Obsadzenie w roli Leigh Conroy (matki Ivy) jednej z najbardziej uznanych broadwayowskich gwiazd - Bernadette Peters - to strzał w dziesiątkę. Peters perfekcyjnie oddaje to, co taka postać powinna ze sobą nieść, a przede wszystkim ma typową musicalową manierę w głosie, która nadaje scenom niezwykłych emocji. Mowa o duecie Leigh i Ivy, który jest jednym z najbardziej poruszających momentów w historii Smash. Niesamowita dawka uczucia poprzez piękny i prawdziwy tekst, dobrą muzykę i umiejętne wykorzystanie wokalu. Przy tej scenie może zakręcić się w oku łza.

Relacja Leigh i Ivy również dodaje próbom kolorytu oraz humoru. Najpierw kilka scen, w których Ivy jest jeszcze w szoku, może porządnie rozbawić, by potem niebywale emocjonować. Świetna równowaga pomiędzy jednym a drugim. I ta nutka zaskoczenia, gdy Ivy mówi Tomowi, że nie są już przyjaciółmi. Sam nie wiem, co myśleć - z jednej strony na pewno można zrozumieć rozgoryczenie Ivy (dobrze wiemy, jak relacja z matką ją męczy), z drugiej jednak to przecież Tom - człowiek, który zawsze był jej poplecznikiem. Trudno sobie wyobrazić teraz scenariusz, w którym Ivy traktuje Toma w sposób przedmiotowy, zawężając kontakty tylko do zawodowych.

[image-browser playlist="592517" suggest=""]©2013 NBC

W końcu poznajemy przeszłość Jimmy'ego, chociaż nowe informacje jakoś szczególnie nie są zaskakujące, a rzekłbym nawet - oczekiwane. No, może poza finałowym wyjawienie tego, że nie jest tym, za kogo się podaje. Jest to dość ryzykowny zabieg, który ma szansę rzucić Smash na tory mało poważnego serialu. Oby twórcy mieli na to jakiś rozsądny pomysł. Cieszy fakt, że Jimmy w końcu przestaje irytować swoim egocentrycznym podejściem do życia. To, że słucha drugiego człowieka, zamiast rzucać się i negować każdy argument, jest czymś, na co czekałem od dawna. Wspaniale też, że pogłębia się jego relacja z Derekiem. W końcu reżyser pokazuje swoje bardziej ludzkie oblicze. Wbrew pozorom jest to kluczowe dla dalszej fabuły, bo pogodzenie panów może jedynie mieć kolosalny wpływa ich musical.

Świetnie wygląda prezentacje "Hit List" dla sponsorów. Karen na swoim standardowym poziomie, ale to jej współlokatorka w końcu błyszczy. Dotychczas jej rola w serialu była marginalna, wręcz epizodyczna, aż w zeszłym odcinku pokazała pazur. Jej prezentacja numeru z "Hit List" wpada w ucho i cieszy oko.

Smash pokazuje swoje największe zalety - emocje, dobry humor i bohaterów, których perypetie śledzi się z nadzwyczajną ciekawością.

Ocena: 8/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj