Ludzkość od zawsze fascynuje się opowieściami z gatunku „Co by było, gdyby…”. Powieść Spisek przeciwko Ameryce autorstwa Philipa Rotha przedstawia alternatywną rzeczywistość i pomimo tego, że powstała w 2004 roku, wciąż nie straciła na aktualności. David Simon postanowił zekranizować to dzieło dla HBO w formie sześcioodcinkowego serialu i stworzył kolejną produkcję, która zachwyca, a przede wszystkim daje do myślenia. Z perspektywy rodziny Levinów, amerykańskich Żydów z Newark, obserwujemy zmiany na scenie politycznej w Stanach Zjednoczonych  w czasie II wojny światowej. W tej alternatywnej rzeczywistości Franklin Roosevelt przegrywa wybory prezydenckie z popularnym pilotem Charlesem Lindberghem, który słynie ze swoich ksenofobicznych i populistycznych przekonań. Jego zdaniem II wojna światowa jest wyłącznie problemem Europy i nie należy się w nią mieszać. Jedynymi osobami, które myślą inaczej, są Żydzi, a ich zdanie się nie liczy, bo nie są pełnoprawnymi obywatelami w jego oczach. Lindbergh nie ma żadnych moralnych problemów z tym, by spotkać się z Hitlerem i uścisnąć mu dłoń, czy zaprosić do Białego Domu Ribbentropa. Za jego rządów Ameryka z symbolu wolności dla wszystkich zamienia się w kraj autorytarny. Fani powieści od razu zwrócą uwagę na zasadniczą zmianę, jaką wprowadzili David Simon i Ed Burns podczas pisania scenariusza. Otóż w książce obserwowaliśmy wszystko z perspektywy siedmioletniego Philipa, który próbował zrozumieć, co się wokół niego dzieje. Chłopak nie rozumie, czemu ojcu coraz częściej puszczają nerwy, a mama coraz rzadziej się uśmiecha. W zamian dostajemy pełniejszą historię pokazywaną z perspektywy każdego z członków rodziny, czyli głowy rodziny Hermana Levina (Morgan Spector) pracującego w ubezpieczeniach, Elizabeth (Zoe Kazan) – matki opiekującej się domem, sprawiającego ciągle problemy kuzyna Lavina (Anthony Boyle), dwóch synów oraz siostry Elizabeth, Evelyn (Winona Ryder), opiekującej się starszą matką oraz romansującą na boku z cenionym rabinem (John Turturro). Jest to kakofonia różnych głosów,  które łączą się w jeden krzyk przerażenia i niepewności. Dzięki temu zabiegowi Simona dostajemy pełen obraz życia obywateli w kraju, który powoli zmierza w kierunku faszyzmu.
fot. HBO
Nagle bowiem okazuje się, że obywateli można dzielić na tych „naszych” i „nie naszych”. Nagle ktoś wpada na poroniony pomysł, że Żydów trzeba asymilować, bo inaczej doprowadzą do destabilizacji społecznej i zamieszek, że będą jątrzyć i podjudzać uczciwych obywateli przeciwko władzy. Nagle okazuje się, że jedni emigranci są lepsi od innych. David Simon już w Kronikach Times Square udowodnił, że potrafi znakomicie przenosić widza w minione lata i ukazywać mu świat, którego nie znał. Tym razem nie tyle go przedstawia, co kreuje, ukazując jak szybko otaczająca nas rzeczywistość może zamienić się w koszmar. Jak nienawiść potrafi szybko kiełkować i zatruwać umysły ludzkie, popychając do bestialskich czynów. Simon nie ogranicza się tylko do jednej klasy społecznej, pokazuje nam pełne spektrum klas, udowadniając, że strach i nienawiść potrafią opanować każdego bez względu na status finansowy czy wykształcenie. W tłumie wszyscy tracimy rozum. Mimo tego, że historia dzieje się w czasach II wojny światowej, problemy i mechanizmy polityczne są w cały czas aktualne. Spisek przeciwko Ameryce w przerażająco realistyczny sposób ukazuje sytuacje, w której dany obywatel zostaje przez swoje państwo uznany za wroga tylko dlatego, że przynależy do jakieś grupy emigrantów. W jednej chwili ludzie, których znałeś i których uznawałeś za przyjaciół, zaczynają się od ciebie odwracać lub udają, że cię nie znają. Nie robią tego z obawy o swoje bezpieczeństwo, ale dlatego, że pod wpływem propagandy zmienili nagle swoje poglądy. Ich racjonalne spojrzenie na świat zostało przesłonięte przez mowę nienawiści. Przyjmują pewne wiadomości za prawdziwe bez poddawania ich pod wątpliwość, nawet gdy brzmią niedorzecznie. Coś wam to przypomina? Kiedyś w serialu Newsroom Aarona Sorkina postać grana przez Jeffa Danielsa wygłosiła kwestię, że „Ameryka kiedyś była najlepszym krajem na świecie, ale już od dawna nim nie jest”. I tak właśnie zaczynają myśleć bohaterowie Spisku przeciwko Ameryce. Kraj, który był dla nich symbolem spełnienia marzeń, zamienił się w istny koszmar.
fot. HBO
Nowa produkcja HBO nie jest serialem, który co chwila będzie nas zaskakiwał zwrotami akcji czy szybkim tempem opowieści. Tu bardziej chodzi o obserwowanie ewolucji postaci pod wpływem wydarzeń politycznych i społecznych. Twórcy chcą, by widz poddał obraz wewnętrznej analizie i starał się odpowiedzieć sobie na pytanie, jak można było temu przeciwdziałać oraz jak sam zachowałby się w danej sytuacji. Co by się stało, gdyby nasze bezpieczne i w miarę wygodne życie zostało nam nagle odebrane, bo komuś się tak podobało. David Simon znów stworzył wspaniały serial, w którym zebrał świetną obsadę. Pod względem obsadowym nie ma tutaj słabych ról. Każdy z aktorów wykorzystuje powierzoną przez reżysera szansę i buduje pełnokrwiste postaci, których zachowanie wywołuje u widza różne emocje. Pary w tym dramacie zostały idealnie dobrane. Mało kto by pomyślał, że duet Ryder-Turturro będzie tak dobrze prezentować się na ekranie. Dla mnie jest to największe odkrycie w tym serialu. Do tego dochodzi jeszcze idealnie dobrana muzyka i perfekcyjne kostiumy oraz zdjęcia. Krótko mówiąc, Simon znów dostarcza nam produkcję na najwyższym poziomie. I nie ma się co oszukiwać, Spisek przeciwko Ameryce nie będzie takim megahitem stacji jak Wielkie kłamstewka czy promowany teraz wszędzie Westworld, ale jest to niewątpliwie serial pierwszoligowy, który należy obejrzeć. Znając życie, pewnie zostanie doceniony po latach, jak to było w przypadku Prawa ulicy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj