Czasami bitwę rozstrzyga jeden cios. W starożytnym świecie jedna armia budziła największy respekt wśród wrogów. Oto jej historia. Rok 401 p.n.e. Król perski Artakserkses rządzi imperium rozpościerającym się od Morza Egejskiego po północne Indie. Jego władza jest absolutna. Kiedy Cyrus Młodszy, brat wielkiego króla, chce sięgnąć po koronę, u jego boku stają elitarne oddziały Spartan, których dziadowie i ojcowie polegli pod Termopilami i ginęli w wojnach peloponeskich. Jednak bitwę można wygrać – lub przegrać – jednym ciosem. Książę Cyrus przegrywa. A kiedy opada kurz, grupa Spartan zostaje zdana na własny los w sercu wrogiego imperium. Daleko od domu, otoczeni przez nieprzyjaciół, powierzają swój los młodemu żołnierzowi, Ksenofontowi, uczniowi Sokratesa. Ich długa droga do domu przejdzie do historii jako „marsz dziesięciu tysięcy„. Pisarstwo Conna Igguldena sprawia, że postaci z odległej przeszłości ożywają i stają się nam bliskie, a ich losy angażują nas tak, jakby rozgrywały się współcześnie, na naszych oczach. „Sokół spartański” to jedna z najlepszych historycznych epopei przygodowych, doskonale opisuje okrucieństwo dawnych czasów, bohaterstwo i dziką żądzę krwi.
Premiera (Świat)
16 czerwca 2020Premiera (Polska)
16 czerwca 2020ISBN
978-83-8062-503-7Polskie tłumaczenie
Piotr KuśLiczba stron
328Autor:
Conn IgguldenGatunek:
HistorycznaWydawca:
Polska: Rebis
Najnowsza recenzja redakcji
Gdyby zadać sobie pytanie, co starożytność oferuje pisarzowi, który chce sięgnąć po historie z tego okresu, możliwe, że odpowiedź wiązałaby się z pewnymi ukonstytuowanymi legendami funkcjonującymi na granicy mitu. Walka dobra ze złem, niezłomne postawy ludzkie, wartości cenione ponad życie – przykładów takich historii jest mnóstwo, wystarczy tylko poszukać w źródłach i puścić wodze fantazji. Sokół spartański jest oparty na takiej opowieści, która brzmi nieprawdopodobnie, fantastycznie, ale jednocześnie może służyć za kanwę do pięknej opowieści o odważnych wojownikach, ceniących honor ponad wszystko. Jak ta powieść odzwierciedla te jakże szczytne założenia? Sprawdźmy.
Powieść co do zasady skupia się na losach najemnego oddziału greckiego służącego w armii perskiej. Kiedy po śmierci króla jego synowie stają się wrogami, Grecy posłusznie wykonują rozkazy swojego wodza i stają do walki tam, gdzie ich wezwano. Niestety, chociaż na polu bitwy okazali się niezwyciężeni, cały oddział, wraz z towarzyszącymi im cywilami, musi uciekać z serca Persji w kierunku Morza Czarnego. Przeprawa, zwana „Marszem Dziesięciu Tysięcy”, to morderczy wyścig z czasem, wrogiem oraz własnymi słabościami.
W założeniu powieść rysuje się ciekawie – jest konflikt na śmierć i życie, jest braterstwo, trudy polityki oraz zwykłego żołnierskiego życia. Rozprawy dotyczące pieniędzy niezbędnych do utrzymania armii bywają równie interesujące jak opisy bitew, intrygi zaś są obecne nie tylko na dworze królewskim, ale też wśród oficerów. Jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że Conn Iggulden trochę stracił z oczu to, co najbardziej chciał opisać i dopiero z czasem, gdy fabuła mu na to pozwoliła, wrócił na właściwy kurs. Bo tak naprawdę grecki oddział nie jest kluczowym elementem powieści tak długo, dopóki nie zaczynamy obserwować heroicznej próby wydostania się z wrogiego terenu. Nawet greccy bohaterowie są nieco odsunięci na drugi plan w pierwszej części książki. Czytelnik zaczyna powieść będącą opisem krwawego konfliktu dynastycznego, by na ostatnich stronach obserwować już tylko rozpaczliwy pochód. Nie ma żadnej klamry narracyjnej, zmiana głównych bohaterów następuje tak, jak wygodniej autorowi, a najciekawsza część zajmuje najmniej miejsca.
Jednym z zawodzących elementów Sokoła spartańskiego są bohaterowie, których przemiany następują niejednokrotnie w sposób niezrozumiały. Tissafernes, będący z początku na pozór wzorem nauczyciela dla młodego księcia, nagle i bez ostrzeżenia przemienia się w gnuśnego dworzanina, złośliwego dla osób stojących niżej od niego w hierarchii. Greccy oficerowie są wykuci z kamienia i poza imionami nie mają odróżniających ich cech osobowości. Artakserkses chyba przechodzi najbardziej logiczną przemianę, ale też niezbyt przypomina samego siebie z początku powieści.
Sokół spartański nie jest całkowicie złą powieścią, jest w niej niesamowita historia, nie tak szeroko znana jak Termopile czy Maraton. A jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że mogła to być powieść lepiej skonstruowana, z ciekawymi bohaterami i wywołująca emocje u czytelnika. Jednak nie potrafi ona w obecnej postaci porwać czytelnika, by ten przeszedł tysiące mil w Imperium Persji.