Sukces postaci Wędrowycza jest niezaprzeczalny. W ciągu 16 lat istnienia na łamach opowiadań i książek Andrzeja Pilipiuka stał się czymś więcej niż tylko bohaterem literackim - stał się produktem. Jakub to już nie tylko książki - to cała machina promocyjna z nim związana: od specjalnych wydań, poprzez wszelkiego rodzaju gadżety, na sporym ruchu fanowskim kończąc. W związku z premierą najnowszego, siódmego tomu przygód Wędrowycza, zadałem sobie pytanie, ile jeszcze w nim jest dobrej zabawy, jak za dawnych lat, a ile komercji? Zwłaszcza, że dwa ostatnie wydania z nim związane - słaby "Homo bimbrownikus" oraz trochę rozczarowujące "Dobić dziada" - nie zachwyciły. Czy "Trucizna" zmazuje te kiepskie doświadczenia?

Z czystym sercem oraz umysłem niezmąconym bimbrem oznajmiam, że tak. Andrzej Pilipiuk, po niezbyt udanej przygodzie z wersją "powieściową", wraca do formy opowiadań. Jak i do dobrej formy pisarskiej.

Licencja na pędzenie

"Trucizna" zawiera dwadzieścia opowiadań. Z tego powodu nie są one długie, ale nie można odmówić im treściwości. Liczonej nawet w promilach. Oczywiście, jak to w procesie destylacji bywa, czasem wyjdzie coś słabszego. Nie wszystkie opowieści całkowicie upijają dobrą zabawą tudzież nie mącą na tyle, żeby całkiem przenieść czytelnika w inny stan świadomości. Czasem brakuje w ich bukiecie tego ostatecznego akcentu, tego finałowego posmaku. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to Jakub Wędrowycz. I kiedy trzeba, naprawdę potrafi dać kopa.

Pilipiuk w swej pisarskiej aparaturze znów miesza sprawdzone składniki. Jakub W. to ciągle degenerat społeczny, genialny egzorcysta i do tego swego rodzaju filozof. Nie stracił nic na swoim uroku osobistym - ciągle jest mało przewidywalny, ciągle chce dokonywać czynów niesamowitych. Z likwidacją Bardaków włącznie. Do tego kompan Semen (w "Truciźnie" jakoś zniknęli pozostali kamraci) - stary kozak porównujący wszystko do czasów cara. A do tego najwierniejszy przyjaciel Jakuba, który często gasi swą erudycją. No i przy tym też kolejny filozof.

Książce nie można odmówić porządnego zacieru fabularnego - każde opowiadanie to osobny pomysł, z którego Pilipiuk stara się wydestylować coś nowego. Nawet jeśli jest to pomysł już dobrze znany - jak chociażby likwidacja wampirzycy czy podejrzany czarny punkt na drodze - to i tak podczas konsumpcji czuć tę świeżość. Nie wspominają o naprawdę "świeżych" zagraniach - jak chociażby ciekawy sposób ukarania wrednego nauczyciela czy dziwne pole siłowe w… kształcie kobiecych piersi.

Konsumując "Truciznę" nie sposób nie wyczuć też posmaku ironicznego podejścia do rzeczywistości: czy to tej obecnej, czy to tej przeszłej, czy nawet mitycznej. Nie rzadkie są zabawy intertekstualnością (kto by się spodziewał Czarodziejki z Księżyca!), ZUSowi też się często obrywa. Niektóre złote myśli Jakuba i Semena (jak chociażby kilka razy zaznaczona definicja emeryta) ze śmiałością mogłyby trafić do podręczników (adeptów bimbrownictwa, egzorcyzmów czy dobrej zabawy). Nie wspominając, że uważny "pilipiukoholik" bez problemu wyczuje mnóstwo aluzji do innych produktów "Wielkiego Grafomana". Czy nawet jego samego (ale to już w świecie Wędrowycza nie dziwi).

Bimbrownik którego pokochaliśmy

Twórczość Andrzeja Pilipiuka ma bardzo wielu krytyków, jak i zwolenników - czy to wśród czytelników, czy to wśród innych pisarzy. Często zarzuca mu się, że jest wyrobnikiem, że jego literatura to "disco-polo". Od czego sam autor nie ucieka - w wywiadach przyznaje się do tego, że jest bardziej rzemieślnikiem niż artystą. To po "Truciźnie" widać. Nie jest to książka, która rozważa głębokie prawdy życiowe. Nie jest odkrywcza technicznie. Jest produktem masowym, który dostarcza czytelnikowi przede wszystkim rozrywkę. Ale rozrywkę na poziomie. I do tego czytaną (a tyle się mówi o upadku książki…).

Wszystkich tych, którzy są fanami Jakuba, "Trucizna" nie rozczaruje. I zapewni przy tym kapitalną zabawę. Krytycy zaś, nieprzychylni Wielkiemu Grafomanowi, na pewno będą narzekać i szukać dziury w całym. Takie ich prawo.

Wszak nie każdy musi lubić ten specyficzny zapaszek bimbru wydobywający się z kart przygód Wędrowycza.

[image-browser playlist="597721" suggest=""]

©2012 Fabryka Słów

Autor: Andrzej Pilipiuk

Liczba stron: 350

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Wydano: 2012

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj