Dla wszystkich fanów Virgin River czy Doktor Hart mamy nowy serial. Może Słodkie Magnolie są trochę gorsze jakościowo, ale to nadal przyjemna produkcja dla widzów, którzy chcą spędzić miłe godziny przed ekranem.
Słodkie magnolie to historia trzech kobiet w średnim wieku z miasteczka Serenity. Maddie to matka trójki dzieci, którą zostawia mąż po tym, jak nawiązuje on romans z młodą pielęgniarką i spodziewa się z nią dziecka. Dana Sue jest właścicielką uwielbianej w miasteczku restauracji, po rozstaniu z mężem próbującą wychowywać samotnie dorastającą córkę. Helen zaś jest wziętą prawniczką, której coraz bardziej doskwiera samotność i pragnienie posiadania dziecka. Cała trójka spotyka się ze sobą od czasu do czasu, aby wylać – dosłownie i w przenośni – z siebie gorzkie żale.
Myślę, że sam opis serialu już wprost mówi, do kogo ta produkcja jest skierowana. I jeśli tego typu serialu szukacie do obejrzenia, to się nie zawiedziecie, po prostu. Spełnia wszystkie wymogi tego gatunku. Ma ciekawych, przyjemnych bohaterów z w miarę przyziemnymi problemami (mówimy jednak o klasie średniej wyższej, więc ich finanse to trochę inna bajka), lecz jednocześnie te problemy nie powodują, że widz zakończy oglądanie odcinka smutny i przygaszony. Żaden z przedstawionych bohaterów nie jest w gruncie rzeczy zły. Jasne, podejmują złe decyzje, ale to nadal sympatyczni ludzie, którzy po prostu się zagubili. Największa plotkara w mieście głęboko cierpi. Paskudny zdradzający mąż zaczyna rozumieć, co robił źle. Kochanka męża po prostu chce mieć rodzinę. Więc nawet jeśli na początku ktoś może wydawać się skończonym draniem, później okazuje się, że rzeczywiście wcale taki nie jest . Ale serial mówi wprost: będzie dobrze. I parafrazując słowa bohaterki: burze są cały czas, ale tak samo tęcze. I ta myśl, że gdzieś tam w końcu będzie ta tęcza, daje nadzieje. Myślę, że to idealny serial właśnie na teraz, nawet jak nie lubicie tego gatunku. Jasne, może jest zbyt cukierkowaty, ale warto sobie przypomnieć, że i nas ta tęcza czeka.
Najmocniejszą stroną serialu jest właśnie to, że u każdego bohatera pokazuje drugie oblicze. Jasne, bohaterowie irytują, zwłaszcza główne postaci. Tylko tak jak Maddie jest denerwująca na początku, jej rolę potem szybko zajmuje Dana Sue, ale to da się wybaczyć. Cieszę się jednak, bo od początku pokazywali, że kochanka męża Maddie, Noreen, to tak naprawdę dobra dziewczyna. Tak samo Bill, czyli były mąż – a przynajmniej pod koniec pokazuje próbę poprawy.
Do aktorstwa również nie mogę się zbytnio przyczepić. Młodzi aktorzy grają ładnie, dorośli doskonale wiedzą, w jakiej produkcji występują i jak mają przez to wcielać się w swoje postaci. Jedynie, niestety, odstaje od nich Jamie Lynn Spears. Na początku może wydawać się, że po prostu taka jest jej bohaterka. Jednak gdy młodsza siostra księżniczki pop powinna ma z siebie mocniejsze emocje, kończy się to fiaskiem. Widać to zwłaszcza przy bardzo sztucznej scenie, gdy na ławce mówi do swojego brzucha.
Jeśli chodzi o samą fabułę, każdy odcinek mija szybko, ale gdy widz bardziej się zastanowi nad tym, co widział na ekranie, okazuje się, że niewiele się wydarzyło. Najbardziej rozwinęła się Maddie, czyli główna bohaterka. U Dany Sue działo się sporo, ale dopiero pod koniec sezonu widać było jakąkolwiek ewolucję w jej zachowaniu. Helen zaś jak zaczęła, tak skończyła i nie jestem do końca pewna, czy cały wątek z jej byłą miłością był potrzebny. Może lepiej by wyszło, jakby twórcy zdecydowali się skupić na rozbudowywaniu jej relacji z pracownikiem Dany Sue. Jako że ta sugestia romansu pojawiła się, a potem szybko została urwana, by powrócić pod sam koniec.
Słodkie magnolie to przyjemny serial, trochę gorszy od zeszłorocznego Virgin River, jednak fanom tego serialu i Doktor Hart powinien przypaść do gustu. Ja polecam – nie spodziewajcie się niczego genialnego, ot, taki przyjemny serialik do polepszenia humoru. Ma kilka głupotek, jednak bądźmy szczerzy, są one jako tako do wytłumaczenia.