Na wstępie trzeba pochwalić scenarzystów, gdyż w You Sold Me The Laundromat, Remember? posłali bohaterów w ciekawe rejony, chociaż Ian został potraktowany wyjątkowo marginalnie. Właściwie to ta odsłona przygód Gallagherów nabiera rozpędu z każdą minutą, zostawiając widza z uczuciem niedosytu, ale przecież od czego są następne odcinki? Pisałem w poprzednich recenzjach, że Shameless musi przyśpieszyć. I tak się stało w tym epizodzie. Bardzo dobrym pomysłem było połączenie wątków Fiony i Kevina. Ten układ nie tylko pozwolił dziewczynie ogarnąć nieład w pralni, lecz także stanowił pierwszy sygnał oczekiwanego pojednania z Veronicą (oraz ukazał najstarszą z rodzeństwa Gallagher w mniej irytującej wersji). Pewnie nie stanie się to w następnym odcinku, ale po raz kolejny można zauważyć, że sytuacja zmierza ku przywróceniu statusu quo, w którym Rosjanka nie jest już częścią rodziny Ballów, a Fiona wraca do łask jako najlepsza przyjaciółka. Biorąc pod uwagę, jak potoczyła się sytuacja – to nie będzie złe rozwiązanie. Bardzo łatwo zrozumieć Kevina i jego wątpliwości odnośnie do Svetlany – tym bardziej że po pozbyciu się męża jej zachowanie stało się bardziej podejrzane. Dobrze zostało zaznaczone też, czemu Veronica nie ma tak dużego problemu z kochanką, w końcu miłość potrafi wiele wybaczyć. Na plus zapisuję stanowczość Kevina, którą zdobył po rozmowie z Fioną. Z takim podejściem jego „walka” z Rosjanką może być bardzo ciekawa. U Lipa też na brak wrażeń widzowie nie mogę narzekać. O ile na początku sezonu (a nawet już na finiszu poprzedniego) nie mogłem uwierzyć w jego problem alkoholowy, tak zachowanie z końcówki odcinka wydało się naturalne. To chyba przez wyznanie chłopaka podczas komisji – w końcu sam uświadomiłem sobie analogię występującą między ojcem a synem. Zaskoczył mnie jednak werdykt, który został ogłoszony na spotkaniu, bo po takich przemowach Iana i Lipa spodziewałem się mimo wszystko, że przywrócą starszego z braci na uczelnię. Aczkolwiek tak się nie stało, więc teraz chłopak będzie się staczał na dno śladem swojego rodzica. Mam co do tego pomysłu mieszane uczucia, gdyż Lip nie zasłużył na taki los, zresztą nikt z bohaterów nie zasłużył. Dobrze przynajmniej, że Sierra dotrzymała słowa i gdy tylko zaczęły się dramaty Gallaghera, to szybko ucięła z nim kontakt. Nie oznacza to jednak, że kochanka Lipa zniknie z serialu, gdyż wciąż może być obecna w życiu Debbie. Ta – o dziwo – nie irytowała w tym odcinku (może poza obowiązkową sceną kłótni z Fioną). Spodziewałem się rozwiązania jej wątku w sposób przedstawiony w serialu, gdy tylko postanowiła zbliżyć się do rodziny Dereka i z wielkim zainteresowaniem obserwowałem jej pokaz naiwności. Teraz mam nadzieję, że będzie walczyła o swoją córkę niczym prawdziwy Gallagher – za pomocą nieczystych chwytów. Oby tylko ograniczyła roszczeniową postawę względem Fiony. Na koniec zostawiłem sobie Franka – największe zaskoczenie tego odcinka. O jego dwulicowości widzowie przekonali się już wiele razy, ale jego upór w polepszeniu relacji z dziećmi jest w tym odcinku godny podziwu. Ojciec rodu bywał już niestrudzony w kontaktach nie tylko ze swoimi potomkami, lecz nie pamiętam, kiedy ostatnio zrobił tyle dobrego dla najbliższej rodziny. Załatwienie lepszej szkoły dla Liama, naprawa ubikacji oraz pralki (chociaż w tym drugim wypadku lepiej pasuje zapis „naprawa”) – aż chciałoby się napisać o jakiejś wewnętrznej przemianie, którą ten bohater przechodzi. Frank to jednak Frank i jestem pewien, że coś jeszcze do końca sezonu zepsuje. You Sold Me The Laundromat, Remember? okazał się odcinkiem udanym. O ile wcześniej liczyłem na poprawę, tak teraz mam nadzieję chociaż na podtrzymanie poziomu, oczywiście nie pogniewałbym się, gdyby poziom już tylko rósł. Nie można niczego wykluczyć, bo chociaż na przestrzeni lat w Shameless niewiele się zmieniło, serial wciąż potrafi zaskoczyć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj