Akcja powieści Star Carrier: Earth Strike zaczyna się od bitwy kosmicznej i – z niewielkimi przerwami – motyw ten kontynuowany jest przez bite 12 godzin audiobooka. Ludzkość ściera się z przeważającymi i lepiej rozwiniętymi flotami obcych, o których zresztą zbyt wiele nie wiadomo oprócz tego, że chcą nas zgładzić. W krótkich momentach wytchnienia chaotycznie zarysowywana jest historia podboju kosmosu przez ludzkość i podłoże samego konfliktu. Niestety autor na siłę stara się podtrzymywać zainteresowanie (niezbyt udanie) poprzez powtarzanie jednego zabiegu: rzucenie hasła, a następnie wyjaśnienie go po pewnym, niedługim czasie. Gdyby chociaż w tej historii były postacie, które mogłyby wywołać jakieś emocje u czytelnika: sympatię, niechęć czy nawet irytację. Nic z tych rzeczy - to manekiny wtłoczone w mundury i bezmyślnie wypowiadające zaprogramowane kwestie. Są tak fatalnie napisane, pozbawione głębi i osobowości, że większe emocje wywołałoby słuchanie o przygodach przedstawicieli sprzętu gospodarstwa domowego. Tak naprawdę próba zarysowania przeszłości i charakteru pojawia się tylko w przypadku jednego bohatera, przy czym jest to strasznie naiwne i przypomina tanią psychoanalizę. Zresztą de facto takowa też się w powieści pojawia. To ten przypadek science fiction, w którym autor źle zinterpretował znaczenie elementu naukowego w fantastyce. W powieści Iana Douglasa nie służy on przedstawianiu interesujących koncepcji czy też ekstrapolacji trendów społecznych i technologicznych. Ba, nie jest nawet wykorzystywany do tworzenia oszałamiających wizji przyszłości. Zamiast tego odbiorca zasypywany jest dziesiątkami powtarzających się opisów technicznych o tym, jak statek kosmiczny przyspieszył, ile będzie leciał, jaką trajektorię przyjmie wymierzona w niego rakieta. Ewentualnie autor podejmuje przegraną walkę na polu kreacji sposobu myślenia i zachowania obcych. Tutaj przynajmniej widoczne są próby stworzenia czegoś interesującego. W Pierwszym uderzeniu coś dla siebie odnajdą wyłącznie najbardziej zatwardziali miłośnicy space oper. Powieść nastawiona jest na niewyszukaną akcję, masę pojedynków między myśliwcami i wielkimi okrętami, z krótkimi przebitkami na los dzielnych pilotów stawiających czoła przeważającym siłom inwazyjnej floty obcych. Osoby szukające w literaturze SF (czy nawet sci-fi) czegoś więcej, powinny skierować swój wzrok w inne rejony.
Źródło: Storytel
Kilka uwag technicznych odnośnie samego audiobooka. Interpretacja Sławomira Hollanda wypada poprawnie. Należy mu oddać, że stara się wykrzesać od czasu do czasu emocje z dość drętwego materiału źródłowego. Dzielnie radzi sobie też z językowymi łamańcami w postaci wyrazów z języka obcych. Z drugiej strony ma się jednak miejscami wrażenie, że momentami i lektora dopadało zwątpienie, gdy po raz n-ty musiał zmierzyć się z długaśnymi opisami manewrowania pocisków czy myśliwców albo dość topornym stylem Douglasa. Jest w nagraniu kilka irytujących elementów, które wynikają bezpośrednio z natury tekstu. Przede wszystkim każda zmiana lokalizacji – a dzieje się to często – jest poprzedzona metryczką, która wygląda mniej więcej tak:
25 września 2404 TC/USNA CVS „Ameryka” Wejście w przestrzeń Pas Kuipera, układ Eta Boötis 32 lata świetlne od Słońca Godzina 3.10 TFT
Wyczytanie wszystkich skrótowców i informacji zajmuje masę czasu. Podczas czytania książki można to pominąć lub rzucić okiem na potrzebne dane. W audiobooku trzeba niestety cierpliwie raz po raz wysłuchiwać powyższych skrótowców itp. Druga kwestia to przypisy – rzecz w formie audio trudna do rozwiązania. Tutaj są one potraktowane jako wtrącenia w tekst. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że dotyczą przeważnie rzeczy całkowicie nieistotnych z punktu widzenia fabuły, jak np. tłumaczenie różnic w stopniach między różnymi wojskami i formacjami w powieści i realnym świecie. A jak wypada sam Storytel? Nieźle. Aplikacja jest intuicyjna i prosta w obsłudze, chociaż nie jest pozbawiona błędów. Kiepsko współgra z innymi funkcjami w telefonie: przede wszystkim wycisza się zamiast pauzować podczas rozmowy czy komunikatów z apki biegowej, którą używam – zwykły odtwarzacz mp3 nie ma takich problemów. Kilka razy – chociaż to kładę na karb nieco przestarzałego modelu smartfona – się zawiesiła i nie zapamiętała miejsca, w którym skończyłem słuchać. Niemniej, gdybym wybrał do słuchania jakąś inną książkę, to prawdopodobnie przyjemność z korzystania ze Storytela miałbym znacznie większą. Fot. Drageus  

Audiobooki w streamingu bez ograniczeń! Wybieraj spośród tysięcy tytułów!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj