Pierwsza część gry studia Eugen Systems, była moim małym odkryciem 2017 roku. Masa możliwości, by odnieść zwycięstwo, flankowanie, zarządzanie zasobami, bitwy na wiernie odwzorowanych mapach z okresu II wojny światowej. Wszystko to okraszone było ładną grafiką, a także mocno wiernie historyczne. Na wieść o tym, że twórcy planują drugą część i to jeszcze z operacją “Bagration”, moje serce zabiło mocniej. Dużo mocniej. Gra rozgrywa się podczas operacji “Bagration”. Wszystkim mniej obeznanym z historią lub tym, dla których II wojna światowa to Normandia, Monte Cassino i Westerplatte, czuje się w obowiązku chociaż przybliżyć jej tło. Nazwa została wybrana na cześć gruzińskiego księcia, Piotra Iwanowicza Bagrationa. Był to kryptonim ofensywy Sowietów, która miała na celu pozbycie się wojsk niemieckich z terenów głównie Białorusi. Ofensywa ostatecznie nie tylko się udała, ale też była dla wojsk Rzeszy największą klęską, bowiem przyczyniła się do prawie całkowitego zniszczenia niemieckiej armii “Środek”. Trzon rozgrywki zmienił się w stosunku do pierwowzoru. W  “jedynce” mieliśmy do czynienia z kampanią, podzieloną po prostu na bitwy. Tutaj nie ma kampanii. Znaczy w sumie to jest, ale pod inną nazwą i bitwy możemy rozgrywać według swojego widzimisię. Jeśli więc chronologia nie ma dla Was większego znaczenia, proszę bardzo. Puśćcie wodze fantazji i od razu zaliczcie finał operacji. Osobiście jednak nie polecam tego rozwiązania. Dlaczego? Już tłumaczę. Warstwa “fabularna” gry prowadzi nas przez walki sowieckiej ofensywy, mającej na celu wyparcie wojsk niemieckich z terenów dzisiejszej Białorusi. Trzon rozgrywki to dwie rzeczy – Army General oraz bitwy. W pierwszym z powyższych mamy do wyboru 5 operacji, które składają się na całość naszej „kampanii”. Po wyborze jednej z nich przechodzimy do pierwszej części rozgrywki. Widzimy wielką mapę (największe mają rozmiary dochodzące do 150 x 100 kilometrów!), na której jest masa jednostek. Czas gry podzielony wtedy jest na tury. Dwie tury to jeden dzień. Przesuwamy nasze oddziały, wysyłamy im wsparcie, przygotowujemy się do bitwy. Bitwa zaczyna się w momencie kontaktu naszych wojsk, z wojskami przeciwnika. I tutaj nasuwa się pierwsze, z wielu bardzo dobrych rozwiązań w Steel Division II. Nic w końcu nie stoi na przeszkodzie, by na początku wysłać do walki oddziały, które i tak przegrają, ale przy tym osłabią np. Najmocniejszą armię wroga. Następnie wystarczy na głównej mapie wysłać tam silniejsze oddziały, by te z małymi stratami własnymi dokończyły dzieła. Czasem znowu trzeba zrobić podobny manewr, bo nie wiemy, z jak licznymi oddziałami mamy do czynienia. Najważniejsze jest jednak wykonanie z góry narzuconych zadań. Nie możemy się ociągać, bo liczba tur, a zarazem dni jest ograniczona. Nie uda się zrealizować zadań, przegraliśmy. Nie chcę tu pisać o innych możliwościach rozwiązania kłopotów, więc ujmę to tak: wytrawni stratedzy pokochają (lub już pokochali) ten tytuł. Mnogość rozwiązań, których używali najlepsi generałowie w czasie wojny po prostu przytłacza. Sam grałem w wiele drugowojennych rtsów, a tu nawet po 30 godzinach potrafiłem się złapać, że można coś zrobić jeszcze inaczej, niż dotychczas. A jeśli będzie Wam mało walki podczas operacji, pozostają bitwy historyczne. Poznamy w nich ważne miejsca potyczek sowietów z wojskami Rzeszy, takie jak Siedlce, Góra Kalwaria czy na przykład Zbuczyn. Dwie ostatnie pochodzą z pierwszego dodatku, który wchodzi w skład przepustki sezonowej: Death on the Vistula. Dzięki wiernemu oddaniu realiów historycznych tamtego okresu, będziemy mogli pokierować m.in. 1 Dywizją Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, wraz z jej uzbrojeniem itp. Eugen Systems naprawdę po raz kolejny udowodniło, że na ukazaniu realiów historycznych zna się, jak mało kto. Docieram do momentu, w którym będę miał jeden, poważny zarzut do tego tytułu. Brak naprawdę rozbudowanego samouczka. Są odnośniki w głównym menu do filmików, są też tutoriale, które pokażą podstawy rozgrywki. Lecz to, a także angielska wersja językowa, dla wielu graczy z naszego kraju mogą być podstawą, by skreślić tę grę już na samym starcie. Steel Division II jest bowiem bardzo, ale to bardzo rozbudowanym tytułem. Mnogość rozwiązań, o których pisałem wyżej, a także całkiem wysoki poziom trudności oraz przymus widzenia prawie całej mapy przez cały czas bitwy początkujących graczy odstraszą na pewno.

Rozgrywka

8 /10

Steel Division II oparte jest na tym samym silniku, co część pierwsza. Na dzisiejsze standardy nie wygląda może jakoś fantastycznie, ale patrząc na skalę prowadzonych bitw, a także na mnogość jednostek, efektów czy wybuchów myślę, że jest tak, jak być powinno. Gra wygląda po prostu ok. Jednostki odwzorowane są bardzo szczegółowo, nieźle wyglądają na zbliżeniach podczas walki, dzierżą prawdziwe bronie itp. Dźwięki podczas rozgrywki stoją na wyższym niż grafika poziomie. Muzyka nadaje klimatu, odgłosy walki, wystrzałów, eksplozji – to wszystko stoi na naprawdę dobrym poziomie i nie można mieć do tego najmniejszych zastrzeżeń.
fot. Eugen Systems

Oprawa

7 /10

Ocena końcowa

8/10


Rozgrywka

8/10

Oprawa

7/10
Drugie Steel Division wyeliminowało bolączki części pierwszej, dorzuciło sporo więcej contentu i możliwości gry samemu lub z innymi graczami. No właśnie, bo tu jest multi. Tylko osobiście polecam grać ze znajomymi, bo kiedy natrafiłem na grę z dwoma Rosjanami, za cholerę nie mogliśmy się dogadać w trybie 3 na 3. Jednak do ideału trochę brakuje. Patrząc na porównanie do jedynki – brakuje mniej niż wcześniej. A to jest naprawdę dobry prognostyk na przyszłość. Szczególnie, że czekają nas jeszcze dwa spore dodatki, przy których pewnie spędzę kolejne dwadzieścia albo i trzydzieści godzin. Zalety: + realizm; + mnogość rozwiązań taktycznych; + wierne odwzorowanie jednostek; + wymagające i długie bitwy. Wady: - słaby tutorial; - wysoki próg wejścia; - (dla niektórych) brak języka polskiego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj