Komiksów o przygodach Sherlocka Holmesa ze scenariuszami Sylvaina Cordurie’a nazbierało się już kilkanaście i z dużą przyjemnością obserwuje się progres, jaki nastąpił od czasu publikacji pierwszej historii z cyklu, Sherlock Holmes i Wampiry z Londynu. Tym pierwszym tomom brakowało polotu i świeżości, które wydawałoby się powinno zapewnić połączenie detektywistycznej opowieści z nadprzyrodzonymi motywami. Po kilku próbach dopiero w Sherlock Holmes Society scenarzysta wszedł na właściwe tory, proponując szeroko zakrojoną intrygę, która miała ostatecznie doprowadzić do powstania grupy na wzór tej znanej z Ligi Niezwykłych Dżentelmenów czy B.B.P.O.. Sherlock Holmes Society posiada w swoim gronie równie intrygujące postaci ,jakie możemy znaleźć w wyżej wymienionych seriach, nawet jeśli ich przygody nie są w takim stopniu pasjonujące jak w cyklach Alana Moore’a czy Mike’a Mignoli. W najnowszym tomie cyklu nie wracamy już do tematyki zarazy zombie, tak istotnej dla wcześniejszych części. Autor bez zapowiedzi wrzuca nas w nową dla serii scenerię. Oto fabuła wybiega w przyszłość, do 1935 roku, w którym Wielka Brytania jest zupełnie innym państwem niż w końcówce XIX wieku. To największe światowe mocarstwo narzucające innym krajom swoją wolę, a sam świat przedstawiony kojarzy się ze steampunkową stylistyką. Dlaczego nagle znaleźliśmy się w przyszłości? Czy znajdziemy w niej Sherlocka Holmesa? Owszem, Holmes tutaj jak najbardziej jest, tyle że Liam Holmes, syn najsłynniejszego na świecie detektywa. Syn i zarazem bojownik i terrorysta w jednym, który zamierza zmienić układ sił w tym świecie przyszłości. I aby tego dokonać, będzie musiał cofnąć się w czasie i stanąć twarzą w twarz ze swoim ojcem. Teraz już zatem wiemy, dlaczego najnowszy tom serii nosi tytuł Grzechy syna. Fakt, że Liam Holmes jest bojownikiem o słuszną sprawę, nie zmienia tego, że stoi za olbrzymim wybuchem w Birmingham, który jest pokazany na pierwszej stronie komiksu. Wychodzi na to, że syn Sherlocka może być równie skomplikowaną osobowością co genialny detektyw i jeśli dojdzie między nimi do spotkania twarzą w twarz, może być gorąco.
Źródło: Egmont
W tym miejscu pomińmy pytania, skąd i dlaczego w fabule musiał znaleźć się syn Sherlocka Holmesa. Aby uatrakcyjnić historię, komiksowy scenarzysta może pozwolić sobie na kontrowersyjne pomysły, jeśli są one sensownie wykorzystane. A w Grzechach syna, w których pojawia się tematyka podróży w czasie i konfrontacja między zapalczywym potomkiem i genialnym ojcem, te pomysły zapewniają czytelnikom solidną dawkę emocji.  Zresztą tematyka podróży w czasie była już obecna we wcześniejszej dylogii Sylvaina Cordurie’a, zatytułowanej jakżeby inaczej: Sherlock Holmes i podróżnicy w czasie. W Grzechach syna powraca kilka wątków z tamtej historii, ale nawet ci czytelnicy, którzy znają jedynie Sherlock Holmes Society nie powinni się pogubić w fabule niniejszego tomu.
To zresztą nie wszystkie atrakcje, które nas tu czekają. Sherlock Holmes wciąż werbuje nowych członków do swojej grupy i jako kandydat pojawia się w niej pewien wampir, którego znamy jeszcze z pierwszej opowieści o wampirach Londynu. Na okładce zaś widzimy jednego z najbardziej twardych zawodników w Grzechach syna, czyli wyjątkowego żołnierza wysłanego z misją specjalną w przeszłość, który narobi wokół Sherlocka Holmesa wielkiego zamieszania. To co prawda poboczna postać i umieszczenie jej na okładce może dziwić, ale to właśnie jeden z plusów serii Sherlock Holmes Society, której okładki są znacznie bardziej intrygujące i klimatyczne niż te oczywiste z pierwszych dylogii. Podsumowując, w Grzechach syna dostaliśmy jedną z najlepszych fabuł Sylvaina Cordurie'a, która kończy się mocnym cliffhangerem i sprawia, że na kontynuację będziemy czekać niecierpliwie. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że w tej serii strona graficzna raczej nas nie zaskoczy i zawsze będzie się charakteryzować typową dla frankofońskich komiksów realistyczną kreską. Do tego stopnia, że nawet nie zauważamy, że w najnowszym tomie ponownie zmienił się rysownik. Jak widać, dla fabuły o przygodach Sherlocka Holmesa nie jest to tak istotne, ważne, żeby sama historia intrygowała i zapewniała emocje. Co akurat w tym przypadku twórcom się udało.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj