"Sposób na morderstwo" to zdecydowanie jedna z ciekawszych propozycji zeszłego sezonu. Pełnokrwiści bohaterowie, ciekawy sposób narracji i nietuzinkowe sprawy w każdym odcinku sprawiły, że z niecierpliwością czekałam na kolejne. Finał pierwszego sezonu pozostawił widzów z ogromną liczbą pytań, udzielając bardzo niewielu odpowiedzi. Premiery drugiej serii oczekiwałam więc, przebierając nogami, a wiadomo, jak to bywa z wielkimi oczekiwaniami - można się zawieść.
Drugi sezon serialu "
How to Get Away with Murder" rozpoczyna się niemal w tym samym momencie, w którym przerwano pierwszy. Linearność narracji dość mnie zaskoczyła, bo to właśnie przeplatanie wydarzeń teraźniejszych z retrospekcjami było dla mnie największym plusem tej produkcji. Tak bardzo oburzyłam się na prostotę narracyjną, że praktycznie nie zwracałam uwagi na to, co się dzieje - a działo się sporo, jak to zwykle bywa u Shondy Rhimes.
Przez chwilę wydawać się mogło, że to śmierć Rebeki będzie wątkiem głównym tego sezonu. Zagadka ta zostaje jednak rozwikłana dość szybko, chociaż nie wszyscy zamieszani w morderstwo studenci odkryli prawdę. Ciekawe, jak wiedza ta zostanie wykorzystana przez osoby, które odkryły większość kart. Jak zwykle też Annalise pozyskuje nowych, bogatych klientów. Tym razem jest to rodzeństwo oskarżone o zamordowanie rodziców adopcyjnych. W odcinku zostaje też przedstawiona nowa postać – Eve Rothlow (Famke Janssen). O ile niezmiernie się cieszę z jej pojawienia się (Eve jest obrońcą Nate’a, którego Annalise wrabia w morderstwo), to zupełnie nie rozumiem, dlaczego wraz z wprowadzeniem Eve twórcy rozpoczynają debatę na temat seksualności głównej bohaterki. Absolutnie nie mam nic przeciwko postaciom LGBT w popularnych produkcjach, nie lubię za to upychania wątków ot tak sobie, bez żadnego powodu. Na razie nic z tego nie wynika, wygląda to na uchylenie rąbka tajemnicy, którą jest przeszłość prawniczki, jednak jest to informacja tak oderwana od reszty wydarzeń, że wydaje się zupełnie zbędna.
[video-browser playlist="751091" suggest=""]
Tempo przez większą część odcinka jest niespieszne. Wszystko toczy się powoli - Annalise trochę krzyczy na studentów, Wes smętnie włóczy się po kampusie (swoją drogą, mam nadzieję, że dziwne zainteresowanie prawniczki Wesem będzie miało jakieś satysfakcjonujące rozwiązanie), Connor wprowadza się do chłopaka, a Michaela podrywa gejów w barze. Linearność fabularna sprowadza "It's Time to Move On" na niebezpieczną mieliznę pt. nuda, aż tu nagle, niespodziewanie i zza krzaka wyskakuje na widza nagły przeskok w czasie i następuje zwrot akcji, cliffhanger, skok przez rekina niemalże, który tylko udowadnia, że Shonda nie tak łatwo rezygnuje ze sprawdzonych pomysłów oraz uwielbia bawić się z widzem w kotka i myszkę.
Czytaj również: Emmy 2015: Viola Davis przeszła do historii
Czy Michaela znajdzie kolejnego bogatego narzeczonego? Czy Frank zgoli brodę? Czy Asher przestanie wreszcie być ozdobnikiem fabularnym? Kto zabił? Mam nadzieję, że chociaż część zagadek zostanie rozwiązana w tym sezonie "
How to Get Away with Murder". Ja już nie mogę się doczekać!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h