Kolejny odcinek kusi nas od samego początku nieco większym tempem akcji. Od pierwszych minut skupia się na Bonnie i od razu staje się wiadome, że nie będzie to najłatwiejszy orzech do zgryzienia. Scenarzyści postanowili przede wszystkim zabrać widzów do korzeni relacji pomiędzy nią a Annalise i we flashbackach tłumaczą ich wspólne i jakże bolesne początki. Cofamy się aż do roku 2002, kiedy to Bonnie zeznawała w sądzie w sprawie o gwałt i molestowanie, jakich doświadczała przez lata. Jej historia, brutalna i mroczna, sporo wyjaśnia na temat jej obecnego charakteru. Uświadamia też, jak bardzo pokręcony jest jej związek z Annalise. To coś więcej niż relacja pracodawca - pracownik. Nie można nazwać tego ani przyjaźnią, ani nawet chorą zależnością. To właśnie Annalise broniła gwałciciela Bonnie w sądzie lata temu i, niestety, wygrała dla niego sprawę. Annalise postanowiła jednak zadośćuczynić Bonnie i dała jej nie tylko pracę, ale i przyszłość. Nic więc dziwnego, że bohaterki tak żywo na siebie reagują, a ich dotychczasowa relacja była pełna silnych, o ile nie nawet skrajnych emocji. Stanowi to brakujące ogniwo układanki i pozwala w końcu trochę lepiej zrozumieć motywy bohaterów. Rzuca to również nieco inne światło na obecne wydarzenia. Konflikt pomiędzy Annalise i Bonnie sięga o wiele głębiej niż praca zawodowa. Dzięki temu zdecydowanie mocniejszego wyrazu nabierają sceny z pierwszego odcinka, w którym i Bonnie zostaje zwolniona z kancelarii Annalise. Wszystko to razem wzięte pokazuje, że serial ma jeszcze co nieco do zaoferowania, a jego fabuła stara się być przemyślana na wyrost, niż jak to bywa w obczywajókach, pisana by rozwiązywać jedynie aktualne problemy bohaterów. Na duże uznanie zasługują sceny w pokoju terapeuty, w których to Bonnie doświadcza swoistego rodzaju katharsis. Moment, w którym złamała się emocjonalnie i wyznaje swoje uczucia do Annalise, jest bardzo dobrze odegrany. Poraz kolejny aktorka Liza Weil wcielająca się w postać Bonnie, udowodniła, że jest w stanie udźwignąć dramatyczne sceny i dodając tym samym nieco energii do serialu. Jest wiarygodna w tym co robi, a dzięki temu sama jej postać, mimo że niekiedy bywa gorzej rozpisana scenariuszowo, daje się ostatecznie lubić. Serial próbuje też w końcu trochę zaskakiwać swoich widzów. Największą niespodzianką odcinka jest sojusz Annalise i Connora. Wątek Connora od samego początku sezonu kuleje i wydawał się być bez większego sensu. Psychiczna degradacja mężczyzny, rodzaj depresji i lekkomyślności wcale nie służy w odbiorze jego postaci. Młody adwokat, szukając u swojej byłej mentorki rodzaju odkupienia za winy, zostaje zaproszony do współpracy nad sprawą, którą obecnie żyje Annalise. Biorąc pod uwagę wcześniejszą nienawiść Connora do niej, jest to niespodziewany obrót spraw. Podobny element zaskoczenia miała nieść ze sobą wieść Laurel na temat wątpliwego ojcostwa jej dziecka. Ponowna zgadywanka czy to Frank czy Wes wraca na tapetę, poddając pod spekulacje wydarzenia poprzedniego sezonu. Czy to się sprawdzi? Równie dobrze może się okazać, że nie ma to za specjalne większego znaczenia. Serial dalej idzie w zaparte jeśli idzie o sposób prowadzenia fabuły. Odcinek leci swoim osobnym rytmem, ale mimo wszystko powolnymi krokami zbliżamy się sugerowanych, katastroficznych wydarzeń. Kolejny puzzel układanki trafia na swoje miejsce, a wyliczanka który z bohaterów nie leżał trupem w pokoju hotelowym ma się w najlepsze. Szkoda tylko, ten wątek z przyszłości zajmuje dosłownie jedną, końcową scenę. Ani to nie wzbudza oczekiwanej ciekawości, ani nie stanowi żadnego rodzaju nagrody za dotrwanie do końca epizodu. Da się również zauważyć, że atmosfera How to Get Away with Murder robi się coraz bardziej mroczna. I to nie za sprawą dobrze prowadzonego kryminału, ale niezwykle rozbudowanej w tym sezonie analizie psychologicznej bohaterów. Sytuacji nie ratują nawet Asher z Michaelą, którzy stanowią w tym momencie jedyny element komediowy. Ich obecność jednak jest póki co raczej symboliczna, niż miała do zaoferowania coś bardziej konkretnego. Jak się okazuje, ich postacie tylko chwilowo znajdują się na drugim planie - coraz to nowsze elementy układanki sugerują ich bezpośredni udział w nachodzących, tragicznych wydarzeniach. Jedna trzecia sezonu za nami. Póki co nie jest źle, jak można było się spodziewać, choć daje się odczuć, że serial dużo stracił z pierwotnej energii i charyzmy. Sam odcinek poświęcony głównie Bonnie stanowi bardzo dobre uzupełnienie dotychczasowego świata przedstawionego. Wg chronologii zdarzeń zostało półtorej tygodnia do morderstwa. Nie pozostało zatem zbyt dużo czasu by zaostrzyć odpowiednio konflikty pomiędzy bohaterami i stworzyć adekwatne tło dla tej zbrodni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj