Scott Pilgrim to popularna seria powieści graficznych kanadyjskiego autora i twórcy komiksów, Bryana Lee O'Malleya, która opowiada o perypetiach tytułowego bohatera, 20-letniego indie rockera z Toronto. Dodatkowy rozgłos zyskała dzięki filmowi z 2010 roku w reżyserii Edgara Wrighta – Scott Pilgrim kontra świat. Po trzynastu latach od premiery filmu aktorskiego platforma Netflix zdecydowała się na stworzenie produkcji animowanej. Przed seansem miałem niemałe obawy co do oprawy graficznej. Być może niektórzy z Was mają podobnie – odstrasza mnie typowe anime, a w takiej stylistyce jest utrzymana nowa produkcja o Scotcie Pilgrimie. Z radością mogę powiedzieć, że wcale mi to nie przeszkadzało. Ba! Oprawa graficzna jest kolejnym składnikiem dodanym do kotła pełnego nawiązań popkulturowych, konwencji i stylów. Dzięki temu całość mocno zyskuje na wyjątkowości. Scott Pilgrim zaskakuje to istna jazda bez trzymanki i gratka dla fanów komiksów, anime, kina i gier. Liczba nawiązań do popkultury momentami jest przytłaczająca w najlepszy możliwy sposób. Wielokrotnie uśmiechałem się w momentach, w których celnie odszyfrowywałem, co serial próbował przekazać podprogowo lub do czego nawiązywał – Edgar Wrong to tylko jeden z wielu przykładów. Dodam, że nie jestem zaznajomiony ani z powieściami graficznymi, ani grami, ani filmem z 2010 roku, więc fani tej serii i poprzednich adaptacji na pewno znajdą coś dla siebie. Historia Scott Pilgrim zaskakuje jest... zaskakująca. Bawi się schematami i konwencjami, często wywracając je do góry nogami. Zdziwiło mnie to, że Scott Pilgrim nie jest w pełni głównym bohaterem tej historii. Na pierwszy plan wychodzi Ramona (w tej roli Mary Elizabeth-Winstead), jego obiekt westchnień. To bardzo ciekawy zabieg, który działa dzięki temu, jak kompetentną i charakterną postacią jest sama bohaterka. Na początku odczuwałem brak sympatycznego, nieco fajtłapowatego Scotta, ale z czasem przestało mi to przeszkadzać. Duet scenarzystów w postaci BenDavida Grabinskiego i autora oryginalnej serii Bryana Lee O'Malleya przedstawił fabułę w ciekawy sposób – momentami jest skomplikowana, ale sama się z tego nabija. Ziarenka prawdy są rozsypywane już od pierwszych ujęć, a konkluzja jest satysfakcjonująca. Całość nie byłaby jednak tak dobra, gdyby nie świetna reżyseria Abela Gongora. Strona wizualna animacji jest mocną zaletą produkcji, ale to wszystkie zabawy w sposobie opowiadania historii i jej przedstawienia na ekranie dodają całości niesamowitego stylu. Zabawa proporcjami ekranu i nawiązaniami stylistycznymi do innych dzieł kina i animacji podtrzymują uwagę widza przez cały czas trwania serialu. A jest on stosunkowo krótki. Dostajemy 8 odcinków trwających (bez intra i napisów końcowych) około 20 minut. To przyjemna, lekka do obejrzenia i dająca masę rozrywki produkcja na jeden wieczór, którą śmiało można obejrzeć ciągiem jak film kinowy. To wszystko to również zasługa dobrze napisanych, bardzo specyficznych i charakterystycznych postaci, które łatwo polubić i zapamiętać, w czym pomaga obsada aktorska; ta sama, która wcielała się w bohaterów w filmie z 2010 roku. Michael Cera w roli Scotta Pilgrima wypada niezwykle sympatycznie i lekko, z miejsca da się polubić tego bohatera. Wycofana, spokojniejsza i przyjmująca rolę detektywa na kilka odcinków Ramona to doskonały materiał na główną bohaterkę. Bardzo dobrze i zabawnie wypadł również Chris Evans w roli gwiazdy Hollywood i jednego z byłych chłopaków Ramony, Lucasa Lee.
Netflix
+9 więcej
Chwilami można odnieść wrażenie, że historia zmierza donikąd, ale na szczęście twórcy znaleźli sposób na zakończenie jej w satysfakcjonujący sposób, dzięki czemu Scott Pilgrim zaskakuje to lekka, przyjemna i ociekająca unikatowym stylem animacja do obejrzenia w jeden wieczór. To absurdalna, szalona jazda bez trzymanki, która dzięki zapadającym w pamięć postaciom gwarantuje kilka godzin dobrej rozrywki (pełnej popkulturowych nawiązań) dla każdego geeka. I chociaż historia wydaje się zamknięta, ostatnia scena sugeruje możliwość powstania kolejnego sezonu, co przy pozytywnym przyjęciu produkcji przez krytyków i widzów wcale nie powinno dziwić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj