu. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie ma w tym przecież nic złego, w końcu liczy się sposób, w jaki poprowadzone zostaną kolejne wydarzenia. Normalnie bym takiej osobie przytaknął, ale nie w tym wypadku, bowiem autor w dalszej części swojej powieści nie oferuje odbiorcom absolutnie nic, co wynagrodziłoby znajomość zakończenia. Kolejne rozdziały to zlepek wytartych klisz i schematów, które nie będą obce nawet osobie średnio obeznanej z gatunkiem.

Każdą, nawet słabą książkę, mogą uratować bohaterowie, jeśli tylko są na tyle ciekawi, byśmy przejmowali się ich losami i chcieli z nimi sympatyzować, ale "Robokalipsa" kuleje nawet i pod tym względem. Wilsonem z pewnością kierowały ambitne pobudki, kiedy zdecydował się przedstawić akcję z perspektywy kilku, umiejscowionych w różnych zakątkach kuli ziemskiej, postaci. Szkoda tylko, że wszystkie one są strasznie bezbarwne, papierowe i po bliższym przyjrzeniu nie posiadają żadnych charakterystycznych cech osobowości, które odróżniałyby je od pozostałych. Co prawda z postaci młodocianego hakera o pseudonimie Pająk oraz starszego pana Nomury, zakochanego w swoim robocie można było wycisnąć naprawdę wiele, ale autor poszedł po linii najmniejszego oporu i nawet nie starał się należycie rozwinąć ich wątków. Zamiast tego sięgnął po tandetne i naciągane rozwiązania, a w przypadku Japończyka zwyczajnie uciął temat.

Słabo wypadł także motyw Archosa, którego motywacje od początku są niejasne i ledwie nakreślone. Element mogący stanowić o sile powieści, być jej motorem napędowym został zwyczajnie potraktowany po macoszemu. Główny antagonista jest przez to nijaki i na dobrą sprawę niewiele o nim wiemy. Choć kilka scen z jego udziałem wypada naprawdę nieźle, to są zaledwie namiastką tego, czym mogłyby być, gdyby wziął się za nie utalentowany pisarz.

Czytając "Robokalipsę" można odnieść wrażenie, że całość jest chwilami zbyt gromkopierdna, co kompletnie nie pasuje do sposobu, w jaki Wilson prowadzi swoją historię. Nie przeszkadzałoby to, gdyby powieść wzbudzała jakiekolwiek emocje, ale niestety kolejne strony czyta się trochę obojętnie, by nie rzec mechanicznie, co jest dość ironiczne biorąc pod uwagę tematykę opowieści. Całe szczęście, że językowo książka napisana została w dość prosty - acz przyjemny - sposób, inaczej lektura mogłaby się okazać prawdziwą mordęgą.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mogła wyjść z tego naprawdę niezła historia, gdyż pisarz miał kilka ciekawych pomysłów, które mogły uczynić "Robokalipsę" godną zapamiętania - chociażby obozy pracy, w których przerabia się ludzi na bio-mechaniczne hybrydy. W dodatku jest kompetentny w dziedzinie robotyki, więc wszystkie opisy maszyn i zasad ich funkcjonowania są wiarygodne i ciekawe. Niestety trafione pomysły równoważą się z tymi chybionymi, jak chociażby uczynienie narratorem robota na pewnym etapie opowieści. Jeżeli myślenie maszyny ma być ukazane w sposób, w jaki zrobił to Wilson, to chyba wolę, żeby nikt więcej nie podejmował podobnych prób, bowiem wypada to zwyczajnie kiczowato.

Omawianą pozycję czyta się szybko i tego nie można jej odmówić, ale to chyba za mało, by mogła zajmować topowe miejsca na listach bestsellerów. Kompletnie nie rozumiem fenomenu tej powieści, dla mnie jest ona w najlepszym razie przeciętna. Lubię, kiedy książka potrafi zaskoczyć, posiada interesujące zwroty akcji, a także nieszablonowych bohaterów. W "Robokalipsie" tego nie ma. W moim odczuciu to bardziej szkic fabularny, który dopiero zostanie odpowiednio rozwinięty, aniżeli ostateczna wersja powieści, którą rzuca się na księgarskie półki. Mam nadzieję, że przynajmniej ekranizacja dostarczy odpowiednich emocji, bo w książce próżno ich szukać.

Ocena: 5/10

[image-browser playlist="597911" suggest=""]
Autor: Daniel H. Wilson
Okładka: Miękka
Liczba stron: 405
Przekład: Rafał Śmietana
Wydawnictwo: Znak
Wydano: 2011
ISBN: 978-83-240-1654-9

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj