Gdyby zadać sobie pytanie, co starożytność oferuje pisarzowi, który chce sięgnąć po historie z tego okresu, możliwe, że odpowiedź wiązałaby się z pewnymi ukonstytuowanymi legendami funkcjonującymi na granicy mitu. Walka dobra ze złem, niezłomne postawy ludzkie, wartości cenione ponad życie – przykładów takich historii jest mnóstwo, wystarczy tylko poszukać w źródłach i puścić wodze fantazji. Sokół spartański jest oparty na takiej opowieści, która brzmi nieprawdopodobnie, fantastycznie, ale jednocześnie może służyć za kanwę do pięknej opowieści o odważnych wojownikach, ceniących honor ponad wszystko. Jak ta powieść odzwierciedla te jakże szczytne założenia? Sprawdźmy. Powieść co do zasady skupia się na losach najemnego oddziału greckiego służącego w armii perskiej. Kiedy po śmierci króla jego synowie stają się wrogami, Grecy posłusznie wykonują rozkazy swojego wodza i stają do walki tam, gdzie ich wezwano. Niestety, chociaż na polu bitwy okazali się niezwyciężeni, cały oddział, wraz z towarzyszącymi im cywilami, musi uciekać z serca Persji w kierunku Morza Czarnego. Przeprawa, zwana „Marszem Dziesięciu Tysięcy”, to morderczy wyścig z czasem, wrogiem oraz własnymi słabościami. W założeniu powieść rysuje się ciekawie – jest konflikt na śmierć i życie, jest braterstwo, trudy polityki oraz zwykłego żołnierskiego życia. Rozprawy dotyczące pieniędzy niezbędnych do utrzymania armii bywają równie interesujące jak opisy bitew, intrygi zaś są obecne nie tylko na dworze królewskim, ale też wśród oficerów. Jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że Conn Iggulden trochę stracił z oczu to, co najbardziej chciał opisać i dopiero z czasem, gdy fabuła mu na to pozwoliła, wrócił na właściwy kurs. Bo tak naprawdę grecki oddział nie jest kluczowym elementem powieści tak długo, dopóki nie zaczynamy obserwować heroicznej próby wydostania się z wrogiego terenu. Nawet greccy bohaterowie są nieco odsunięci na drugi plan w pierwszej części książki. Czytelnik zaczyna powieść będącą opisem krwawego konfliktu dynastycznego, by na ostatnich stronach obserwować już tylko rozpaczliwy pochód. Nie ma żadnej klamry narracyjnej, zmiana głównych bohaterów następuje tak, jak wygodniej autorowi, a najciekawsza część zajmuje najmniej miejsca.
Źródło: Rebis
Jednym z zawodzących elementów Sokoła spartańskiego są bohaterowie, których przemiany następują niejednokrotnie w sposób niezrozumiały. Tissafernes, będący z początku na pozór wzorem nauczyciela dla młodego księcia, nagle i bez ostrzeżenia przemienia się w gnuśnego dworzanina, złośliwego dla osób stojących niżej od niego w hierarchii. Greccy oficerowie są wykuci z kamienia i poza imionami nie mają odróżniających ich cech osobowości. Artakserkses chyba przechodzi najbardziej logiczną przemianę, ale też niezbyt przypomina samego siebie z początku powieści.
Sokół spartański nie jest całkowicie złą powieścią, jest w niej niesamowita historia, nie tak szeroko znana jak Termopile czy Maraton. A jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że mogła to być powieść lepiej skonstruowana, z ciekawymi bohaterami i wywołująca emocje u czytelnika. Jednak nie potrafi ona w obecnej postaci porwać czytelnika, by ten przeszedł tysiące mil w Imperium Persji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj