Sniper Elite III: Afrika to trzecia część serii o popularnym snajperze amerykańskiego Biura Służb Strategicznych (OSS). Bohater jest dopiero u progu swej kariery wojskowej - akcja gry cofa nas w czasie o kilka lat przed wydarzeniami ze "Sniper Elite: Berlin 1945" oraz Sniper Elite V2. Zatem według chronologii część najnowsza przedstawia najstarsze wydarzenia z interesującej kariery wojskowej snajpera Karla Fairburne’a.
Zadanie będącego na początku wojskowej kariery snajpera jest banalne – ma pomóc oddziałom alianckim w udaremnieniu niemieckiego planu stworzenia nowej śmiercionośnej broni, która może przechylić szalę zwycięstwa na rzecz państw Osi. Fabuła generalnie jest zgodna z przebiegiem historii w rzeczywistości, ale w ogólnym rozrachunku wychodzi dość sztampowa. Oczywiście lekkie odstępstwa względem oryginału się znalazły, by gra była bardziej atrakcyjna do odbiorcy, choć twórcom niespecjalnie udało się odmienić ogólne wrażenie. Fabuła jest największą bolączką Sniper Elite III: Afrika i sporym minusem, który należy wytknąć developerom.
Seria zmieniła teatr działań wojennych oddając graczom afrykańskie połacie pełne piasku, lokalnej roślinności, ruin budynków i mnóstwa członków armii Wehrmachtu do wymordowania. Oczywiście jest to lekkie wyolbrzymienie, bo wcale nie musimy zabijać wszystkich napotkanych na obszernych mapach niemieckich żołnierzy, możemy przemknąć obok nich, ale zdecydowanie większa frajda jest wówczas, gdy snajperką możemy takiego delikwenta namierzyć i zastrzelić oglądając przy tym, jak pocisk wystrzelony z naszego M1 Garand przeszywa ciało wroga gruchocąc przy tym jego kości i siejąc rozpustę w organach wewnętrznych. Mechanika gry, która jest solą całej serii "Sniper Elite", nie zmieniła się zbytnio w stosunku do tego, co oferował wydany przed dwoma laty Sniper Elite V2. W trójce mamy jednak do czynienia z większym ukłonem w kierunku osób, które preferują skradanie ponad walkę w otwartym konflikcie. Zresztą nawet arsenał, który zawiera kilkanaście rodzajów różnego uzbrojenia (od karabinków snajperskich, poprzez pistolety i karabiny maszynowe, a kończąc na minach, grantach i tym podobnych) niejako zmusza nas do tego, żeby nad kolejnym ruchem nieco pogłówkować. Chwała twórcom za to, że oddali w ręce graczy możliwość szybkiego zapisania stanu gry, bo punkty kontrolne, w których gra automatycznie zapisuje rozgrywkę są mocno od siebie oddalone i jedna śmierć może spowodować, że niejednokrotnie do zaliczenia będzie kilkadziesiąt minut rozgrywki. Tak, kilkadziesiąt. Bo chociaż misji jest mało, bo raptem tylko osiem, to ich przejście nawet na normalnym poziomie trudności potrafi zająć ledwie dwie czy trzy godziny. To rzecz jasna czas orientacyjny przy korzystaniu z ekwipunku prawdziwego snajpera - pistoletu z tłumikiem, karabinu snajperskiego i lornetki.
Tą ostatnią obserwowałem przedpole i tagowałem przeciwników (na wyższym poziomie trudności nie można oznaczać wrogów), a następnie próbowałem dotrzeć do snajperskiego gniazda, gdzie pod osłoną odgłosów lecącego nisko samolotu, czy burzy, albo nawet nierównej pracy prądnicy czy też silnika ciężarówki próbowałem "czyścić" całą mapę z wrogów. Dopiero później zajmowałem się zadaniami, jakie zleciło mi dowództwo OSS. Każda z misji oprócz celów nadrzędnych oferuje kilka misji pobocznych oraz kilkanaście przedmiotów do odszukania. Twórcy często korzystali z możliwości wydłużenia rozgrywki poprzez dokładanie kolejnych głównych zadań od wykonania, kiedy już wykonaliśmy te pierwsze, zlecone na przedmisyjnej odprawie.
W Sniper Elite III: Afrika nie mogło zabraknąć klasyka serii, czyli x-ray kill-cam. W najnowszej odsłonie postarano się o to, aby było on jeszcze bardziej realny. Next-genowe wydanie gry obrazuje dokładnie, jak rozpadają się w drobny mak organy wewnętrzne, jak miażdżone są kości, jak pękają gałki oczne. Takich miejsc, które mają swoje unikatowe kill-camy jest w grze mnóstwo, by wymienić chociażby strzał w krocze, który notabene nagradzany jest pucharkiem. Również wroga będącego w grupie można zlikwidować jednym strzałem – wystarczy wypatrzeć, który z nich ma za paskiem granat i w niego strzelić. Efektem końcowym jest oglądanie w zwolnionym tempie, jak przeciwnicy znikają w drobny mak po wybuchu detonowanego granatu. Możemy w grze stosować wiele pułapek zarówno w formie defensywy, dywersji albo w ofensywie. Miny, pułapki z liną i granatami – możliwości jest naprawdę sporo. Mnie najbardziej przypadło do gustu ustawianie miny w pobliżu powalonego przed kilkoma sekundami przeciwnika. Przenosimy ciało w widoczne miejsce i obok niego stawiamy ładunek wybuchowy, potem tylko zwabiamy rzutami kamienia kolejnego wroga i obserwujemy całą akcję z oddali.
Wspomniałem już, że tylko jedna broń w grze ma tłumik, zatem radzić sobie trzeba inaczej. Prawda jest taka, że karabiny w Sniper Elite III: Afrika to farsa – są głośne, posiadają mało amunicji i trudno przy korzystaniu z nich o celność. Snajperka jako podstawowa broń bohatera sprawdza się za to idealnie, jednak trzeba używać jej z rozwagą tak, aby warunki atmosferyczne czy inne odgłosy zagłuszały wystrzał. W przeciwnym wypadku zwrócimy na siebie uwagę pozostałych członków wrogiego oddziału i trzeba będzie ewakuować się w inne miejsce na obszernej mapie. Ot, taka zabawa w kotka i myszkę z Niemcami.
Podobać może się również konstrukcja etapów, które chociaż rozgrywają się mniej więcej na tym samym terenie, są mocno zróżnicowane. W jednej misji mamy do czynienia z olbrzymimi połaciami otwartego terenu, w innej skaliste podłoże pełne kamyków i odłamanych fragmentów większych skał, które stanowią naturalną osłonę przed wścibskim okiem wroga oraz jego kulami. Teren do zbadania w całej grze jest bardzo duży, co daje wiele możliwości, jednak o otwartym świecie nie mamy co mówić. W dalszym ciągu jest to hermetycznie ograniczona mapa, które oferuje kilka rodzajów podejścia. Graficznie nowa odsłona przygód snajpera Fariburne’a prezentuje się nieźle - gra w next-genowyn wydaniu wygląda bardzo dobrze, ale z pewnością nie jest to najładniejszą produkcją, w jaką miałem okazje grać na PS4.
Chociaż tytuł przede wszystkim skierowany jest do jednego gracza, znajdziemy w niej całkiem przyjemny tryb rozgrywki wieloosobowej. Bez ogródek mówiąc najlepszy tryb, jaki znajdziecie w grze to kooperacja, która pozwala na zaliczenie misji fabularnych z innym graczem. Co dwóch snajperów w misji, to łatwiej. Kolejnym interesującym trybem, z jakim nie miałem jeszcze do czynienia, jest ten polegający na wypatrywaniu błysku lunety snajperskiej i tagowaniu odszukanych przeciwników snajperowi, którego zadaniem jest ich wyeliminować. Oczywiście druga strona również składająca się z realnych przeciwników ma identyczne zadanie. Może nie jest to najbardziej dynamiczny multiplayer w historii, ale z pewnością jest on godny odnotowania i wypróbowania.
Sniper Elite III: Afrika nie tylko utrzymuje poziom, jaki został nam zaoferowany przy okazji poprzedniej części, ale także podnosi poprzeczkę nieco wyżej. Progu, który obawiam się, że już ta seria nie będzie w stanie pokonać... Bo co jeszcze można zaimplementować do i tak dobrej gry? Odcinanie kuponów nie jest najlepszym rozwiązaniem. Minusem może być jedynie fakt, że trzeba mieć iście snajperską cierpliwość. Czasem dochodzimy do miejsca, w którym zdajemy sobie sprawę, że już to widzieliśmy. Mniej więcej po połowie misji przychodzi kryzys, gdyż nic się nie dzieje nowego i cały czas powtarzamy tą samą sekwencję: odszukaj, zlikwiduj, ucieknij. Kilkanaście godzin spędzone ze Sniper Elite III: Afrika uważam za dobrze spożytkowany czas. Snajper szeregowy Michał Czubak odmeldowuje się. Bez odbioru.
PLUSY:
+ x-ray kill-cam,
+ przemyślana mechanika rozgrywki,
+ realistycznie odwzorowana balistyka (szczególnie na wysokich poziomach trudności, gdzie wiatr i inne czynniki wpływają na tor lotu pocisku),
+ "otwarty" charakter rozgrywki,
+ fabularny tryb kooperacji,
+ multiplayer, którego warto spróbować.
MINUSY:
- momentami kiepskie SI wrogów,
- brak wciągającej fabuły,
- powtarzalność rozgrywki.