Powyższe paradoksalnie jest największą zaletą komiksu i elementem, dzięki któremu warto po Skorpiona sięgnąć. Gdy opowieść skupia się na motywach akcji i awanturniczych wątkach charakterystycznych dla konwencji płaszcza i szpady, robi się dość stereotypowo i nieco archaicznie. Kiedy jednak twórcy eksplorują kwestie historyczne ubarwione fantazyjnymi intrygami, od razu lepiej się to czyta. Wątek przewodni staje się ciekawy, więc wertujemy kolejne strony, nie mogąc się doczekać rozwiązania. Działa to na podobnej zasadzie co niesławny Kod da Vinci – mimo że zdajemy sobie sprawę, że w ogólnym rozrachunku obcujemy z dyrdymałami, to nie możemy powstrzymać się przed dalszą lekturą. Akcja komiksu toczy się w XVIII-wiecznym Rzymie. Jego bohaterem jest Armando Catalano kryjący się pod pseudonimem Skorpion. Dlaczego Skorpion? Okazuje się, że mężczyzna ma na ramieniu znamię rzeczonego pajęczaka. Do tego jest diabelnie przystojny, nieziemsko odważny i niebywale szarmancki. Kobiety stoją w kolejce do jego sypialni, a mężczyźni z zazdrością łypią na jego wyczyny. Armando jest też nieprzeciętnym oszustem/złodziejem. Dostarcza bogaczom z Rzymu święte relikwie, które nie zawsze są tym, czym się wydają. Wkrótce wchodzi w konflikt z przedstawicielami potężnych rodów, które od wieków rządzą światem. Okazuje się też, że pochodzenie Skorpiona związane jest z głęboko skrywanymi tajemnicami chrześcijaństwa, które bohater chce odkryć. Szybko trafia więc na wojenną ścieżkę z Kościołem.
Egmont
Pierwszy tom serii komiksowej Stephena Desberga koncentruje się przede wszystkim na tytułowej postaci. Autor przedstawia ją nam jako awanturnika, którego rys charakterologiczny jest znamienny dla przyjętej konwencji. Idealny wojownik, szarmancki mężczyzna i zuchwały złodziej – dość klasyczna postawa, która dziś już nieco trąci myszką. Do tego dochodzi dość przedmiotowe traktowanie kobiet. Należy zaznaczyć, że ich wizerunek w recenzowanym komiksie jest dyskusyjny. Większość z nich to klasyczne damy w opałach, czekające w półnegliżu, aż Skorpion je ocali, a następnie posiądzie. Nawet cygańska zabójczyni, psująca nieco krwi głównemu bohaterowi, zostaje szybko sprowadzona do podobnej roli. Powyższa konwencja na pewno nie każdemu przypadnie do gustu, jednak od dawien dawna tak wyglądają schematy fabularne obranego gatunku. Jeśli lubimy przygodowe opowieści z cyklu płaszcza i szpady, to zapewne przymykamy oko na taki sposób przedstawiania w nich kobiet.
Konwencja konwencją, ale czy Skorpion jest w ogóle interesujący? Mamy tu do czynienia z czymś, co balansuje pomiędzy opowieścią superbohaterską (nasz protagonista w niezwykły wręcz sposób radzi sobie z przeciwnikami) a wspomnianym wcześniej Kodem da Vinci czy Wahadłem Foucaulta (z naciskiem na ten pierwszy tytuł). Nie chodzi oczywiście o poziom artystyczny, a meritum historii. Strony przedstawiające ekwilibrystyczne popisy Skorpiona rodem z Assasin’s Creed przeplatają się z bardziej treściwymi motywami, w których kreowane są spiski, a Kościół katolicki coraz bardziej pogrąża się w ciemności. Finalnie jest to po prostu opowieść o walce dobra ze złem, z tym że po jasnej stronie mocy stoi słodki drań, będący raczej kimś pokroju Tony’ego Starka niż Steve’a Rogersa.
Egmont
Graficznie Skorpion nie dostarcza fajerwerków. Kreska jest dość klasyczna, kolorystyka barwna, a całość wyróżnia się właściwym przedstawieniem specyfiki tamtych czasów. Ubiór mieszkańców Rzymu czy ówczesna architektura bogate są w szczegóły. Widać to zarówno wtedy, gdy nasz bohater przemieszcza się po dachach domostw, trafiając do wytwornych arystokratycznych komnat, jak i wówczas, gdy naprzeciwko niego stają złowrodzy, zbrojni mnisi, których kostiumy budzą zarówno respekt, jak i niepokój. Nie powinniśmy traktować Skorpiona jako albumu historycznego, ale wydaje mi się, że zadbano tu o pewnego rodzaju realizm w oddawaniu kultury tamtych czasów. Skorpion spodoba się przede wszystkim fanom literatury płaszcza i szpady oraz tym, którzy lubią historie o tajnych stowarzyszeniach, od dawien dawna kierujących losami świata. Warto zapoznać się z komiksem również dla samego protagonisty. Jest on barwną i dającą się lubić postacią, a charyzmy mogłoby mu pozazdrościć wielu współczesnych superbohaterów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj