Tym razem obywa się bez zapychaczy, a akcja od razu nabiera odpowiedniego tempa. Napad na siedzibę Peaky Blinders rozpoczyna serię wydarzeń, które stanowią o sile gangsterskich produkcji. Knight świetnie przedstawia działanie organizacji Tommy'ego oraz jego samego jako błyskotliwego przywódcy, który ma przemyślany plan na to, jak zdobyć wpływy, by zwiększyć swój status. Kimber to przeszkoda, a sojusz z cyganami ma mu jedynie pomóc w jej zlikwidowaniu. Możemy być pewni, że prędzej czy później dojdzie do wojny o teren i zyski.
Ważną rolę odgrywają wątki romantyczne, które są rozpisane z głową i prowadzone dość umiejętnie. Na wstępie motyw młodszego brata Tommy'ego, który zakochał się w prostytutce. Test jej miłości do niego wypada efektywnie, ale to dopiero wykorzystanie brata do zawodowej rywalizacji jest jasnym punktem odcinka. Przedstawia nam to bohatera w innym świetle - rodzina jest dla niego ważna, ale można odnieść wrażenie, że zwiększanie wpływów organizacji ma u niego większy priorytet. Powojenne wypalenie Tommy'ego na pewno odgrywa tutaj znaczącą rolę, ale w tym miejscu pojawia się też zmiana w jego zachowaniu. Z uwagi na jego zauroczenie tajną agentką Shelby, mięknie i popełnia błędy. Na tym tle z tego typu wątków najgorzej prezentuje się historia siostry Tommy'ego i jej męża, ale na szczęście końcowe wydarzenia zwiastują jej rozruszanie.
Rywalizacja Campbella i Shelby'ego nabiera nowego wyrazu. Tommy popełnił błąd, ufając komisarzowi, któremu nie w głowie układanie się z kryminalistą. Teraz, gdy Campbell otwarcie oszukał Tommy'ego, wszystko całkowicie się zmieni. To zdziwienie na twarzy Tommy'ego, gdy wściekła matka obrzuca go błotem... Szykuje się wojna i krwawa zemsta - jest to więcej niż pewne.
Peaky Blinders oferuje w tym odcinku elementy, których można oczekiwać po gangsterskich opowieściach: klimat, skupienie się na pracy organizacji, wyrazistych bohaterów. Wątki romantyczne są na razie przyzwoite, ale na tle pozostałych i tak wypadają zaledwie przeciętnie.