W najnowszym epizodzie Runaways Alex jest coraz bliżej rozszyfrowania plików z nagraniami tajemniczych rytuałów członków Pride. Tymczasem w szkole naszych bohaterów odbywa się dzień otwarty, w którym uczestniczą wszyscy rodzice należący do niebezpiecznej organizacji. Chcą sprawdzić postępy w nauce swoich dzieci. Jonah zmusza Leslie, aby zajęła się wszelkimi problemami, które stoją na przeszkodzie w dobrym funkcjonowaniu Pride. Natomiast w związku z podejrzeniami wobec Molly Wilderowie składają Yorkesom pewną propozycję. Najciekawszym wątkiem odcinka jest na pewno ten związany z rodziną Steinów i tajemniczym ostrzeżeniem, które Chase z przyszłości daje swojemu ojcu. Bardzo dobrze wypadła na ekranie przemiana Victora, która przebiegła w kilku etapach od nadekspresji i pewnego rodzaju dziwnej euforii oraz radości aż do zupełnego obdarcia z emocji i okrucieństwa. To bardzo dobrze sprawdziło się na ekranie. Postać Steina seniora w ciągu tych kilku odcinków nabrała sporej wielowymiarowości, czego kwintesencję widzieliśmy właśnie w najnowszym epizodzie. W tym wypadku twórcy zaserwowali nam swoistą komiksową wersję Doktora Jeckylla i Mr. Hyde'a, co zagrało w punkt w prezentowanej historii, szczególnie w kontrze do postaci Chase'a i Janet, których zachowania w pewnym sensie określały działania Victora. Tutaj scenarzyści usypiają czujność widza, dając nam sympatyczną wersję genialnego naukowca, jednak na końcu odcinka powracają do pozbawionego uczuć Victora-tyrana, oferując nam przy tym interesujący cliffhanger z jego śmiercią, a być może nie, w tym serialu wszystko jest możliwe. Za ten wątek plus dla twórców. Słabo wypadł natomiast wątek związany z Molly i jej brakiem poczucia przynależności do grupy. Tak naprawdę wygląda to tak, jakby scenarzyści nie mieli pojęcia, jak prawidłowo rozwinąć wątek naprawdę ciekawej postaci i upychają ją na siłę do mniej znaczących aspektów danego epizodu. Molly po prostu musi być w tym serialu, bo tak wypada, jednak kompletnie nie widać póki co pomysłu na tę, bądź co bądź, ciekawą bohaterkę. Jedyną kwestia ważną dla fabuły jest tutaj przypadkowe wygadanie się Molly dotyczące tego, co widziała w czasie ceremonii Pride, co było bardzo dziwnym  i zupełnie narracyjnie chaotycznym elementem. Być może był to po prostu jedyny pomysł scenarzystów jak zgrabnie popchnąć wątek Molly na inne tory i na razie pozbyć się tej postaci. Ten element był najsłabszym punktem najnowszego epizodu. Twórcy w tym odcinku bardzo skupili się na wszelkich relacjach i pewnego rodzaju hierarchii, która zachodzi w Pride, co było dobrym pomysłem, aby nakreślić sposób działania organizacji. Nadal brakuje mi rozwinięcia wątku Jonaha, który przez resztę bohaterów jest określany jako ten najgorszy, a póki co jest rodzajem takiego diabła z pudełka, który pojawia się na chwilę w kilku znaczących scenach. Jednak na uwagę zasługuje ciekawa interakcja pomiędzy poszczególnymi członkami Pride, którzy mimo wielu animozji i nie do końca podobnych motywacji są w stanie ze sobą współpracować. Najlepszym przykładem niech będzie tutaj scena, w której Wilderowie i Yorkesowie są zmuszeni do podjęcia trudnych decyzji podyktowanych pragnieniem dobra dla swoich dzieci. Na uwagę zasługuje także ciekawie nakreślona relacja pomiędzy Tiną i Leslie, pewna nić porozumienia silnych kobiet, które za fasadą swojej władzy i autorytetu kryją prawdziwy ból i rozterki związane ze swoim życiem. To bardzo interesujący aspekt tego epizodu. W nowym odcinku Runaways mimo kilku błędów związanych głównie z jednym wątkiem dostaliśmy ciekawe rozwinięcie innych aspektów fabularnych. Szczególnie jedna z kwestii dotycząca Steinów była bardzo mocnym punktem tego epizodu, a inne wątki poboczne sprawnie wkomponowały się w narrację odcinka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj