Za każdym razem, kiedy twórcy nie wiedzą, w którą stronę poprowadzić akcję, robią flashbacki z czasów, które obejmują okres przed spotykaniem się Stinsona z Robin. Krótko mówiąc: tych starych, dobrych.

Nie inaczej jest tym razem. Punktem wyjścia jest podróż Marshalla na ślub przyjaciół. W ostatnim odcinku zostawił swoją towarzyszkę, która spieszyła się na występ córki, wyprawę kontynuuje więc w autobusie. Problemem jest hałas, który wciąż budzi synka Eriksenów. Okazuje się jednak, że jest na to sposób - rymowane opowieści. W ten sposób rozpoczyna się seria trzech krótkich historyjek opowiadanych w oryginalny sposób. 

[video-browser playlist="633618" suggest=""]

Nie przypominam sobie, żeby twórcy sięgali wcześniej po konwencję rymów. Możliwe, że pamięć mnie zawodzi, ale to chyba pierwszy odcinek, który w całości został opowiedziany właśnie w ten sposób - zarówno jeśli chodzi o narrację, jak i dialogi. I o ile historie nie porywają, to samo wykonanie jest całkiem w porządku. Szkoda tylko, że rymy te są tak proste i oklepane. W pierwszej historii mamy Teda na randce, która kończy się fiaskiem, bo dziewczyna wcześniej spała z Barneyem. W drugiej mamy Robin zjadającą cały tort weselny swojego starego znajomego z Kanady. Najlepsza wydaje się trzecia historia, która pokazuje, jak Stinson został królem podrywaczy w Nowym Jorku. Ukazanie klubu podrywaczy, gdzie każdy członek jest grany przez Neila Patricka Harrisa, to fajny pomysł. Co prawda nie jest to pierwszy raz, kiedy Harris wciela się w więcej postaci, ale tutaj dobrze wykonuje swoje zadanie. 

Oczywiście nie mamy co się oszukiwać - zagrywka z oklepanym motywem flashbacków i pokazywaniem starych, dobrych czasów to tani chwyt. Granie na emocjach i preferencjach widzów jest najgorszym ze sposobów, aby wkupić się w ich łaski. Zamiast iść do przodu, wciąż wracamy do tego, co było. Tym razem jednak nie mam twórcom tego aż tak za złe. Pomimo powtórki z rozrywki, otrzymaliśmy ciekawą formę opowieści. I mimo że jest to przerost tejże formy nad tym, co najważniejsze, czyli treścią, to całość oglądało się w miarę przyjemnie i bezboleśnie (pomijając oczywiście poziom samych rymów oraz prezentowanych historii). Nadal jednak mam wrażenie, że cały serial miał mieć przynajmniej sezon mniej, bo to, że scenarzyści nie mają koncepcji na finałowe rozdanie, widać jak na dłoni. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj