Nie przypuszczałem, że Eva powie Elamowi prawdę. Czy naprawdę była tak głupia i sądziła, że przebaczy on jej coś takiego? Nie podoba mi się ten wątek, ponieważ jest mało wiarygodny. Mogę zrozumieć argument za lepszym życiem dla dziecka, ale po tym odcinku nie jestem do końca pewien, czy w ogóle coś takiego Eva miała na myśli, gdy oddawała je O'Toole'owi. Nawet jeśli, to raczej byłoby wiele innych możliwości poprawy codzienności niż taka drastyczna. Efektem tego jest podłamana Eva i Elam, którzy cały odcinek snują się bez celu i cierpią. Nie tego oczekuję po Hell on Wheels. Scenarzyści oferowali nam lepsze wątki obyczajowe.
Sean jest idiotą - to już ustaliliśmy wcześniej, gdy dał się łatwo manipulować Durantowi i jeszcze wrobić w morderstwo. Teraz, kiedy słyszę, że chce się przyznać do zabójstwa, którego nie popełnił, jest to wręcz nieprawdopodobne. Czy tylko mi się wydaje, że ta postać w poprzednich dwóch sezonach nie była takim głupcem? Duży plus za to, że w końcu go zabito, więc nie będzie już zapychać czasu ekranowego irytującymi wątkami. Wynika z tego też ciekawa relacja jego brata z Durantem, która może w kolejnych odcinkach dostarczyć nam wrażeń.
[video-browser playlist="634890" suggest=""]Nieźle wypada wspólna wyprawa Duranta z Bochannonem i dzieciakiem. Rywalizacja pomiędzy panami trochę się uspokoiła, ale jak udowadnia nam ten odcinek, do jej końca jeszcze daleko. Wątek skupia się głównie na pozyskaniu współpracowników, ale wyraźnie widać, że większy nacisk jest położony na relację z Cullena z dzieckiem. Widzimy, że odzywają się w nim jakieś rodzicielskie uczucia. Szkoda, że jeszcze nie powiązano tego motywu ze Szwedem, ale chyba koniec tego wątku wydaje się oczywisty.
Hell on Wheels nadal raczy nas dobrym klimatem, ale wrażeń w tym odcinku nie ma zbyt wiele. Wątek Evy nie przypada mi do gustu, Sean irytuje; jedynie Cullen vs. Durant pozwala nam mile spędzić czas.