W otwierającym woluminie szóstka młodzieńców poznała mroczny sekret ich rodzicieli. Okazało się bowiem, że rodzice Nico, Gert, Chase’a i spółki należą do tajnej, okultystycznej organizacji Pride, siejącej śmierć i zniszczenie wśród nieświadomych mieszkańców Los Angeles. W dramatycznym finale pierwszego tomu Runaways złowrodzy rodzice niesfornych nastolatków wraz z jednym z bohaterów serii, który okazał się przy tym zdrajcą, ponieśli śmierć z rąk potężnych istot o iście boskich mocach (niejakich Gibborim). W udanej kontynuacji tytułowi Uciekinierzy rozprawili się z potężnym wcieleniem Ultrona, a ich szeregi zasilił nowy śmiałek, tajemniczy Viktor. Recenzowany album skonstruowany jest z pięciu wątków o silnym ładunku emocjonalnym i sporej dawce tragizmu. Otwierająca nowela koncentruje się na samodzielnych perypetiach najmłodszej, a zarazem najpotężniejszej Uciekinierki, Molly. Młoda buntowniczka po kolejnym starciu z super złoczyńcą trafia do kanałów, gdzie poznaje trójkę osobliwych dzieciaków o dość specyficznych mocach. Nieszczęśnicy są zmuszeni przez okrutnego mężczyznę, tytułującego się Rektorem, do zuchwałych kradzieży. Z pomocą nowych sprzymierzeńców, Molly pokonuje agresora. Interesująca opowieść przywodzi na myśl popularnego Olivera Twista, co należy uznać za niewątpliwy plus owego epizodu. Równie ciekawie wypada kolejna z historii zebranych w trzecim tomie Runaways. Poznajemy w niej osobliwą grupę odszczepieńców, którzy za swój cel życiowy obrali sobie wskrzeszenie zabitego w pierwszym tomie Alexa oraz reaktywowanie organizacji Pride. Podczas wypowiadania magicznego tekstu do świata żywych powraca ktoś zupełnie inny, a konkretnie mówiąc, odmłodzony ojciec Alexa. Mężczyzna momentalnie rozpoczyna plan zemsty na młodzieńcach, jednocześnie bratając się ponownie z demonicznymi Gibborim. Ostateczne starcie z Geoffreyem Wilderem sprowadzi na bohaterów kolejne nieszczęście – śmierć poniesie jedna z ważnych postaci w całej serii. Następna z opowieści zebranych w niniejszym woluminie nie przynosi równie interesujących rozwiązań fabularnych. Ot, przewidywalne starcie z demonem o iście gargantuicznym rozmiarach, który został sprowadzony na Ziemię przez artefakt o wielkiej mocy. Na koniec istna wisienka na torcie, a konkretnie mówiąc konfrontacja Runaways z Gibborim w ich magicznym wymiarze. 
Źródło: Egmont
Niewątpliwym plusem rzeczonego komiksu jest skomplikowana, momentami dwuznaczna relacja pomiędzy poszczególnymi bohaterami cyklu. Kapitalnie wypadają rozterki Viktora, a także chęć wskrzeszenie ukochanej przez (gotowego na każde poświęcenie) Chase’a. Cieszy również szybki powrót z rodzimej plany Karoliny, a jej związek z Xavinem wnosi sporo świeżości do popularnego tytułu. Prawdziwą gwiazdą serii pozostaje natomiast wyszczekana Molly, której wybuchowy temperament jest źródłem wielu żartów słownych i sytuacyjnych. Najsłabsze wrażenie sprawiają natomiast Gibborim, których aparycja i motywacje są mocno niesatysfakcjonujące.
Ilustracje Adriana Alphony ponownie nie zawodzą. Doskonałe oddanie wyglądu i charakteru bohaterów, dynamiczne sceny walk oraz mangowa estetyka to elementy charakterystyczne dla twórczości kanadyjskiego artysty. Trzy rozdziały zostały natomiast narysowane przez Mike’a Nortona, który również spisał się na medal – szczególne brawa za widowiskową bitwę z potężnym demonem na ulicach Los Angeles oraz wizerunek oswojonego raptora. Runaways to soczyste połączenie teen dramy, komiksu superbohaterskiego oraz czystej akcji. W recenzowanym dziele dochodzi do ważnych wydarzeń, które na trwałe mogą wstrząsnąć grupą młodych herosów. Czas pokaże czy grupa przetrwa zagmatwane koleje losu. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj