Decyzja Eileen z cliffhangera poprzedniego odcinka jest niebywale zaskakująca i zarazem niedorzeczna. Dlaczego kobieta wybiera pierwotną wersję "Bombshell", zgadzając się z każdym argumentem Jerry'ego, którego tak szczerze nienawidzi? Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to właśnie ona nakazała dramaturgowi wprowadzić poprawki do musicalu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ta irracjonalna decyzja nie zostaje podbudowana żadnymi faktami i argumentami, które mogłyby usprawiedliwić tę sprzeczność. Może odkrycie spisku Jerry'ego trochę rozrusza Eileen i ponownie zobaczymy postać, która w tym odcinku gdzieś zniknęła.
[image-browser playlist="593375" suggest=""]
©2013 NBC
Takim sposobem Derekowi kończy się cierpliwość. Gdy Tom zaczyna się rządzić, a Jerry podejmować kolejne dziwaczne decyzje, on ma tego powyżej uszu. Dość zaskakujący zwrot akcji z jego odejściem z "Bombshell" - trudno było się czegoś takiego spodziewać. Fakt, produkcja miała problemy, ale nic nie sugerowało tego, że się zwolni. Chęć pomocy młodym twórcom musicalu pokazuje nam, jak Derek zmienił się przez te kilka odcinków; jak te problemy z oskarżeniami o molestowanie oraz kłopoty z pracą nad "Bombshell" na niego wpłynęły. Staje się on bardziej interesująca postacią, która zdecydowanie wzbudza więcej sympatii.
Sam "Hit List" również przeżywa chwilowe trudności, w których główną rolę odgrywa Jerry. Akurat fakt, że Karen nie może zagrać w innym musicalu, wydaje się oczywisty i zrozumiały. Nie przekonuje reakcja Jimmy'ego, któremu wyraźnie zależy na Karen, ale przez dezinformację nie próbuje zrobić odpowiedniego kroku. Reaguje on zbyt gwałtownie, arogancko i agresywnie. Z jednej strony lubi Karen, ale nie potrafi zrozumieć, że pomimo swojej sympatii dla nich, kobieta nie będzie zaprzepaszczać swojej największej szansy, o którą ciężko walczyła. Z drugiej - gniew jest zrozumiały, przyćmiewa jego osąd i nie daje dojść do głosu rozsądkowi. Brak jednak w tej reakcji większej wiarygodności, przez co sprawia raczej negatywne wrażenie - Jimmy powinien wyglądać na bardziej skonfliktowanego, a pokazują nam go w roli dziecka, któremu zły producent zabrał łopatkę z piaskownicy.
Najmniej interesujący jest wątek Ivy i jej kostiumowego musicalu. Rozumiem, że twórcy chcieli nam przedstawić tę gwiazdę Hollywood w kontraście dla Rebeki z poprzedniego sezonu, tylko że nie jest to w ogóle ciekawe, a Sean Hayes nie jest zabawny nawet kiedy próbuje. Ratuje go tylko postać Ivy, która walcząc o dobre recenzje tragicznej produkcji, daje z siebie wszystko (scena występu przed prasą) i dąży do osiągnięcia celu zgodnie z radą Dereka. Może jeszcze ten wątek się rozwinie, ale póki co - nie jest najlepszy.
[image-browser playlist="593376" suggest=""]
©2013 NBC
Jeden występ może naprawdę się podobać - scena z duetem Karen-Jimmy nosi ze sobą niezwykłe emocje oraz znakomitą zabawę wokalem. W tym momencie da się dostrzec niezłą chemię pomiędzy aktorami, która może rozwinąć się w coś interesującego. Dobrze wypada również solowa piosenka Karen, wykonana podczas warsztatów. Twórcy pokazują nam wszechstronność, prezentując nam jeden utwór w dwóch aranżacjach. Obie brzmią świetnie.
Smash generalnie trzyma w miarę równy poziom w drugim sezonie, nadal prezentując się o niebo lepiej w porównaniu do poprzedniego. Dobra zabawa z muzyką na wysokim poziomie.
Ocena: 7,5/10