Akcja rozpoczyna się od dziwacznego wyścigu statków, z którego nic nie wynika, gdyż chwilę później oba okręty spotykają się przy pobliskiej wyspie. Okazuje się, że tematem odcinka będzie hazard pokazany w najgorszej z możliwych form.
Gdy widzimy przywódcę obcego statku, można bez problemu złapać się za głowę z zażenowania. Jest nim człowiek ubrany w strój przypominający amatorskie teledyski rapowe - ma nawet kaptur i mówi niczym raper z siedmiu mórz. Mamy przygody Sinbada, serial fantasy, który powinien trzymać się realiów epoki, w której jest osadzony. Magia, potwory - to dodatek, ale gdy twórcy na siłę próbują wpychać do fabuły uwspółcześnione wątki, których realizacja woła o pomstę do nieba, to już jest przesada.
[image-browser playlist="600500" suggest=""]©2012 Sky 1
Kiedy bohaterowie docierają do centrum gier, jest tylko gorzej. Naszym oczom ukazuje się kasyno stylizowane na Las Vegas, a w tle atakuje nas elektroniczna muzyka. Jeśli ktoś jeszcze do tej pory miał oczekiwania względem jakiegokolwiek klimatu fantasy, to w tym momencie prysły one niczym bańka mydlana. Pojawienie się szefów-bliźniaków w wariacji współczesnych garniturów to tylko kwintesencja amatorszczyzny.
Oczywiście nie jest to pierwszy raz, gdy tego typu seriale próbują sięgać do współczesności i stylizować wydarzenia na coś z czasów nam obecnych. Widzieliśmy to wiele razy w "Xenie" i "Herculesie", ale różnica polega na tym, że tam było to interesujące, a tutaj jest kiczowate.
[image-browser playlist="600501" suggest=""]©2012 Sky 1
"Sinbad" nie ratuje się ani scenami akcji, ani aktorstwem. Obsada prześciga się w osiągnięciu nowego poziomu karykatury swojego bohatera, który tylko na papierze wydaje się ciekawy. Prym wiedzie naturalnie Sinbad oraz jego arcy wróg grany przez Naveena Andrewsa. Czarownica pomagająca w odnalezieniu Sinbada wygląda i zachowuje się jakby została wyjęta z kiepskiej kreskówki.
"Sinbad" okazuje się wielkim rozczarowaniem. Nie ma klimatu przygody, nie ma przyjemnej rozrywki, a czas spędzony przed ekranem staje się męczarnią. Szkoda, bo nawet z małym budżetem, "Sinbad" miał potencjał na dobrą produkcję.
Ocena: 1/10