Studio DICE w Star Wars: Battlefront przede wszystkim zachwyca wyjątkowym podejściem do odtworzenia detali uniwersum na dostępnych mapach. Wszystko jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe i często można złapać się na tym, że podziwianie krajobrazów dostarcza nie mniejszej rozrywki niż sama gra. Najlepiej widać to na dużej mapie na planecie Hoth, gdzie w trybie Atak AT-AT odtworzono Bitwę z Imperium kontratakuje. Dopracowanie każdego szczegółu wyglądu bazy, ustawienia dział, okopów, mundurów czy wyposażenia wewnątrz bazy Rebelii jest zachwycające. To samo tyczy się broni, sprzętu (wygląd i dźwięk maszyn) oraz klimatu budowanego poprzez wykorzystanie dźwięków z uniwersum Gwiezdnych Wojen czy gadek żołnierzy. Często podczas walki słyszymy różne krzyki towarzyszy, które albo zagrzewają do boju, albo oznajmiają, że nie jest za dobrze. To wszystko sprawia, że aż chce się grać. No url Dostępne są cztery planety - Tatooine, Sullust, Endor i Hoth plus Jakku z pierwszego DLC, który od 8 grudnia jest dostępny dla wszystkich. Mamy jedną mapę dla trybów na 40 graczy i jedną dla mniejszych, co razem daje po dwie mapy na planetę. Niewiele. Podczas gry Hoth i Tatooine zapewniają zdecydowanie najlepszą zabawę, a to dzięki ciekawemu ukształtowaniu terenu, które ma wpływ na przebieg bardzo dynamicznej i rozrywkowej batalii. Jest tutaj wiele fajnych miejsc, w których można wymieniać się ogniem z nieprzyjaciółmi, dzięki czemu zabawa jest przednia i trudno odczuć monotonię. Czy to bitwy koło Piaskoczołgu Jawów, czy starcia przy wejściu do bazy na Hoth - to działa dobrze. Sullust natomiast to planeta pośrednia. Zawiera kilka fajnych miejsc, w których można toczyć pojedynki czy na przykład wykorzystać stojący turbolaser do siania zniszczenia, ale jednocześnie ta lokacja mnie nie przekonuje. Cała mapa to w zasadzie teren bazy imperialnej, więc wypada jakoś tak mało ciekawie. Plusem jest jednak samo tło - często łapię się na tym, że oglądam niebo, jak leci imperialny superniszczyciel. Problem mam tak naprawdę z Endorem, bo jest to mapka dość specyficzna w rozgrywce - walka polega na przedzieraniu się przez las i częstym kryciu się. Z jednej strony fajnie mają rebelianci, bo zlewają się dobrze z otoczeniem, czego nie mogą powiedzieć imperialni w białych mundurach. Do tego przedzieranie się przez krzaki i czajenie się ma czasami negatywny wpływ na dynamikę rozgrywki, która na innych mapkach bez przerwy jest wysoka. Często robi się to po prostu monotonne. Aż szkoda, że obecnych tutaj Ewoków nie wykorzystano lepiej. Plus za śmigacz, którego szybkość jest bardzo odczuwalna. Aż przypomniała mi się zabawa z gry Star Wars: Racer. Ostatnie dni spędziłem jednak już tylko na Jakku, delektując się naprawdę fajną bitwą. Twórcom udało się zbudować klimat prawdziwej bitwy, jakiego na pozostałych mapkach nie uświadczymy. Mamy tutaj setki statków i tysiące myśliwców (zauważyć można naprawdę ładnie dopracowane detale - gdy patrzy się na niebo na zbliżeniu, dokładnie widać kształty oraz modele statków!). Mapa Grobowiec olbrzymów to cudo - początek z klimatycznym rozbiciem się imperialnego superniszczyciela jest piękny i widowiskowy, wprowadza w odpowiedni klimat, a dosłowny śmietnik na mapie pozwala na ciekawą rozgrywkę, w której można zachodzić nieprzyjaciół z boku, od tyłu i chować się, gdy trzeba. Jednocześnie wielkie przestrzenie z wydmami pozwalają na działalność snajperską. Krajobraz pozwala naprawdę wczuć się w bitwę i bawić się świetnie. Przypuszczam, że duży niszczyciel w tle to ten z Przebudzenia Mocy, bo raczej przypadkowo by go nie pokazano. Ważne jest też zaznaczenie fabularne ukazane w grze - to Imperium zostało zaatakowane na Jakku, które jest kompleksem zbrojeniowym. Prawdopodobnie porażka tutaj może być początkiem ich upadku. Jakku to na razie najfajniejsza mapa - także w tych mniejszych trybach oferuje wiele frajdy. Trybów gry jest kilka. W tej chwili mamy trzy dla 40 graczy, Eskadrę, w której możemy powalczyć w przestworzach, i kilka dla mniejszej liczby osób. Powiem wprost: prawdziwa zabawa jest na tych trzech pierwszych dzięki dużej liczbie graczy, fajnym mapkom i poczuciu brania udziału w tym, co obiecywano w promocji, czyli bitwach uniwersum Gwiezdnych Wojen. Mniejsze tryby są ok - niektóre lepsze (Ładunki, Bohaterowie kontra złoczyńcy, Polowanie na bohatera), inne gorsze. Kłopot w tym, że są one tak naprawdę tylko chwilowym urozmaiceniem, bo szybko się nudzą w odróżnieniu od potyczek w tych większych. Natomiast Eskadra to frajda w czystej postaci - trzeba tylko nauczyć się dobrze manewrować myśliwcem i można siać zniszczenie. W tym trybie można także latać Sokołem Millennium i Slave 1 Boby Fetta, co w odpowiednim momencie może przechylić szalę zwycięstwa. Sporym problemem Star Wars: Battlefront jest niewielka ilość zawartości. Podczas rozgrywki można odnieść wrażenie, że zakupiło się produkt fajny, rozrywkowy i dający dużo frajdy, ale niepełny. Zbyt wiele usunięto z podstawowej gry na rzecz płatnych DLC, a z uwagi na cenę podstawki i przepustki sezonowej (łącznie niemal 400 zł) nie wygląda to korzystnie dla twórców. Patrząc szerzej - mamy 10 mapek w podstawowej wersji z Jakku i praktycznie tylko cztery naprawdę warte uwagi tryby. Trochę mało jak na świat Gwiezdnych Wojen. Wszystkiego powinno być więcej, lepiej i ciekawiej - dopóki twórcy tego nie naprawią obiecanymi darmowymi DLC, niesmak pozostanie. Mam też problem z rozmachem - aż się prosi, by w Eskadrze na Jakku wprowadzić więcej myśliwców, abyśmy mogli poczuć prawdziwy żar walki. Na tej mapce wygląda to szczególnie kuriozalnie, bo ma się wrażenie, że ta prawdziwa bitwa, z setkami myśliwców, rozgrywa się daleko od nas. To samo tyczy się walki na powierzchni - czasem aż chciałoby się, by okopy na Hoth były wypełnione żołnierzami, a nie tylko dwudziestoma osobami. Chwilami wszystko to jest zbyt kameralne; twórcy nie wykorzystują potencjału epickości bitew Gwiezdnych Wojen, który zapowiadali w zwiastunach. Atmosfera prawdziwej bitwy jest momentami odczuwalna, ale zdecydowanie zbyt rzadko. Rozgrywka jest prosta, ale różni się w zależności od mapy. Trzeba wybrać ulubiony sposób gry i go ćwiczyć, bo każdą bronią gra się tak naprawdę inaczej. Ważną rolę odgrywają też karty (specjalny sprzęt lub umiejętności), które często niezwykle pomagają i zapewniają przeżycie. W mechanice nie ma w zasadzie niczego skomplikowanego - jest prosta, przyjemna, ale jednocześnie wymagająca trochę wprawy i nauki, aby coś zdziałać, a nie tylko ginąć od strzałów przeciwników. No url Poza multiplayerem mamy jeszcze dostępny tryb Misje, w którym można pograć samemu z postaciami kontrolowanymi przez komputer. To największe rozczarowanie, bo nie mają one za wiele do zaoferowania. Tryb bitwy jest trochę absurdalny, gdy weźmiemy pod uwagę walkę 6 na 6. Jedynie Przetrwanie dostarcza trochę rozrywki - można potrenować grę różnymi broniami oraz postaciami, jednak to niewiele. Trochę marny dodatek do całości, który niczego nie zmienia. Brak prawdziwej kampanii dla jednego gracza naprawdę boli. Nie mogę za to narzekać na część techniczną. Graficznie Battlefront wygląda świetnie, a lokacje, postacie i pojazdy są dopracowane w najmniejszych detalach. To samo dźwięk i muzyka - wszystko idealnie wpisuje się w klimat Gwiezdnych Wojen, jakiego po tej grze należy oczekiwać. Plus też za easter eggi (smaczki, nawiązania) w różnych miejscach, które można odnaleźć poprzez przeszukiwanie krajobrazów czy jakichś odległych rejonów mapy. Podoba mi się nawiązanie do usuniętej sceny z Imperium kontratakuje z Wampą i dostrzeżenie z daleka stada Tautanów. Fajnie też było zobaczyć na Tatooine Ludzi Pustyni i Jawów, a za jaszczurkę na Endorze twórcy mają duży plus, bo można się jej nieźle przestraszyć, gdy przypadkiem się na nią trafi. To właśnie spora zaleta tej gry - z czasem można odnaleźć różne ciekawe smaczki. ‌Star Wars: Battlefront to niestety produkt niepełny, co pozostawia niesmak, bo widać nawet, że brakuje w grze rzeczy, które były obecne w zwiastunach. Nie jest też grą tworzoną z myślą o doświadczonych graczach, którzy spędzili setki czy tysiące godzin przy Battlefield 4Counter-Strike: Global Offensive czy nawet Call of Duty: Black Ops III lub innych popularnych FPS-ach. Zastosowano tutaj wszelkie uproszczenia mające ułatwić rozgrywkę i nadać jej dynamizmu. Dlatego też, jeśli podejdziemy do tej gry z perspektywy gracza zaprawionego w boju, Battlefront może nam nie przypaść do gustu i będziemy go otwarcie krytykować - niezasłużenie, bo ma wiele do zaoferowania. Mimo wszystko klimat Gwiezdnych Wojen czuć na każdym kroku, frajda z gry jest niemała, rozwijanie postaci o lepszą broń, karty, emotki i wygląd jest miłym smaczkiem, a oglądanie dopracowanych i budujących atmosferę krajobrazów jest przyjemnością. Twórcy wyraźnie celują w szersze grono odbiorców, którzy w klimacie nowego filmu będą chcieli pograć w coś na czasie. Chwytają pełnymi garściami ideę Gwiezdnych Wojen - to jest baśń dla ludzi w każdym wieku. Jestem to w stanie zaakceptować i nadal będę się dobrze bawić, ale rozczarowanie pozostaje, bo Gwiezdne Wojny zasługują na lepszą grę, a nie na półprodukt. Ekipie z DICE można śmiało powiedzieć: "Imponujące, bardzo imponujące, ale jeszcze nie jesteście Jedi". PLUSY: - klimat Gwiezdnych Wojen - dźwięk - dopracowana grafika - muzyka - bardzo szczegółowe odzwierciedlenie lokacji i pojazdów znanych z filmów - easter eggi - prostota rozgrywki/przystępność dla zwykłych odbiorców w myśl idei Gwiezdnych Wojen - tryb Eskadra, Punkt Zwrotny, Supremacja i Atak AT-AT - dobre dostępne mapki na czele z Jakku  i Hoth. MINUSY: - brak normalnego single player - nudne i nieciekawe misje dla pojedynczego gracza - czasem mały rozmach nie spełniający obietnic o epickich bitwach z Gwiezdnych Wojen - Niepełny produkt (mało map) - mało różnorodnych i ciekawych trybów gry.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj