12 sierpnia w kinach zadebiutuje nowy film Woody’ego Allena - Śmietanka towarzyska. Tymczasem zapraszam do zapoznania się z bezspoilerową recenzją.
Każdy, kto chociaż w znikomy sposób interesuje się kinem, nie może nie znać Woody’ego Allena. Ten amerykański reżyser i scenarzysta to jeden z najbardziej płodnych twórców i rok w rok mamy okazję cieszyć się jego nowym filmem. Po ostatnim, średnio udanym
Nieracjonalnym mężczyźnie, Allen powraca z komediodramatem
Café Society. Na szczęście powraca w swoim najlepszym stylu.
Lata 30. XX wieku. Bobby to wrażliwy idealista i romantyk, który wyrywa się ze swojego małego świata i wyrusza do Hollywood, by zakosztować życia pełnego blichtru i ogrzać się w cieple gwiazd przemysłu filmowego. Pod swoje skrzydła bierze go wujek, agent wielu sław, i jego sekretarka, Vonnie, która pomimo życia w wielkim świecie nie została przez niego zepsuta. Bobby z miejsca zakochuje się w dziewczynie, ale o jej względy będzie musiał powalczyć. Przed chłopakiem otwiera się całkiem nowy, fascynujący świat.
W
Śmietance towarzyskiej Allen korzysta ze wszystkich swoich ulubionych elementów: narracji głoszonej zza kadru, cynizmu, humoru, obśmiewania powierzchowności, wiary we wszelkie bóstwa, ukazywania przewrotności ludzkiego losu. Film określono już jako „the best of Woody Allen” i faktycznie można przychylić się do takiej interpretacji. Wszystko to, co zaprezentował, już gdzieś w jego innych dziełach widzieliśmy, a mimo tego udało mu się uzyskać efekt świeżości.
No url
Allen jest doskonałym obserwatorem życia oraz ludzi i w
Śmietance towarzyskiej udowodnił to po raz kolejny. Jest wnikliwy i stawia właściwe pytania, a czyni to z lekkością, której można mu zazdrościć. Błyskotliwe i inteligentne dialogi zapadają w pamięć i skłaniają do przemyśleń, mimo że równocześnie są zabawne. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam w kinie, tak często śmiejąc się w głos. Teraz, kilka godzin po seansie, wciąż się zastanawiam nad tym, co reżyser miał do powiedzenia, i wciąż dochodzę do nowych wniosków. Cenię sobie filmy, które mają na mnie taki wpływ.
Na ekranie oglądamy interesujących bohaterów, którzy łączą w sobie różne sprzeczności i są nieoczywiści. Nawet postacie drugoplanowe mają mocno zarysowane osobowości. Jesse Eisenberg czuje się w kadrze Allena jak ryba w wodzie i potrafi budować przyciągającą chemię zarówno z Kristen Stewart, jak i z Blake Lively. Świetny jest także Steve Carell. Reżyser wyciągnął ze swoich aktorów wszystko, co w nich najlepsze. Bohaterowie dają się lubić, mają w sobie pewną miękkość i zwyczajnie wzbudzają empatię.
Śmietanka towarzyska to film niezwykle czarujący, pełen pięknych kadrów i fascynującego klimatu, który pochłania od pierwszej minuty. Allen po raz kolejny pokazuje, że to samo życie jest najciekawszą rzeczą, która może spotkać człowieka. Piękne wrażenie burzy jedynie fakt, że film wygląda na zakochany w sobie tak bardzo, iż jego ego ledwo mieści się na ekranie. Cóż jednak zrobić, skoro ta pewność siebie jest uzasadniona?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h