W epizodzie "Wizytacje" można było wyróżnić trzy główne wątki. Po pierwsze mediów, które "przypadkowo" zwęszyły polityków w klasztorze. Po drugie wielkiego zamieszania edukacyjno-rodzicielskiego u buddystów. A po trzecie miłości w różnym wykonaniu. I na bardzo różnym poziomie.

Najpierw politycy. Do tej pory to byli moi ulubieńcy jeśli chodzi o Siłę wyższą. Trafne rozkładanie rzeczywistości na części pierwsze, obśmiewanie typowości, ukazywanie przywar - tak było wcześniej. I założenie na ten odcinek też nie było głupie - pokazać relację politycy-media, dodatkowo w kontekście zakonu (czyli wiary). Temat, na pierwszy rzut oka, prosty do łatwego i dobrego ogrania. Niestety, w serialu nie wypalił - gorzej, wypadł poniżej przeciętnej. Można przeboleć pewne przerysowanie oraz niedomówienia, jednak brakowało temu wątkowi spójności i logiczności. Bohaterowie, pchani przez twórców, plątali się od jednej niedorzeczności do drugiej (przecież jasna była reakcja franciszkanów!). Może końcowe "pertraktacje o pozycję" były ciut lepsze, ale nie zmienia to faktu, że politycy dziś nie zachwycili. Mocnym punktem wątku była wyłącznie wypowiedź (przed kamerą) siostry Bazylii - kolejny świetny popis gry aktorskiej Katarzyny Żak.

[image-browser playlist="597614" suggest=""]

©2012 TVP1/K. Wellman

U buddystów wybuchła tymczasem nie lada afera - a to za sprawą Ali, Agaty, chemiczki oraz katechetki. Można ją nawet nazwać "moherową wizytacją" (którą mistrz próbował sobie wytłumaczyć poprzez analogie do "aksamitnej rewolucji"). Pomysł nawet słuszny, choć o przewidywalnym zakończeniu. W realizacji wypadł jednak lepiej, niż medialne przygody polityków - przynajmniej w swym przerysowaniu był zabawny. Chociaż do poziomu, który już zdołał sobie serial wypracować wcześniej, daleko, bardzo daleko. I znów najmocniejszym punktem wątku okazała się… Bazylia. Jej końcowe przemówienie było ozdobą całego odcinka, po którym słusznie, za Agatą, można rzec, że siostra to "terminator".

Trzeci wątek skupiał się na problemach sercowych. Prym tu wiedli Kinga i Borys - szczególnie scena "barowa" oraz późniejsza reakcja dzieci była bezbłędna. Również coś na przód poszło w relacji policjant-Urszula (choć tu najlepiej wypadło pisanie horoskopu przez mistrza). A gdzieś w dwóch lub trzech scenach mignął wątek Doroty i Tomasza - na tyle nieprawdziwy, sztuczny i naiwny, że już nie ma sensu nad nim się pastwić.

Serial poleciał w dół dwunastym odcinkiem. Momentami nudne dłużyzny, zbyt wiele oczywistości. Do tego postacie, poza wyjątkami, nie zachwycały. A tutaj finał nadchodzi wielkimi krokami. Czyżby mielibyśmy się za tydzień srogo rozczarować?

Ocena: 5/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj