Trylogia o rodach Pawlaków i Kargulów wyreżyserowana przez Sylwestra Chęcińskiego zakorzeniła się w polskiej popkulturze bardzo silnie, a niektóre teksty – np. "Podejdź no do płota" czy "Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie" – przeniknęły do mowy potocznej. Nic więc dziwnego, że informacja o prequelu z młodszą obsadą nie została przyjęta z huraoptymizmem. Dominowały raczej głosy, że jest to niepotrzebne podczepianie się pod kultową markę. Nie pomagały nawet tłumaczenia, że autorem scenariusza, pierwotnie zatytułowanego Każdy żyje jak umie, jest twórca oryginału, czyli Andrzej Mularczyk.  

Wojna Kargulów z Pawlakami i Pawlaków z Kargulami trwa od zarania dziejów. Obie rodziny nie przepadają za sobą od czasów, gdy żyli obok siebie na Podolu. Wtedy to Wincenty Kargul (Janusz Chabior) został dźgnięty kosą przez młodego Jaśka Pawlaka za to, że zaorał ich pole na trzy palce. W wyniku tego wydarzenia chłopak musiał porzucić rodzinę i pod osłoną nocy uciekać ze wsi. Nestor rodu Kacper Pawlak (Zbigniew Zamachowski) jest miłującym Boga chrześcijaninem, który w swoim sąsiedzie widzi wszystko, co najgorsze. Stara się wychować syna Kazimierza (Adam Bobik) i dwie córki, jak najlepiej potrafi. A w Polsce przechodzącej co chwila przemiany nie jest to łatwe. Wieś nawiedzają Rosjanie, Niemcy i znów Rosjanie. Kraj jest targany licznymi konfliktami. Jednak samych mieszkańców to jakoś mocno nie zajmuje – starają się po prostu normalnie żyć. Kazimierz przeżywa pierwszą miłość z córką Kowala – Nechajką (Paulina Gałązka). I najchętniej ułożyłby sobie z nią życie, ale rodzina ma co do niego inne plany. Chcą, by poślubił on kobietę z posagiem, Manię Ziębicką (Weronika Humaj). Jej ojciec posiada duże gospodarstwo i dwa rozpłodowe ogiery. Problem polega na tym, że dziewczyna jest oziębła i negatywnie nastawiona do całego świata.

Sami Swoi. Początek to przede wszystkim historia Pawlaka. Zmiany w Polsce obserwujemy z jego perspektywy. Dostrzegamy zmiany zachodzące w Kazimierzu, który stara się po prostu dostosować do sytuacji. Jak trzeba, to twierdzi, że jest propagatorem leninowskiej szkoły, innym razem ratuje życie niemieckiego generała, a jeszcze innym chce przypodobać się komunistycznemu zarządcy. Pawlak nie jest karierowiczem. Interesują go tak naprawdę tylko konie. To dla nich rezygnuje z miłości swojego życia. To dla nich wchodzi w konflikt z samym Kościołem. W sumie dla niego inni ludzie mogliby nie istnieć. Od małego ma konflikt z Kargulem, który – czy tego chce, czy nie – jest także jego najlepszym przyjacielem. 

Adam Bobik przestudiował dogłębnie kreację aktorską Wacława Kowalskiego. Widz nie będzie miał żadnych wątpliwości, że ogląda młodą wersję Pawlaka. Sposób mówienia, mimika, ruchy – to wszystko zostało przez aktora świetnie skopiowane. Problem polega na tym, że to jedyny atut tego filmu. Partnerującego mu Karola Dziuby w roli Władysława Kargula jest w tej produkcji mało. Pojawia się on od czasu do czasu, gdy historia potrzebuje bardziej komediowego zabarwienia, czyli konfliktu pomiędzy dwoma rodzinami. I tyle. Jest to okazja, by wykorzystać znane z oryginalnej trylogii teksty.

Widzowie na pewno zwrócą uwagę także na Paulinę Gałązkę jako Nechajkę, czyli niespełnioną miłość Pawlaka. Aktorce udaje się świetnie pokazać pewną niewinność, ale też naiwność tej prostej dziewczyny, która przez chwilę wierzy w bezinteresowną miłość chłopaka obiecującego jej gwiazdy z nieba. Później orientuje się, że życie to nie bajka, a ludzie kierują się w nim przede wszystkim majątkiem.

 
Fot. Jarosław Sosiński
+7 więcej

Pełnometrażowy debiut reżyserski Artura Żmijewskiego nie ma niestety widzom nic do zaoferowania. Brak tu spójnej historii, która by nas zaangażowała i zaciekawiła. Dostajemy skrót życia młodego Pawlaka z dłuższymi przystankami na ważne wydarzenia historyczne. I to byłoby w sumie na tyle. Gdzieś w zalążkach tej opowieści kryła się historia o niespełnionej miłości i życiu w przeświadczeniu, że nie tak to wszystko miało wyglądać. O małżeństwie z rozsądku, a nie z potrzeby serca. Niestety materiał jest bardzo poszarpany – z częstymi przeskokami czasowymi, mającymi dodać całości jakiegoś dynamizmu.

W obsadzie mamy mnóstwo znanych nazwisk: Chabior, Zamachowski, Baka, Dymna, Ferency, Malajkat. Problem polega na tym, że nie mają nic większego do zagrania. Można odnieść wrażenie, że Artur Żmijewski po prostu zaprosił do swojego debiutu przyjaciół, bo miał pewność, że będą wiedzieli, co robić, a on będzie mógł się skupić na młodszej obsadzie.

Do tego dochodzą bardzo ciemne zdjęcia. Wszystkie sceny kręcone wewnątrz chat, w karczmach czy po zmroku są tak mocno spowite mrokiem, że trudno dostrzec, co dokładnie dzieje się na ekranie. Nie wiem, czy to zamierzony efekt, czy wina kinowej kopii, ale trudno się to oglądało.

Problemem filmu Sami Swoi. Początek jest także wprowadzanie pewnych wątków, które nie są podejmowane w oryginalnej trylogii. Choćby to, że Pawlak nie jest w stanie sobie wybaczyć, że żyje u boku kobiety, której nigdy tak naprawdę nie kochał. A ta, do której pałał ogromnym uczuciem (i to ze wzajemnością), ostatecznie wyszła za Kargula. Kazimierz jest tu także kreowany na bohatera całej wsi, który wybawiał jej mieszkańców z ogromnych tarapatów i ratował ludzkie życie. O tym też już nikt nigdy nie wspomina, co jest po prostu dziwne i nienaturalne. Wiem, że Sami swoi rozpoczynają się od osadzenia się na ziemiach odzyskanych i mają być nowym początkiem. Jednak uratowanie całej wsi przed rozstrzelaniem przez Niemców jest wyczynem wartym wspomnienia w dalszym życiu. A o tym cisza.

Debiut Artura Żmijewskiego nie jest najlepszy ze względu na problemy w opowiadaniu historii, a raczej jej braku. Dostajemy zlepek scen i wydarzeń, które są bardzo luźno ze sobą powiązane postacią głównego bohatera. I może gdyby cała produkcja była oderwana od filmów Sylwestra Chęcińskiego i nie musiała się mierzyć z genialnymi kreacjami Pawlaka i Kargula w wykonaniu Wacława Kowalskiego i Władysława Hańczy, to byłoby więcej czasu na prowadzenie historii. A tak twórcy muszą gnać, by zakończyć film w punkcie, który znamy z filmu z 1967 roku, a do tego jeszcze umieścić kilkanaście odniesień do Samych swoich, by widz nie miał żadnych wątpliwości, jaką produkcję ogląda. Nie do końca wiem, po co i dla kogo ten film powstał.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj