Przedostatni odcinek serii koncentruje się na ostatecznym odstąpieniu SAMCRO od handlu bronią. Na polu walki pozostało kilka frakcji, a każda z nich chce czegoś dla siebie – Chińczycy pragną zemsty, meksykańscy motocykliści władzy, a grupa Augusta Marksa możliwości współpracy z Irlandczykami. Jax jest zmuszony do znalezienia złotego środka, lecz co zrobić, jeśli takiego nie ma? Równowaga nie może mieć jasnego koloru, a jedyną barwą, która uszczęśliwi wszystkich, będzie tylko krwista czerwień.

"Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność", lecz dla młodego prezesa dzierżenie młotka w dłoni oznacza również bezwzględność w podejmowaniu trudnych decyzji. Jego droga do osiągnięcia wymarzonego celu usłana jest zbyt wielką liczbą trupów jak na kogoś, kto nie chce być w jakikolwiek sposób porównywany do swojego ojczyma. Jednak umotywowanie jego zachowania jest klarowne – fani mogą się nie zgadzać z jego decyzjami, lecz mimo wszystko trzymają kciuki za pomyślne zakończenie. Poza tym Teller swój plan wdraża w życie w tak efektowny sposób, iż nikt przed ekranem nie pozostaje obojętny.

Tara wciąż prowadzi walkę z samą sobą. Z jednej strony jest na tyle zdeterminowana, aby przyjąć propozycję prokurator Patterson, lecz z drugiej wciąż żywi pozytywne uczucia do męża. Sutter nieustannie gra na jej psychice – a to zamyka ją z Jaxem w pokoju sam na sam, a to przez usta Bobby’ego wyraża wdzięczność za wierność klubowi. Już wcześniej zauważono, że w tym sezonie kobiety odgrywają niezmiernie istotną rolę. To głównie na nich oparta jest psychologia 6. serii. Mówi się, iż można znaleźć wyjście z każdej sytuacji, lecz w przypadku pani doktor każda decyzja, jaką podejmie, będzie prowadzić od złej do gorszej - niczym schwartzowski paradoks wyboru, który głosi, że wybór nie czyni nas bardziej wolnymi, ale bardziej sparaliżowanymi, nie czyni nas szczęśliwszymi, lecz bardziej niezadowolonymi. Finał odcinka sugeruje jednak, że Tara działa według własnego planu, który pomimo ciągłych zmian dokonywanych w ramach dostosowania się do danej sytuacji, pozostawia główny cel jedyną stałą w tym równaniu.

[video-browser playlist="634492" suggest=""]

Śmierć Claya wpłynęła na wszystkich – na niektórych bardziej niż na innych. Najlepszym tego przykładem jest wątek Juice’a. Twórcy od jakiegoś czasu drastycznie mieszają w psychice młodego Syna Anarchii. Warunki, jakie stawia mu Jax w ramach udowodnienia swej wierności, za każdym razem zostawiają na nim niewidzialny ślad. Do tego dochodzi skomplikowana przeszłość łącząca go z Morrowem. Gest przebaczenia, jaki ofiarował mu zmarły w poprzednim odcinku, przepełnił czarę rozgoryczenia. Przedawkowanie środków przeciwbólowych prowadzi do niepomiernej w skutkach tragedii. Lecz nie chodzi tu o śmierć kolejnego członka SAMCRO. Kurt Sutter w bardziej wyrafinowany sposób postanawia zagrać na emocjach widzów. Następstwa nieświadomego wyznania Juice’a będą miały dalekosiężne konsekwencje, przeciągnięte do finału sezonu.

Zarówno Tara, jak i Jax, Nero, Juice czy nawet Wendy w tym odcinku mają okazję do walenia głową w ścianę. Młody prezes, zajęty dopinaniem swego fortelu na ostatni guzik, nie dostrzegł zbliżającego się niebezpieczeństwa, które uderza najbliżej, bo w okolice serca. Będąc zmuszonym do zdecydowania o losie Tary, uśpi swoją czujność, stając się łatwym celem dla zranionego Nero. Tym oto sposobem rodzina Tellerów została postawiona na skraju urwiska, a od całkowitego upadku dzieli ich tylko umysł Suttera.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj