Nie zawsze łatwo jest obejrzeć film z akcją osadzoną w zupełnie innym kraju i mocno skupiającą się wokół problemów, które z naszej perspektywy wydają się mocno odległe. Should the Wind Drop jest jednak dowodem na to, że warto poszerzać ten horyzont i za pomocą filmowego medium możemy zobaczyć większy kawałek świata. Wyjść poza strefę swojego komfortu, dalej niż koniec naszego osiedla lub ulicy - udać się do Górskiego Karabachu, gdzie ludzie łakną normalności. Warto to podkreślić, że nie byłem w pełni świadomy sytuacji geopolitycznej na tym obszarze i napięć między Ormianami i Azerami. Film Nory Martirosyan dzięki temu, że jest bardzo przyziemny i realistyczny, w żaden sposób nie skręca w stronę filmu wojennego, raczej skupia się na życiu ludzi w obliczu wielkich konfliktów. Głównym bohaterem jest Alain, międzynarodowy audytor, który ma ocenić lotnisko w samozwańczej, kaukaskiej republice i zdecydować, czy będzie mogło ponownie przywitać samoloty, czy też nie. Postać głównego bohatera w pewnym sensie staje się - podobnie jak my, widzowie - obserwatorem wydarzeń, kimś bez wpływu na otaczającą tę małą społeczność rzeczywistość. Stara się jak może, żeby dać tym ludziom odrobinę szczęścia i otworzyć ich na świat. Lotnisko w końcu symbolizuje nie tylko normalność, ale też wolność. Reżyserka decyduje się na ukazanie przemiany głównego bohatera poprzez spotkania z miejscowymi. Wszystko oczywiście w granicach prawa. Nie do końca sprawdza się jednak wątek młodego chłopca pracującego poza terenem lotniska. Edgar ma być dziecięcą perspektywą na zaistniałą sytuację, ale to zostaje rozmyte przez tropy fabularne, które nie tworzą większego zaangażowania. Should the Wind Drop pozwala zrozumieć więcej, jeśli chodzi o wspomniany konflikt. Jest także filmem mimo powolnego tempa wciągającym, bo trudno przejść obojętnie wobec sytuacji, w której utrudnia się życie społeczności chcącej żyć normalnie. Bezsensowne konflikty polityczne uderzają w ludzi marzących, chcących od życia czegoś więcej. Widzimy to wspólnie z głównym bohaterem, co jest trochę w pewnych sytuacjach zbyt łopatologiczne, ale niezaprzeczalnie dotkliwe. Nora Martirosyan pokazuje nam świat ludzkich marzeń, które nie mogą zostać zrealizowane, i ludzi pełnych ambicji, żyjących zaraz obok walki toczonej przez wojska i polityków. Ten obraz porusza, ale mimo ogromnej sympatii do bohaterów, tropy fabularne nie przyczyniają się na koniec do wywołania choćby wzruszenia. Dużo tutaj będzie zależało od wrażliwości, która nadrobi drobne niedociągnięcia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj