Billy Batson (Asher Angel) jest sierotą. Nigdy jednak nie przestał szukać swojej matki. Dlatego właśnie ucieka z każdego domu zastępczego, do którego  zostaje wysłany. To chłopak, który zawsze sam troszczy się o siebie i nie potrzebuje przyszywanego rodzeństwa. Nic więc dziwnego, że gdy ląduje w kolejnej rodzinie zastępczej, to myśli tylko o tym, by zwiać przy nadążającej się okazji. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy staje w obronie jednej z sierot, Freddyego Freemana (Jack Dylan Grazer). Przez ten czyn pojawia się na radarze pewnego czarodzieja szukającego swojego następcy. W momencie, gdy Warner Bros. przestał ślepo przeć w stronę jednolitego DCU, produkcje o superbohaterach zaczęły mu wychodzić. Shazam! jest niezwykle udanym filmem i to pod wieloma względami. Po pierwsze, świetnie opowiada origin story tej postaci. W bardzo humorystyczny i lekki sposób, ale nie tracąc komiksowego charakteru czy przesłania. Młoda obsada niesie ten film, robiąc to w cudowny, naturalny sposób. Każda postać jest  perfekcyjnie dobrana i zagrana. Powaga świetnie miesza się tu z humorem. Brak w tym przerysowania. Reżyser David F. Sandberg, który wcześniej zaserwował nam Annabelle: Creation, postanowił odrzucić mrok towarzyszący poprzednim filmom DC. Poszedł w bardziej familijny klimat i to się opłaciło. Bohaterzy wbijają nie raz szpilę trykociarzom, którzy już istnieją. Dostaje się zarówno Batmanowi, jak i Supermanowi. I tu dochodzimy do ważnego punktu. Nie jestem przekonany, że Shazam! należy do gasnącego już DCU. Jest to raczej oddzielny film, który po prostu dzieje się w świecie znanym z komiksów DC. Batman, Superman, Flash, Wonder Woman są przez wszystkich znani. W sklepach można znaleźć tonę zabawek z ich podobiznami. Dzieciaki chodzą w koszulkach z logo Aquamana czy plecakami z charakterystycznym S. Nie ma tu jednak nic, co sugerowałoby, że produkcja łączy się z wcześniejszymi losami Człowieka ze stali czy Ligą Sprawiedliwości. Jest to świetnym posunięciem. Nie potrzebujemy kopi MCU, potrzebujemy po prostu fajnych filmów o superbohaterach i to właśnie dostajemy. Zachary Levi to kolejny dobry strzał castingowy. Podobnie jak Jason Momoa jest idealny do roli Aquamana, tak i on świetnie pasuje do Shazama, dzieciaka w cielę dorosłego gościa. Jego talent komediowy bezbłędnie sprawdza się w tej konwencji. Dostajemy bohatera, który jest podekscytowany swoimi mocami. Zachowuje się bardzo racjonalnie jak na nastolatka. Wykorzystuje nowe umiejętności do zabawy i wygłupów. Nie rzuca się od razu do ratowania świata. To zło znajduje jego. Samo do niego przychodzi. Zresztą Mark Strong jako Dr Thaddeus Sivana, czyli zakompleksiony facet chcący za wszelką cenę udowodnić swojemu ojcu, że jest twardy, jest bardzo przekonujący. Zresztą filmowego ojca gra tu John Glover, którego fani mogą kojarzyć z roli Lionela Luthera z serialu Smallville. Przylgnęła do aktora w świecie DC pewna łatka apodyktycznego ojca.  Dr Thaddeus Sivana to świetny czarny charakter, który pokazuje, jak bardzo chciwość może przysłonić nam obraz rzeczywistości. Wybranie tej postaci na pierwszego wroga Shazama to dobrze przemyślane posunięcie. Wszyscy wiemy, że następny na liście będzie Black Adam i fajnie, że potyczka obu panów została odłożona w czasie.
fot. materiały prasowe
+43 więcej
Skazam! podbija serca widzów świetnymi duetami. Zachary Levi i Jack Dylan Grazer to perfekcyjne połączenie. Zafiksowany na punkcie superbohaterów chłopak i dzieciak, który właśnie owym trykociarzem został, wyglądają świetnie na ekranie. Liczne testy, które ta dwójka przeprowadza, by sprawdzić, z jakimi mocami mają do czynienia, zostały tu potraktowane jako aspekt komediowy rodem z Jackass 3D. I nie jest to, broń Boże, zarzut. Jedno jest pewne, Shazam! jest kolejnym filmem ze znaczkiem DC, który pokazuje zmianę kierunku. Bawi się konwencją. Nie jest śmiertelnie poważny. Bardzo często puszcza oko do widza.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj