Oba odcinki stanowią bezpośrednią kontynuację wątków urwanych w końcówce poprzedniego sezonu. Valentine wszedł w posiadanie Kielicha Anioła, dzięki czemu mógł przystąpić do tworzenia armii. Udało mu się także przeciągnąć na swoją stronę Jace’a, który zmanipulowany, nie wiedział jak postąpić. W Instytucie Clave wprowadziło stan wyjątkowy, a razem z nim kilka zmian, między innymi nowego szefa którym został Victor Aldertree. Fabuła jest konsekwentnie rozwijana i nie można narzekać na nudę, aczkolwiek jej poziom, w niektórych momentach pozostawia wiele do życzenia. Niemal co chwilę z ust różnych bohaterów pada zdanie, iż znajdują się oni w stanie wojny. Zapewne będzie to motyw przewodni tego sezonu, ukazujący rozwój obu stron barykady, czyli Instytutu oraz Valentine’a wraz z armią. Wygląda na to, że główni bohaterowie pozostaną bezfrakcyjni i będą starali się rozwiązać konflikt w jak najbezpieczniejszy sposób. Póki co twórcy starają się zbudować fundamenty pod dalsze wydarzenia z tym związane. Wychodzi to nie najgorzej. Całość została rozpisana w przemyślany sposób, z drobnymi niedociągnięciami, które nie mają realnego wpływu na odbiór tego wątku. Podobnie jak w pierwszej serii, tak i teraz największy problem stanowi główna bohaterka. Nie potrafi ona zaciekawić widza, irytuje niemal w każdej scenie, w której się pojawia, a do tego aktorka ją grająca mocno odstaje swymi umiejętnościami od reszty. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy się doszukiwać zarówno po stronie Katherine McNamary, portretującej Clarissę, jak i po stronie scenariusza. Postać ta została rozpisana po prostu źle, nie posiada odpowiedniej głębi oraz charakteru. Aktorka ma natomiast problem z wykorzystaniem emocjonalnego zaplecza jakie posiada jej bohaterka. Trudność sprawia jej także ukazywanie tych emocji podczas seansu. Tym sposobem centralny filar całego serialu funkcjonuje również jako jego najsłabszy element. W przypadku Jace’a sprawa ma się trochę inaczej. Twórcy nie potrafili nadać temu bohaterowi odpowiedniego wyrazu w pierwszym sezonie, ale tutaj widać wyraźne kroki ku poprawie tego aspektu. Również Dominic Sherwood na ekranie wypada lepiej w tych dwóch odcinkach, ukazując emocje postaci z mniejszą sztucznością i większym zaangażowaniem. Jego wątek prowadzony jest w odpowiedni sposób i potrafi miejscami przykuć uwagę. Oczywiście jeszcze kawałek drogi przed twórcami by doprowadzić to do satysfakcjonującego stanu, ale brnie to w dobrym kierunku. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że w końcu mamy możliwość lepszego poznania Jocelyn, matkę Clary. Ten wątek również posiada swoje zalety jak i wady. Sama bohaterka wydaje się być ciekawa, ze względu na swoje umiejętności, wiedzę i tajemnice. Jednak jej eksploatowanie nie wychodzi już tak dobrze jak się zapowiadało. Twórcy postanowili prowadzić ją w przewidywalny sposób, chyba bojąc się zaryzykować. Niezbyt dobrze wypadają także jej interakcje z córką, które są mało logiczne i rażą sztucznością. Na niekorzyść działają również niezbyt przemyślane działania bohaterki. Najciekawiej zaprezentowany został wątek Magnusa Bane’a, zresztą tak samo jak i w pierwszym sezonie. Teraz jednak pozbyto się drobnych niedociągnięć, które trapiły jego historię i podano nam dopracowany produkt. Harry Shum Jr. okazał się być bardzo trafnym wyborem do tej roli, ponieważ nie ma najmniejszego problemu z ukazaniem tajemniczości oraz złożoności tego bohatera. Przyjemnie się go ogląda za każdym razem kiedy pojawia się na ekranie, nawet w momentach gdy nie robi nic ciekawego. Potrafi wzbudzić zainteresowanie widza oraz sprawia, iż jego los nie jest nam obojętny. W drugim odcinku zapoczątkowano ciekawe połączenie Bane’a z Simonem. Jeżeli twórcy poprowadzą to w odpowiedni sposób, może to być jeden z lepszych wątków najbliższych epizodów. Najjaśniejszym punktem poprzedniej serii był Alec. Matthew Daddario portretujący go, brylował wśród swoich kolegów i koleżanek. Smuci fakt ograniczenia jego roli w obecnych dwóch odcinkach. Na ekranie pojawia się stosunkowo rzadko, nie wnosząc też zbyt wiele. Pomimo tego nadal prezentuje się bardzo dobrze i śledzimy jego poczynania z ciekawością. Umiejętnie ukazano tutaj rozdarcie bohatera z powodu Jace’a oraz Magnusa. Jego relacja z czarodziejem jest rozwijana subtelnie, bez zbędnego pośpiechu. Sprawdza się to tutaj rewelacyjnie, posiadając widoczne emocje. Razem z Aleciem na bok odsunięta została również Isabelle, będąca kolejną ciekawą postacią. Tym razem jej rola została ograniczona do minimum, a pojawiając się nie robi ona nic konkretnego. Jej poczynania nie posiadają istotnego celu, stanowią jedynie uzupełnienie czasu ekranowego. Na pochwałę zasługuje również poprawa w technicznej stronie serialu. Efekty specjalne prezentują się znacznie lepiej niż w poprzedniej odsłonie. Postanowiono ograniczyć ich wykorzystanie, dzięki czemu skupiono się na dopracowaniu tych obecnych na ekranie. Praca kamery nadal jest odrobinę chaotyczna w scenach akcji, powodując lekką dezorientację u widza, aczkolwiek i tutaj zanotowano postęp. Ścieżka dźwiękowa ponownie nie zawodzi, obfitując w ciekawe, nowoczesne brzmienia. ‌Shadowhunters w początkowej fazie drugiego sezonu notuje polepszenie jakości w przypadku wielu elementów, jednak niektóre rzeczy nadal pozostają bez zmian. Największa bolączka jaką stanowiła główna bohaterka, w dalszym ciągu nią pozostaje. Clary irytuje i skutecznie zniechęca do kontynuowania seansu. Na szczęście pozostała część bohaterów prezentuje znacznie wyższy poziom, co w pewnym stopniu niweluje widoczne wady. Twórcy w umiejętny sposób zakreślili główny motyw tego sezonu, przy okazji rozwijając kilka pobocznych wątków. Droga ku lepszemu została rozpoczęta i miejmy nadzieję, że scenarzyści nie zboczą z obranej ścieżki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj