Dla mnie to pierwszy odcinek tego sezonu, w którym odczuwalne było napięcie na miarę poprzednich odsłon produkcji. Zaczyna być naprawdę dobrze. Prawnicza kariera Annalise staje pod ogromnym znakiem zapytania, czyli serii niefortunnych zdarzeń ciąg dalszy. Tym razem charyzmatyczna Keating popada w poważne tarapaty. Na skutek ujawnienia obciążającego ją nagrania, na którym widać, jak policzkuje klienta, zostaje zawieszona w obowiązkach. Jednak, o czym nie raz się przekonaliśmy, dla Annalise nie ma rzeczy niemożliwych. To, co paradoksalnie może ją uratować, to przekonanie komisji, że ma problem z alkoholem i zamierza podjąć się wszelkich działań, dzięki którym licencję mogłaby odzyskać. O tym, że Keating ma niebywały zmysł do intryg, wszyscy już dobrze wiemy. Jak rozwinie się kolejna z nich i czy tym razem Annalise także ucieknie od konsekwencji - o tym z pewnością przekonamy się w najbliższych odcinkach. Jak na razie swoich sił na jej stanowisku próbuje Bonnie. Czy stanie się nową Annalise? To, co niezwykle widoczne w czwartym sezonie How to Get Away with Murder, to samotność, w jaką popada Keating. Wydaje się, że z odcinka na odcinek prawniczka staje się coraz bardziej wykluczona, wyobcowana. Kłopoty w sferze zawodowej przenoszą się na jej życie prywatne. Co krok dostaje kolejny cios, który mimo ogromnej siły, jaką postać niezaprzeczalnie ma w sobie, jednak ją osłabia. Mając świadomość tego, czego w życiu doświadczyła, możemy jedynie zastanawiać się, czy istnieje jeszcze coś, co mogłoby przelać tę czarę goryczy i całkowicie ją pogrążyć. W końcu każdy ma swoje granice wytrzymałości, nawet z pozoru niezniszczalna Keating. W czwartym odcinku powraca, tym razem nieco bardziej rozwinięty, wątek Franka. Laurel nie przestaje szukać mężczyzny, a swoje postępy na tej płaszczyźnie zachowuje w tajemnicy. Do czasu. Już dobrze wiemy, gdzie podziewa się Frank. A jego obecność w szpitalu w Coalport nie przechodzi bez echa. Mimo wszystko trudno sprowadzić jego postać tylko do typowego zabijaki, który usuwa poszczególnych ludzi niczym przeszkadzające elementy. Według mnie Frank Delfino ma w sobie pewną tajemniczość, która dla widza jest niezwykle pociągająca. Tworzy się wokół niego aura, która rozbudza nasze zainteresowanie. Mimo tego, jakim jawił nam się w poprzednich sezonach - jako mężczyzna od czarnej roboty czy chłopiec na posyłki Annalise - coś w tej postaci się zmieniło. Choć bez zmian pozostaje to, że tam, gdzie się pojawia, zazwyczaj dzieje się coś złego - bo i tym razem z jego ręki ktoś ginie. Jednak można poważnie zastanowić się nad motywem akurat tego zabójstwa. Na razie wygląda na to, że Frank wypełnia jakiś plan, dzięki któremu pragnie coś udowodnić. Wydaje mi się, że chce pokazać to, iż mimo tych strasznych rzeczy, których dopuścił się w przeszłości, gdzieś jest w nim jeszcze dobry człowiek. Wszystko, co zrobił, wpłynęło nie tylko na niego, ale i na ludzi w jego najbliższym otoczeniu. Teraz być może chce dać świadectwo temu, że zależy mu na nich. Akurat w tym przypadku na Bonnie, której ojca zabija, a jak wszyscy dobrze pamiętamy, to właśnie on uczynił z jej dzieciństwa prawdziwe piekło. Dlatego to zabójstwo może być swego rodzaju zadośćuczynieniem. Z niecierpliwością czekam, jak rozwinie się ten wątek. A co u pozostałych bohaterów? W czwartym odcinku obserwujemy, jak rozstanie z Oliverem wpływa na Connora. Niestety wraca on do rozwiązłego trybu życia, który prowadził, zanim go poznał. Pustkę, jaką odczuwa po rozstaniu, stara się wypełnić niezobowiązującym seksem. Krótko mówiąc, wracamy do czasów, w których postać Connora raczej nie wzbudzała jako takiej sympatii. Przez pryzmat tego, jak obydwaj radzą sobie po utracie ukochanej osoby, ukazano ich kontrastowe osobowości, które mimo dzielących ich różnic doskonale się wcześniej dopełniały. Widzimy także, że uczucia, jakimi siebie darzyli, jeszcze nie wygasły, co daje nadzieję na powrót. Jednak to, co rodzi najwięcej pytań po seansie najnowszego odcinka Sposobu na morderstwo, to kolejne fakty dotyczące końcówki serialu. Robi się naprawdę emocjonująco. Gdy wraz z bohaterami przenosimy się do szpitala, możemy zobaczyć, czyje ciało znaleziono w palącym się domu Annalise. Na szpitalnym łóżku o życie walczy Laurel, a co więcej - lekarze starają się ocalić nie tylko ją, ale i jej dziecko! To są właśnie te momenty, za które lubię ten serial najbardziej. W końcu dzieje się coś, czego się nie spodziewaliśmy. Na razie można tworzyć jedynie teorie na temat tego, kto jest ojcem, choć na pewno każdy ma już swoje typy. Pozostaje nam czekać na wskazówki, które na pewno pojawią się w kolejnych odcinkach. Czwarty odcinek wniósł do rozgrywającej się na naszych oczach historii naprawdę wiele. W końcu można było poczuć ten dreszczyk emocji, który towarzyszył nam w poprzednich sezonach. Dzięki temu mam wrażenie, że i tym razem się nie zawiedziemy. Wiele spraw się komplikuje, co daje spore pole do popisu twórcom serialu. Po ostatnim odcinku wiemy już więcej, jednak wciąż za mało. Pojawia się dużo pytań, ale odpowiedzi na razie brak.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj