Shameless – Niepokorni” to serial niewątpliwie odważny, który przyzwyczaił widza do mocnych, pokręconych akcji i ordynarnych, wręcz chamskich zachowań. Dlatego oglądając premierę 5. sezonu, można poczuć pewien zawód. Rodzina Gallagherów trochę się uspokoiła, wszyscy są radośni i uśmiechnięci, a choć miło to zobaczyć po drastycznym poprzednim sezonie, to jednak czuć pewien niedosyt. Na szczęście jednak oglądając flirtującą Fionę, zajętego Franka czy zakochanego Lipa, gdzieś pod skórą można poczuć delikatne mrowienie. Bo wygląda na to, że ta cała sielanka to tylko cisza przed burzą. „Shameless” nie byłoby bowiem sobą, gdyby nie zaserwowało widzom porządnej jazdy bez trzymanki. Na razie problemy tylko majaczą na horyzoncie i trudno stwierdzić, który będzie tym głównym, najpoważniejszym dramatem sezonu. A jest z czego wybierać. Fiona po pobycie w więzieniu stara się poukładać swoje życie na nowo. Wiąże się to oczywiście z nowym mężczyzną. Lub mężczyznami. Zdaje się, że będzie to dla niej trudny wybór. Młody, pełen energii rockowy piosenkarz to typ bad boya, a to chyba ostatnia potrzebna jej rzecz. Drugi kandydat - spokojny, ułożony i piekielnie zazdrosny szef - wydaje się z kolei ciut za nudny. Nie zapominajmy również o końcówce poprzedniego sezonu, bo choć w „Milk of the Gods” wątek Steve’a jest całkowicie pominięty, to na pewno stan ten nie potrwa zbyt długo. Cała ta historia o szczęśliwej Fionie nie za bardzo pasuje do koncepcji „Shameless – Niepokorni”, choć wydaje mi się, że twórcy mogliby jej w tym sezonie trochę odpuścić i skupić się na rozterkach innych. Ta biedna dziewczyna chyba dość już wycierpiała i zasłużyła na odrobinę szczęścia. I mimo że wiem, iż to zwyczajnie nie ma prawa się stać, to jednak właśnie tego jej życzę. Poważniejsze problemy mają zdecydowanie Kevin i Victoria, którzy nie radzą sobie z posiadaniem dzieci. Tak duża zmiana w życiu nie podoba się przede wszystkim Vi, która czuje, że jej małżeństwo nigdy nie będzie już takie samo. Dość częsty ludzki dramat pokazany z przymrużeniem oka i komediową nutą to coś, co twórcy „Shameless” opanowali do perfekcji. Buntująca się matka i przewrażliwiony ojciec - ileż razy ta klisza była użyta w telewizji? Nigdzie jednak nie wyglądała tak drastycznie, a jednocześnie tak śmiesznie jak tutaj. Mało tego, w całym tym przerysowaniu problem jest boleśnie wręcz prawdziwy. Być może najprawdziwszy z nich wszystkich.

Jest jeszcze Sheila, moja ulubienica. Najbardziej przerysowana, najbardziej groteskowa, a jednocześnie najukochańsza Sheila, na której barki wciąż spadają coraz to nowe, coraz to bardziej absurdalne problemy. 5 sezon upłynie jej pod znakiem walki z Sammi i (kolejny już raz) na zamartwianiu się o Franka. Tutaj dramatów właściwie nie ma, a przynajmniej nie takich, do jakich przyzwyczaił nas serial. Jest za to dużo komedii. I dobrze, „Shameless – Niepokorni” porusza zazwyczaj poważne tematy, więc luźniejszy wątek jako przerywnik to świetny pomysł. A wykonany w taki sposób to po prostu materiał na osobny serial, choć trzeba przyznać, że Sheila bywała już śmieszniejsza i bardziej zakręcona, ale cóż - widocznie każdy kiedyś musi dorosnąć. Jak już wspominałem, twórcy nie uciekają przed problemami, ba, oni nimi wręcz żyją. „Milk of the Gods” zarysowuje poważny wątek choroby dwubiegunowej Iana, który kontynuowany, na pewno nie będzie należał do łatwych i przyjemnych. Wszyscy zapewne pamiętają postać Moniki, która w ogólnym rozrachunku była bohaterką tragiczną. Trudno stwierdzić, czy przywoływanie tego typu zagadnień to dobry pomysł (to wciąż serial rozrywkowy), trzeba jednak przyznać, że twórcy konsekwentnie dążą do tego, by poruszyć i wstrząsnąć widzem. Czytaj również: „Shameless” zyskuje, „Kłamstwa na sprzedaż” tracą widzów „Milk of the Gods” zawiera wszystko to, za co kocha się „Shameless”. Absurdalny humor, popieprzeni bohaterowie i cała masa niekończących się dramatów mieszają się w idealnych proporcjach, tworząc idealny odcinek zwiastujący idealny sezon. Serial dostał już zamówienie na 6. serię, więc co by się nie działo teraz, możemy być pewni, że rodzina Gallagherów jeszcze powróci i namiesza, a my dalej będziemy mogli dziękować Bogu, że nie jesteśmy nimi, bo prawdopodobnie nie wytrzymalibyśmy nawału problemów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj