Po krótkiej przerwie serial wraca ze zdwojoną siłą. I to dosłownie, ponieważ najnowszy odcinek stanowi crossover z innym, równie popularnym serialem Shondalandu - Skandalem. Czy warto było czekać?
Odpowiedź może być tylko jedna - tak. To, co się dzieje w najnowszym odcinku
How to Get Away with Murder, jest wypolerowaną do granic perełką całego serialu. Oto bowiem dostajemy nie tylko wspaniałą Annalise Keating, która w końcu ponownie rozwinęła swoje prawnicze skrzydła, ale u jej boku pojawia się Olivia Pope, czyli jedna z najbardziej wpływowych kobiet w Waszyngtonie. I jeżeli ktoś się zastanawiał, czy obie tak charyzmatyczne panie mają wystarczająco dużo miejsca, by współdziałać razem na ekranie, to może pozbyć się najmniejszych obaw. Wyszło dobrze, a może nawet i jeszcze lepiej.
Zaplanowany crossover składał się z dwóch części. Pierwsza działa się w serialu
Scandal i stanowi nawiązanie współpracy pomiędzy bohaterkami. To właśnie tam obserwujemy pierwsze wspólne interakcje obu pań, powoli tworzy się również relacja, której punkt kulminacyjny można obserwować w
Sposobie na morderstwo. Olivia Pope pomaga Annalise dostać się do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, by tam przedstawić swój pozew zbiorowy, nad którym pracuje przecież cały sezon. Cała akcja na sali sądowej jest zatem kontynuacją i jednocześnie zamknięciem wydarzeń rozpoczętych w Skandalu. Jest również krokiem milowym dla fabuły
Sposobu na morderstwo, ale przede wszystkim dla samej Annalise i jej ostatnich kryzysów.
Sam odcinek ogląda się bardzo dobrze, o wiele lepiej niż kilka poprzednich. Przede wszystkim jest to zasługa postaci Olivii, która wnosi niepowtarzalną atmosferę do serialu. Odcinek nie tylko jest zrealizowany w jaśniejszej tonacji niż zazwyczaj, ale przede wszystkim Kerry Washington wcielająca się w rolę Olivii, po prostu kradnie show. Każda scena z jej udziałem jest podszyta władzą i poczuciem, że wszystko może się udać. Nie ma miejsca ani na wątpliwości, ani na rozterki wywodzące się z przeszłości.
Sposób na morderstwo stoi poczuciem winy i próbą uniknięcia konsekwencji własnych czynów. Jednak w tym odcinku - cała przeszłość praktycznie nie ma znaczenia. Liczy się dobro wyższe i wygranie sprawy. I właśnie takiego motywującego kopniaka serial potrzebował. Postać Olivii wprowadza też o wiele bardziej pozytywne wibracje, niż dotychczas jakakolwiek inna postać w serialu. Do tej pory
Sposób na morderstwo skąpił swoim bohaterom zwykłej, ludzkiej życzliwości i wyrozumiałości. Teraz natomiast poprzez Olivię Pope dostajemy dozę empatii, której tak brakowało serialowi.
Wątek pozwu zbiorowego przeciwko Stanowi Pensylwania okazał się być emocjonującą rozrywką dla widzów. Został rozegrany książkowo, zawierając w sobie wszystkie niezbędne elementy do prowadzenia fabuły. Co ciekawe, nawet tak ckliwy zabieg ze strony scenarzystów, jak całkowite rozbicie równowagi Annalise, spowodowane przedawkowanie Isaaca, okazuje się być całkiem przyjemnym serialowym doświadczeniem. I to nie dlatego, że po raz kolejny widzimy Annalise chylącą się ku emocjonalnemu upadkowi, gdzie poczucie winy za zniszczenie życia Issaca jest przygniatające. Jest to jak najbardziej istotna scena, mocna i wyrazista. Dzięki niej dostajemy dowód, że Annalise przeszła wewnętrzną przemianę jako postać, a decyzja by nie sięgnąć po wódkę jest niczym zamknięcie mrocznego etapu w jej życiu. A wszystko to w towarzystwie przebojowej Olivii Pope, która zachowała się lepiej niż niejeden terapeuta czy przyjaciel Annalise. Jednak całkowicie kradnie serca widzów, kiedy zajmuje się rodzicami Annalise w najbardziej kryzysowym momencie. Jestem przekonana, że po tym odcinku serial Scandal zyska nowych widzów, szybko nadrabiających poprzednie sezony.
Sam pozew zbiorowy przeobraził się w walkę o zwalczanie rasizmu. Zostało to bardzo mocno zaakcentowane bezpośrednio, zwłaszcza w przemowie Annalise. Stanowiło też meritum końcowych wydarzeń odcinka. To, co zaczynało się jako walka o zagwarantowanie wszystkim obywatelom równych praw procesu sądowego, teraz przerodziło się podkreślenie problemu dyskryminacji na salach sądowych. Przemowa Anneliese była mocna, a argument, który ostatecznie pozwolił jej przedstawić swoje racje był jeszcze mocniejszy. Zwłaszcza jeśli wzięło się pod uwagę skład sędziów znajdujących się na sali - w przeważającej części byli to biali mężczyźni. Takie szczegóły są istotne dla logicznego biegu wydarzeń w serialu. Pod tym względem,
Sposób na morderstwo nie rozczarował ani odrobinę.
Wątek pozwu zbiorowego stanowi lwią część odcinka. Inne wydarzenia zeszły tym razem na zdecydowanie dalszy plan. Frank i Bonnie w dalszym ciągu próbują rozwikłać zagadkę spotkania pomiędzy Wesem oraz matką Laurel. Zdecydowanie gorzej wypadła Michaela, której przygodna relacja z Marcusem Walkerem ( postać z serialu Scandal), wydaje się być nie na miejscu i pozbawiona racjonalnych powodów. Zapewne stanowi to zalążek przyszłego konfliktu pomiędzy byłymi studentami Annalise, który - szczerze mówiąc - już teraz nie zapowiada się ciekawie. Odcinek z kolei kończy się zaskakującym cliffhangerem, o który może mocno zatrząść dotychczasowym życiem bohaterów. Dotyczy bezpośrednio Simona i wydarzeń zimowego finału.
Trzeba przyznać, że jest to mocny odcinek, zwłaszcza ze względu na tematykę jaką podejmuje. Serial w końcu bezpośrednio adresuje problem i nie boi się o nim krzyczeć - rasizm jest obecny na salach sądowych. Adwokaci rządowi nie mają wystarczających funduszy i są przeciążeni pracą, na czym cierpią ich klienci. I może wydawać się to nieco absurdalne, ale w ten sposób serial przełamuje etos Ameryki jako kraju równości i ochrony obywateli. I dopiero po zakończeniu odcinka można sobie uświadomić, jak bardzo serial potrzebował takiego fabularnego eksperymentu. Jest po prostu udaną odskocznią od dotychczas utartych i zatęchłych schematów. Odcinek, z czystym sercem, godny polecenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h