Twórcy nie zwalniają w końcówce sezonu i trzymają wysoki poziom, prezentując tym razem odcinek nieco spokojniejszy, acz nie pozbawiony akcji i niespodzianek. Muszę przyznać, że byłem mocno zaskoczony podstępem, jaki Spartakus zaserwował rzymianom. Schwytanie Tyberiusza w zasadzkę doprowadziło do całkiem przyjemnych wydarzeń, które są niejako ukłonem w kierunku poprzednich sezonów. Chodzi mi oczywiście o igrzyska, choć tym razem oprawcy zamienili się z ofiarami miejscami. Co ciekawe, mimo niesprzyjających warunków oraz miejsca, te zawody miały więcej estymy oraz wzbudziły więcej emocji niż te organizowane w Kapui. Duża w tym zasługa energicznie kibicujących buntowników, a i operatorzy kamer zrobili swoje.
Kilka osobnych słów należy się walkom, które był naprawdę dobrze zrealizowane. Aż łezka w oku się zakręciła, kiedy zobaczyłem starych gladiatorów ponownie w akcji na sławetnym piasku areny. I choć może te starcia był nieco przesadzone, to jakże miłe dla oka. "Ten, który sprowadził deszcz" nie krył uciechy z zabawy, jaką mógł sobie i widzom zafundować. Wreszcie walkom została oddana należna cześć, a nie jak w ostatnich odcinkach, kiedy polegały one tylko na zabijaniu. Przypomniano pierwotny sens tego wydarzenia - miało bawić i sprawiać przyjemność. Ważnym aspektem była również zamiana ról. Oglądanie rzymian jako tych, którzy dostarczają rozrywki, to zaiste niecodzienny widok. Co prawda jest to tylko mała zadra na honorze przed ich wielkim tryumfem, jak mówi historia, ale bardzo ważna dla całego serialu, bowiem podkreśla dynamikę, jaka zaszła pomiędzy bohaterami.
[image-browser playlist="592492" suggest=""]
©2013 STARZ Entertainment, LLC
Równie ciepło przyjąłem ukazanie oddania czci poległym, tak po stronie rzymskiej, jak i buntowników. Wydarzenia te zostały ukazane naprawdę z klasą i podkreślone poprzez właściwie dobraną ścieżkę dźwiękową. Szczególnie ogromne wrażenie robi scena wieńcząca odcinek, kiedy to tłum przywołuje imię Kriksoss nad palącą się jego głową w blasku nocy. Czuć, że ta śmierć wywołała niepohamowane uczucie zemsty.
Swoje pięć minut miały również przemowy. Tu brylował oczywiście Spartakus. Miło, że są one krótsze i bardziej treściwe niż w poprzednim sezonie, oraz że jest ich mniej, dzięki czemu słucha się ich dużo milej. Przy okazji zauważyłem, że już zdążyłem się przyzwyczaić do Liama, który zastąpił Andy’ego w głównej roli i choć może nie jest to ta sama charyzma w odgrywaniu postaci, to mimo wszystko sprawdza się nieźle. Cieszę się naprawdę, że to on, a nie inny aktor, odgrywa obecnie Spartakusa. Mam jednak nadzieję, że za tydzień podczas finału chociaż w napisach końcowych zostanie wspomniany Withfield, który na zawsze pozostanie w naszych sercach.
[image-browser playlist="592493" suggest=""]
©2013 STARZ Entertainment, LLC
Warto również zauważyć, że wreszcie zakończono konflikt na linii Tyberiusz-Cezar. W najprostszy możliwy sposób, ale jednak. Tym samym ostatecznie potwierdzono spin-offa, którego stacja STARZ planuje od dłuższego czasu. Oczywiście wyżej wymieniona dwójka doczekała się kilku świetnych scen, przede wszystkim dobrych pod względem dialogowym. O ile pierwsza z nich w obozie to przygrywka, to już druga podczas śmierci Tyberiusza jest poezją dla widza. Mimika twarzy obu bohaterów, wymiana zdań - to po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy. W tej jednej scenie, kiedy ginie pierworodny syn Marka, zawarta jest cała dynamika dwóch skłóconych ze sobą bohaterów.
Spartacus utrzymuje niebywale wysoki poziom w końcówce sezonu i daje widzom to, za co pokochali serial, przypominając wcześniejsze serie i niejako składając im hołd. Nieco bardziej statycznym odcinkiem pokazuje zarazem, że ta produkcja to nie tylko seks i walki, ale także braterstwo i miłość, którym niestraszna jest śmierć. Stanowi bardzo dobre przygotowanie na przyszłotygodniowy finał.
Ocena: 8/10