Silos w kolejnym odcinku nie tylko utrzymuje wysoki poziom, ale też buduje jeszcze większe emocje. Cóż to za serial!
Silos podejmuje kroki, by dobrze nakreślić widzom podziały klasowe, społeczne i polityczne w tym świecie. Dzięki temu widzimy, jak to dokładnie działa, kto może pociągać za sznurki i dlaczego podejmuje takie, a nie inne decyzje. Nic tu nie jest jednoznaczne, bo choć pozornie wiemy, kto jest zły, a kto dobry, to twórcy starają się zbijać nas z tropu i nie dawać prostych odpowiedzi. Na szczęście nie czuć w tym lenistwa i prostego odtwarzania schematów. Nie zrozumcie mnie źle: one w jakimś stopniu są tutaj obecne, ale reżyser
Morten Tyldum nie idzie na łatwiznę i operuje tym w taki sposób, że jego decyzje trafiają w punkt. Dzięki temu też jest cały czas ciekawie i fascynująco. Poznajemy zasady działania tego świata, co jest ważne dla rozwoju historii.
Na ten moment wiemy już, że Juliette Nichols (grana przez Rebeccę Ferguson) jest centralną postacią tej historii. Jednak dopiero ten odcinek dobrze nam ją przedstawia i daje do zrozumienia, z kim mamy do czynienia. To postać wielowarstwowa, intrygująca, z problemami, charakterem i iskrą, która sprawia, że jest wyjątkowa. Rebecca Ferguson – jak zawsze magnetyczna i wyrazista – w wielu momentach świetnie oddaje niuanse różnych warstw psychologicznych tej postaci. To ona właśnie stoi za sukcesem produkcji
Silos. Gdy główna postać ze wszystkimi swoimi cechami i fobiami (woda!) jest tak ciekawa, widzowie śledzą jej poczynania z pełnym zainteresowaniem.
Wątek naprawy turbiny generującej zasilanie w silosie to genialny pretekst do opowiedzenia widzom tego, kim jest Juliette. Doskonale pokazuje jej cechy, bez popadania w patos czy przesadę. Dostajemy pełny obraz kobiety z zasadami, która z uwagi na śmierć ukochanego i wiadomość pozostawioną przez szeryfa stanie się pewnie kluczem do rozwiązania zagadki. Całość została nakręcona wręcz idealnie, bo choć podświadomie wiemy, że wszystko zakończy się dobrze, Tyldum tak prowadzi historię, że napięcie sięga zenitu i trudno oderwać się od ekranu. Sceny naprawy i zaprezentowanie wpływu poszczególnych decyzji na społeczeństwo to najlepsze, co
Silos dał nam do tej pory. Są w tym dobre emocje, które nadają temu serialowi szczególny wyraz.
Kwestia pani burmistrz i zastępcy szeryfa to dość uroczy wątek poboczny. Przez cały odcinek śledzimy ich relację i widzimy, że jest ona głębsza, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Najpierw pokazywane jest to za pomocą drobnych gestów i detali (szkic twarzy pani burmistrz), a potem już otwarcie i dosadnie. Cliffhanger z otruciem polityczki jest dość ciekawy. Po zaprezentowaniu podziałów klasowych i politycznych wydaje się dość oczywisty i naturalny, ale na pewno wpłynie na tempo serialu
– w końcu doszło do zamachu i prawdopodobnie śmierci przywódczyni tej społeczności, więc sprawy nabiorą tempa. Zadanie Juliette w roli stróża prawa stanie się trudniejsze i tym samym ciekawsze. Choć twist wydaje się przewidywalny, to reżyser wyciąga z niego maksimum i sprawia, że czekamy na więcej.
Silos to ciekawy serial, bo Morten Tyldum tak świetnie operuje gatunkowymi zasadami, że produkcja staje się niejednoznacznym miksem różnych podejść i perspektyw. Angażuje jak mało co w ostatnich latach!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h