To nie tak, że nagłe przejścia tonalne są dla Star Trek: Strange New Worlds nowością, bo doświadczaliśmy tego już wcześniej, kiedy prosto z sali sądowej zmierzaliśmy w kierunku Kanady z przeszłości. Tym razem mam jednak wrażenie, że przejście od bardzo pozytywnego i będącego atrakcją samą w sobie crossovera ze Star Trek: Lower Decks w stronę odcinka tak mrocznego, to spore zaskoczenie. Nie tylko dlatego, że ton jest taki, a nie inny, ale przede wszystkim z powodu tego, że Under the Cloak of War nie oferuje nic podnoszącego na duchu (tak jak ten serial ma w zwyczaju nawet przy wątkach dramatycznych). Trzeba przyznać, że tematyczne spektrum jest ciekawe, bo mamy tutaj opowieść o wojnie, która może fizycznie się skończyła, ale dalej jest obecna w głowach jej uczestników. Twórcy ambitnie biorą się za próbę wskazania trudów życia z traumą, ale też starają się zadawać pytania o sprawiedliwość i moralność podejmowanych przez bohaterów decyzji.
materiały prasowe
Jednocześnie jest to odcinek mocno skupiony na dwóch bardzo interesujących postaciach, które od początku coś skrywały. Teraz dzięki retrospekcjom z okresu wojny klingońskiej możemy lepiej zrozumieć pewne związane z nimi rzeczy. Doktor M'Benga, który znany był wtedy pod pseudonimem "Duch" ze względu na skuteczne zabójstwa, ujawnia przed widzami swój mroczny sekret – to prawdziwy Rzeźnik J'Gal, co prowadzi w ostatecznym rozrachunku do jego moralnego konfliktu i pragnienia zemsty na klingońskim ambasadorze Dak'Reh. W przypadku Christine Chapel, która również uczestniczyła w tamtych wydarzeniach, widzimy, jak traumy wojenne wpływają na jej relację ze Spockiem. Pokazuje nam tym samym, że przez te doświadczenia można cierpieć nie tylko w przeszłości, ale też w teraźniejszości – i to na bardzo różne sposoby. W przybycie ambasadora Dak'Reh zaangażowana jest też cała reszta załogi Enterprise. I chociaż są oni oczywiście bardziej w tle, to jednak za ich pomocą scenarzyści często podrzucają różnego rodzaju stanowiska i argumenty potwierdzające słuszność jednego lub drugiego. To też niejako zmusza widza do zastanowienia się samemu, jak on odczytuje moralny konflikt postawiony w centrum odcinka. Bywa to momentami wykładane łopatologicznie, ale ciągle z odpowiednią swobodą, cechującą ten serial. Tym bardziej że obecność klingońskiego ambasadora jest kontrowersyjna dla niektórych członków załogi. Odcinek ten dzięki retrospekcjom lepiej wytłumaczył nam przeszłość oraz wspólną relację Christine Chapel i M'Bengi. Kilka momentów wystarczyło, aby pokazać ciekawą perspektywę na wojnę, która wcześniej dla fanów mogła stanowić wyłącznie fakt historyczny. Dość dosadnie pokazane jest cierpienie i sposób, w jaki starano się podejmować naprawdę trudne decyzje. Obserwujemy, jak Kapitan Pike próbuje utrzymać równowagę i spokój na statku. A przecież niektórzy członkowie jego załogi muszą patrzeć w stronę ambasadora, który w trakcie wojny był generałem wojsk Klingonów i pozbawił życia wiele istot, także dzieci.
materiały prasowe
Na koniec odcinka mamy mocną kulminację, kiedy M'Benga decyduje się na wymierzenie sprawiedliwości ambasadorowi. Jednocześnie twórcy pozostawiają nam pole do własnej interpretacji. Od nas zależy, czy uwierzymy w słowa M'Bengi na temat jego przeszłości. Odcinek ani na moment nie przechyla się w kierunku jednego lub drugiego stanowiska. Nie twierdzę, że scenariuszowo ograno to w sposób idealny, ale na pewno wystarczająco ciekawy, aby atrakcyjne stało się zestawienie nieco mroczniejszej natury M'Bengi z odmiennym podejściem Pike'a.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj