Premiera 3. sezon Star Trek: Lower Decks przypomina, że to nadal dobry, lekki i zabawy serial w klimacie uniwersum.
Star Trek: Lower Decks dobrze odświeża wydarzenia z finału 2. sezonu z aresztowaniem kapitan Freeman. Skupienie akcji na tym, że Mariner obsesyjnie chce ratować matkę, jest doskonałym pomysłem ze względu na wprowadzenie humoru i rozwój postaci. Ich relacja zawsze była specyficzna, ale końcówka sezonu umożliwia nam dostrzeżenie jej ludzkiej strony. Staje się ciekawsza, bardziej wartościowa. Dojrzewanie Mariner jest wiarygodne.
Wątek aresztowania kapitan Freeman został rozwiązany bez większych problemów. Jest w tym oczywiście coś zabawnego, że wszyscy mówili Mariner, by zaufała systemowi, bo sprawiedliwości stanie się zadość. Idzie to na przekór pewnym społecznym oczekiwaniom. Szybki montaż i koniec. Muszę przyznać, że jest to w stylu
Star Trek: Lower Decks, chociaż czuć trochę niedosyt, bo wątek miał potencjał na o wiele więcej.
Star Trek: Lower Decks jest prawdziwym Star Trekiem pomimo osadzenia w prześmiewczej konwencji. Przygody bohaterów na misji zorganizowanej przez Mariner to doskonale pokazują. Dzięki temu czuć tutaj klimat uniwersum, a nawiązania do
Pierwszego kontaktu dobrze go podbudowują i też przy okazji bawią. To udowadnia, że parodia Star Treka może być równie dobrym Star Trekiem osadzonym w kanonie. Dobrze, że w tym aspekcie twórcy nie stracili swojej kreatywności i wyczucia.
Star Trek: Lower Decks pozostawia lekki niedosyt, ale to dobry i wartościowy początek sezonu. Zwłaszcza końcowe powiązanie Mariner z Jackiem Ransomem buduje spory potencjał na dalsze przygody bohaterów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h