Twórcy ponownie nie bawią się w konwenanse i od razu rzucają nas w wir akcji. Oliver w pomysłowy sposób próbuje wydobyć od matki szczegóły planu Merlyna. Teraz, gdy wie, że Moira jest w to zamieszana, przestaje się hamować. Dawny Oliver nie naraziłby matki na taki stres. A Moira, podobnie nawet jak Merlyn, nie są do końca źli. Ona nie robi tego, bo zgadza się z wizją swojego współpracownika. Ulega ze zwyczajnych ludzkich pobudek, które mogą wzbudzić u widza sympatię. Potrafią też przekonać do tego, by nie obwiniać Moiry za to, że coraz bardziej zapada się w bagnie, z którego nie może się wydostać. Historia z Walterem jest jedynie kolejnym efektem jej błędnych decyzji. 

Akcja naszej grupy bohaterów w budynku Merlyna od razu może kojarzyć się z "Mission: Impossible". Czuć w realizacji tego wątku pewnego rodzaju inspirację tą popularną serią. Ten moment odcinka ma w sobie wszystkie zalety Arrow - sporo humoru, akcję, napięcie i Felicity Smoak. Młoda hakerka kradnie każdą scenę, w której się pojawia, udowadniając wszystkim, dlaczego jest taka popularna. Brawa dla scenarzystów, że dali Felicity kilka śmiesznych tekstów i brawa dla aktorki, która nadaje tej bohaterce tego czegoś, co sprawia, że od razu się ją lubi. Nie brak jednak delikatnego zgrzytu - nie chce mi się wierzyć, że nasza Felicity mogła zostawić jakiekolwiek ślady swojego włamania, które na dodatek miałyby zostać odkryte przez zwyczajnego policyjnego informatyka. Natomiast duże oklaski dla scenarzystów za bardzo wesołe nawiązanie w scenie z Felicity do filmu "Gwiezdne Wojny Część 4: Nowa Nadzieja".

[image-browser playlist="591595" suggest=""]©2013 The CW

Istotnym elementem jest powrót Dark Archera. Merlyn od dawna już nie przywdziewał kostiumu superłotra. Wiemy, że jego alter-ego jest mu potrzebne, aby pozbyć się balastu, który może obciążyć jego plan. Wiadomo, że naśladowcy naszego bohatera nikt nie powiąże z Merlynem ani jego przedsięwzięciem.  Końcowe starcie z Dark Archerem, to dopiero przedsmak tego, co nas czeka w finale. Widzimy wyraźnie, że pod względem umiejętności przeciwnik przewyższa Olivera. Pojedynek jest krótki i efektowny, ale nie pozbawiony skazy. Sceny walki przerywano szybkim montażem, a dobrze wiemy, że jest to stosowane z dwóch powodów - ukrycia braku umiejętności aktora lub ukrycia kaskadera. W tym przypadku pada na drugą opcję, która niezbyt się udała, gdyż dokładnie widać, że w walce nie uczestniczy John Barrowman. Prawdopodobnie użycie dalszego ujęcia, bez niepotrzebnego chaotycznego cięcia dałoby możliwość kaskaderowi do popisania się umiejętnościami, a my dostalibyśmy efektowniejszą walkę, która nie irytowałaby tak wyraźnym niedopracowaniem.

Tłem odcinka jest ciągle powracająca relacja Olivera z Laurel. Tym razem jest to zaledwie dodatek, który zaprezentowano dość typowo, czyli "ja cię kocham, ale nie mogę z tobą być", by chwilę później doprowadzić do wielkiego zwrotu. Scenarzyści przypisali naszemu bohaterowi zbytnią naiwność, więc myśli, że łatwo uda mu się wydostać z objęć egzystencji superbohatera. Po tym wszystkim nasuwa się tak naprawdę jeden wniosek - w końcu przestaną się droczyć w dziwacznym tańcu i będą w jakimś stopniu razem, aczkolwiek bardziej prawdopodobną opcją jest dość typowy zabieg z gatunku "gwałtowne zerwanie z Laurel w finałowym odcinku".

Arrow ładnie rozkręcił się w końcówce sezonu, zapewniając nam emocjonującą rozrywkę na wysokim poziomie. Gdy Merlyn poznaje tożsamość Zielonej Strzały, przyszłość bohatera jest jedną wielką niewiadomą, a sam cliffhanger stanowi obietnicę nadzwyczajnego finału pierwszej serii.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj