Ani horror, ani FPS
Po pierwszych materiałach promocyjnych można było odnieść wrażenie, że Scorn to horror. Brutalny i ciężki klimat aż wylewał się z ekranów monitorów. Kolejne zaś fragmenty rozgrywki przedstawiały elementy z wykorzystaniem wysublimowanych broni palnych. Mogło to sugerować zabawę w gatunku FPS. Błędne myślenie nakręcało spiralę zainteresowania. Ostatecznie okazuje się, że dzieł Ebb Software nie jest ani tym, ani tym. Czymże zatem jest? Najbardziej trafne byłoby określenie jej grą logiczną. Tak, dobrze czytacie – grą logiczną. Tego jest tutaj bez liku. Wszelakich zagadek czy łamigłówek, które trzeba rozwikłać, by popchnąć „fabułę” do przodu.Po omacku
Scorn daje graczowi pełną kontrolę nad ruchami postaci, ale minimalizm, na który postawili twórcy, sprawia, że poruszamy się tu jak dziecko we mgle. Wielokrotnie przemierzamy te same korytarze w poszukiwaniu sposobu na uruchomienie tajemniczych mechanizmów, by ruszyć do kolejnej lokacji. Błądzenie w grze to chleb powszedni. Fajnie, że Ebb Software zmusza gracza do myślenia, do kombinowania. Z czasem jednak jest to nużące i męczące. A to, jak wiemy, prowadzi do tego, że grę odstawimy na półkę "kiedyś tam do ogrania". Ekipa odpowiedzialna za grę nie ułatwia nam zadania, bo nie mamy nawet jednej podpowiedzi, gdzie i co mamy zrobić. Na wszystko musimy wpaść sami, czasami stosując metodę prób i błędów. Na pewno ruszymy nasze szare komórki, ale na relaks nie ma co liczyć. Prędzej skończy nam się cierpliwość albo czas, jaki założyliśmy sobie na odprężającą partyjkę.Hołd dla Gigera i Beksińskiego
Dzieło Ebb Software to ukłon w kierunku twórczości Hansa Rudolfa Gigera. Przede wszystkim jemu zawdzięczamy taką, a nie inną stylistykę. Mix materii organicznej z maszynami z szeroko eksponowaną seksualnością i motywami waginalnymi w grze jest wszechobecny. Trudna scenografia podszyta mocnym podtekstem erotycznym potęguje lęki. W połączeniu z surrealizmem Beksińskiego i monumentalnymi budowlami, w których ten się lubował, daje to doskonały przepis na ohydną, odrażającą klimatem produkcję. To piękno w obrzydlistwie, którego z pewnością doświadczycie, podążając korytarzami w Scorn, robi niesamowite wrażenie. To chyba najmocniejsza strona całej produkcji. Mroczna, umierająca i niekiedy krwawa, ale jednak – najpiękniejsza z tego, co mogliśmy otrzymać. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest dla każdego. Jednych odrzuci, bo przekracza granice przyzwoitości i dobrego smaku. Inni będą z zadowoleniem wczuwać się w setting, pogrążając się wraz z bohaterem w kolejnych poziomach epatujących odrazą.Niewidzialne ściany, niejasne checkpointy
Jednym z najistotniejszych problemów, który strasznie wpływa na odbiór gry, są niewidzialne ściany. Jest ich sporo. O ile czasem pomagają, bo chronią przed upadkiem, o tyle w pewnych sytuacjach potrafią okazać się prawdziwą zmorą, gdy utrudniają nam ucieczkę przed przeciwnikami. W Scorn wrogowie są raczej marginalni, ale to nie oznacza, że musimy ich od razu zabijać. Można przed nimi się chować, uciekać, bawić w kotka i myszkę. Zważywszy, że amunicja jest na wagę złota, lepiej stosować dywersję niż otwarty konflikt. Z miłą chęcią wówczas wskoczyłoby się za jakiś słup, ale się nie da – bo mamy niewidzialną ścianę. Peszek. Giniemy, zaczynamy od… i tutaj wchodzą fatalne checkpointy. System checkpointów, jak wszystko w Scorn, jest jedną wielką niewiadomą. Gra w żaden sposób nie informuje nas o tym, że akurat doszło do nadpisania pliku z grą, więc nie wiemy, ile w przypadku śmierci trzeba będzie nadgonić. Czasami są to tylko minuty, innym razem schodzi nam znacznie dłużej.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj