Po dobrym początku serial Silos złapał zadyszkę w środku. Jednak na koniec sezonu pokazuje ogromną klasę i dostarcza niemal perfekcyjny odcinek finałowy.
W ostatnich dwóch odcinkach serial Silos zaprezentował się ze swojej najlepszej strony. Udało się znaleźć doskonały balans między wysokim tempem zdarzeń a momentami wyciszenia, które jednocześnie wciąż miały duże znaczenie dla fabuły. Słowem - nikt nie marnował czasu i praktycznie każda scena była wartością dodaną.
Sądowym grunt palił się pod nogami ze względu na działania szeryfki, Juliette, która była coraz bliżej odkrycia prawdy. A przynajmniej tak jej i nam się wydawało, bo sama końcówka tego sezonu naprawdę wywołała duże zaskoczenie i jest to miłe uczucie satysfakcji, kiedy cliffhanger przebija wszystkie nasze oczekiwania i teorie.
Zanim jednak doszło do „wyjścia” Juliette z Silosu, mieliśmy zabawę w kotka i myszkę – szeryfka za każdym razem wymykała się śledzącym ją Sądowym, a ci mimo swojego systemu inwigilacji byli bezradni w starciu z jej sprytem. W końcu jednak zaistniało silne poczucie, że każda kolejna scena zbliża nas do fantastycznych rozwiązań i nie inaczej było w przypadku tajemniczego dysku. Najpierw został subtelnie powiązany z wątkiem Juliette i dostaliśmy coś na wzór pożegnalnego nagrania jej chłopaka, George'a Wilkinsa, a potem jeszcze zobaczyła nagranie z pozornie prawdziwym widokiem z monitorów w Silosie.
Istotne w przedostatnim odcinku sezonu było jednak nie tylko odkrywanie tajemnicy, ale też ważna okazała się obecność Juliette w domu Simsa, gdzie zastała jego żonę i syna. Uczłowiecza to postać antagonisty, chociaż tutaj też twórcy zagrali z naszymi przyzwyczajeniami i finalnie Simsa można określić bardziej jako antybohatera, który nie przebiera w środkach i sposobach na zaprowadzenie porządku w Silosie. To jest po prostu Rob, który wykonuje niesamowicie odpowiedzialną pracę i pilnuje trzymania wszystkiego w ryzach.
Silos właściwie na każdym kroku poddaje widza próbie oceniania działań bohaterów pod kątem moralności. Bernard od początku nie kłamał z jednym – bardzo chętnie zszedłby ze sceny i oddałby swoje miejsce komuś innemu, ale musi mieć pewność, że jego Cień będzie na to gotowy. Bo chociaż jest zmęczony tym, co musi robić, to jednak jest przekonany o tym, że ktoś to robić musi. A podejmuje trudne i często okrutne decyzje, jak choćby w przypadku Kyle'a, którego na długie lata zdegradował do pracy w kopalni. Wierzy ślepo w ustanowiony system, który zakłada też karę, ale jednak od wspominanego często buntu do czasów obecnych Silos był względnie uporządkowany. Trudno to zatem jednoznacznie klasyfikować jako coś negatywnego, chociaż słusznie budzi to sprzeciw, biorąc pod uwagę zabawę w Wielkiego Brata i inwigilowanie mieszkańców i ukrywanie przed nimi prawdy na temat położenia, w którym się znajdują.
Kiedy więc przechodzimy do finałowego odcinka, nie mamy wątpliwości, że wszystkie zarysowane od pierwszego odcinka wątki zostaną tutaj nawet jeśli nie domknięte, to otrzymamy pakiet informacji w pełni satysfakcjonujący. I tak jest w przypadku nagrania z prawdziwym widokiem na przestrzeń pokazywaną przez monitory w Silosie. Wyjście Juliette na powierzchnię jest niesamowicie emocjonujące i wiedząc, co działo się z wcześniej wychodzącymi postaciami w pierwszych odcinkach, czekamy na rozwiązanie sytuacji naszej bohaterki. I odkrywamy rzecz, której ja osobiście się nie spodziewałem (oczywiście nie znając literackiego oryginału) – piękny obraz nie był wcale prawdą, ale kłamstwem pokazywanym po to, by wychodzący zdecydowali się na czyszczenie. Hełm bohaterki manipulował do tego celu obrazem, więc mieliśmy mistrzowsko napisane i podane kłamstwo w kłamstwie z piękną puentą. Gdy kamera odjeżdża na szerszy plan, widzimy też, że Silosów jest znacznie więcej i jeśli zastanawialiście się, co jeszcze można opowiedzieć w zapowiedzianym 2. sezonie, to to chyba w najlepszy możliwy sposób wzmaga głód oczekiwań.
Jednocześnie trzeba docenić, że igranie z tym, co było prawdą, a co nie, skutecznie napędzało działania bohaterów. Juliette w pewnym momencie mówi wprost, że „nie boi się” wyjścia na powierzchnię, bo zaczęła wierzyć, że cały ten system oparty na inwigilacji i propagandzie mógłby ukryć przed ludźmi niewygodną prawdę. Jednoznaczne sądy okazały się jednak błędne, a postać została postawiona przed brutalną weryfikacją. Właściwie od momentu złapania Juliette do wyjścia bohaterki mogliśmy czuć to samo co ona. Drogę ku prawdzie i wolności, natomiast jej obecne położenie może mieć fatalne skutki dla istnienia gatunku ludzkiego. Sytuacja jest zatem wyjątkowa i kapitalnie nakreślona i choćby dla tej końcówki sezonu warto obejrzeć Silos. Za nami stosunkowo nierówna odsłona, która po świetnym wprowadzeniu złapała mocną zadyszkę w środku i na nowo ożywiła się pod koniec. Jest to jednak mimo wszystko wielka niespodzianka z kawałem dobrego aktorstwa i wyjątkowym klimatem.