Nie ulega wątpliwościom, że seria Dark Souls na stałe zmieniła branżę gier, udowadniając, że istnieje spore grono odbiorców spragnionych wyzwań, a także wirtualnej krwi i już nie tak wirtualnego potu oraz łez. Sukces marki pociągnął za sobą wielu naśladowców, którzy starali się, lepiej lub gorzej, robić to, co studio From Software. Teraz drogą wytyczoną przez Japończyków postanowiło podążyć francuskie studio Spiders, jednocześnie wykonując ukłon w stronę tej części społeczności, która od lat domaga się niższych poziomów trudności w grach Miyazakiego i spółki. 

Viva la revolución!

"Spidersi" od lat tworzą gry z dość ograniczonym budżetem, które raczej nie są w stanie rywalizować z tytułami AAA pod względem rozmachu czy marketingu. Francuzi znaleźli jednak pewien sposób, by ich dzieła wyróżniały się na tle konkurencji i było o nich stosunkowo głośno. Stawiają na ciekawe, nieoczywiste uniwersa i historie. Nie inaczej jest w przypadku Steelrising, które przedstawia alternatywną wizję rewolucji francuskiej. Tutaj została ona brutalnie stłumiona przez króla Ludwika XVI i podlegającą mu armię okrutnych automatonów, sztucznych żołnierzy, którzy pozbawieni są jakichkolwiek emocji czy moralnych rozterek i bezlitośnie rozprawiają się z przeciwnikami władcy. W wyniku tych działań Paryż płonie i jest na skraju zniszczenia, a jedyną nadzieją okazuje się Aegis, czyli mechaniczna strażniczka królowej i zarazem postać, z którą gracze spędzą co najmniej kilkanaście godzin.  Oczywiście Aegis nie jest klasycznym automatonem. Jak przystało na główną bohaterkę dzieła popkultury, jest ona wyjątkowa. Przede wszystkim wydaje się bardziej "ludzka" i może mówić. Uważacie, że to pójście na łatwiznę? Trudno wyobrazić sobie tę produkcję z milczącą protagonistką. Rozgrywka i otoczka rzeczywiście przypominają twórczość From Software, ale pod względem podejścia do opowieści i sposobu jej prezentowania Steelrising dużo bliżej jest do klasycznych przedstawicieli gatunku RPG. Nie brak więc rozmów z napotkanymi postaciami, a nawet wyboru konkretnych opcji dialogowych, by dowiedzieć się czegoś więcej na temat historii, świata czy zamieszkujących go postaci. Uniwersum wykreowane przez deweloperów ze Spiders jest naprawdę intrygujące. Połączenie historycznych wydarzeń, postaci i realiów z fikcją w postaci zabójczych maszyn jest z jednej strony czymś nietuzinkowym i bardzo zaskakującym, z drugiej zaś... doskonale do siebie pasuje. Do pozytywnego odbioru tych elementów w dużej mierze przyczynia się również warstwa artystyczna: projekty przeciwników są momentami niezwykle kreatywne, ale jednocześnie wyglądają jak coś, co w takim świecie faktycznie mogłoby funkcjonować. Zachwyca również wirtualna Francja, w równym stopniu piękna, jak i niegościnna i śmiertelnie niebezpieczna. Podczas przygody zwiedzimy między innymi Les Invalides, Bastylię, Luwr czy Ogrody Luksemburskie, a każda z tych lokacji wypada świetnie w takim mrocznym wydaniu.

Fabuła

7 /10

Pierwszy kontakt ze Steelrising, już po przejęciu kontroli nad Aegis, był nieco... bolesny. Bohaterka zdaje się ruszać sztywno i pokracznie, ale po chwili umysł przestawia się na to, że wcielamy się w maszynę i najprawdopodobniej wszystko to jest zamierzone przez twórców. Po kilkunastu minutach, gdy już przywykniemy do tych skokowych, nierównych animacji, zaczyna się dostrzegać liczne podobieństwa do Dark Souls. Mamy ataki i uniki zużywające pasek wytrzymałości, miksturę leczenia (tu w formie olejarki) i podobną konstrukcję poziomów, ze skrótami, sekretami i Westalkami pełniącymi funkcję ognisk. Porównania ze słynną serią From Software są nie do uniknięcia, ale i sami Francuzi w żaden sposób nie próbują ukrywać, co stanowiło to dla nich główną inspirację.  
fot. Nacon
Słowo "inspiracja" pasuje idealnie, bo mimo oczywistych zapożyczeń nie mamy do czynienia po prostu z bezczelną kopią Soulsów czy Bloodborne. Francuzi zadbali o kilka ciekawych nowości w postaci m.in. alternatywnych zastosowań broni (wachlarze, normalnie wykorzystywane do zadawania szybkich ciosów, można na przykład zamienić w prowizoryczną tarczę) czy systemu "przegrzewania się" Aegis. Ten drugi element polega na tym, że po wykorzystywaniu paska wytrzymałości bohaterka musi się schłodzić, co wymaga czasu. Możemy proces ten przyśpieszyć, otrzymując w zamian pewne rozłożone w czasie obrażenia. Tym samym zarządzanie wytrzymałością ma jeszcze większe znaczenie niż we wcześniejszych, podobnych tytułach. Nowością są też "elementy platformowe", bo od czasu do czasu musimy poskakać, by dostać się w wyżej położone miejsca. Niestety wyraźnie czuć, że to coś dodanego mocno na siłę, bo we znaki daje się "sztywność" bohaterki, a praca kamery nie pomaga. Po przebrnięciu przez krótki samouczek i jedną z pierwszych lokacji dostajemy nieco więcej swobody. Kolejne miejscówki wybieramy z poziomu mapy, a następnie przemierzamy je w poszukiwaniu kolejnych skrawków opowieści i oczywiście przeciwników, którzy czekają na łomot. Deweloperzy zadbali o pewne ich zróżnicowanie: natrafimy zarówno na szeregowych "żołnierzy", którzy pojedynczo nie stanowią większego zagrożenia, jak i większe machiny, które potrafią napsuć krwi i atakują w nieoczywisty sposób, na przykład zadając obrażenia obszarowe. Jak to zwykle w grach typu soulslike bywa, najciekawiej wypadają starcia z bossami. Najpotężniejsi z wrogów nie tylko świetnie wyglądają, ale też wymagają odpowiedniego podejścia i odkrycia na nich "sposobu". Aegis oczywiście nie jest bezbronna. Bohaterka ma dostęp do szeregu zróżnicowanych broni i pancerzy, a także rozwija się w toku przygody. Gracze nie tylko wykorzystają zebrane z przeciwników "dusze" do powiększania statystyk i ulepszania broni, ale mogą także instalować modyfikacje działające na różne sposoby i zwiększać potencjał olejarki, by ta odnawiała więcej punktów zdrowia. Możliwości rozwoju jest sporo i każdy powinien znaleźć coś dla siebie: niezależnie od tego, czy preferuje "tanka" z ogromnym paskiem zdrowia, czy też woli stawiać na szybkie uderzenia i unikanie ataków. 
fot. Nacon

Dark Souls na "easy"

Największą różnicą pomiędzy Steelrising i innymi grami soulslike jest przede wszystkim podejście do poziomu trudności. Francuzi zdecydowali się na wprowadzenie licznych asyst, które pozwalają dostosować całe doświadczenie do umiejętności i oczekiwań grających. W dowolnym momencie możemy udać się do menu i włączyć lub wyłączyć ułatwienia (ich używanie wiąże się z blokadą odblokowywania trofeów), takie jak redukcja otrzymywanych obrażeń (aż do 100%, czyli de facto "god mode"), przyśpieszenie odnawiania wytrzymałości czy brak utraty "dusz" po śmierci. To ciekawy zabieg, przez który po dzieło studia Spiders może sięgnąć więcej osób, które do tej pory stroniły od gatunku ze względu na to, jak jest on wymagający. Nie da się natomiast ukryć, że całe doświadczenie najlepiej sprawdza się w domyślnej formie: konstrukcja poziomów z odblokowywaniem skrótów czy przeciwnikami kryjącymi się w mroku przestaje mieć znaczenie, gdy nie grozi nam śmierć, a pojedynki z bossami nie mają tego samego ładunku emocjonalnego, gdy po zgonie nie tracimy uzbieranych wcześniej punktów doświadczenia. Odbiór ułatwień to oczywiście mocno subiektywna kwestia, ale musicie wziąć pod uwagę jedno: nikt nie zmusza do ich używania, bo są one całkowicie opcjonalne, a z pewnością znajdą się osoby, dla których okażą się one pomocne. Trudno więc narzekać na sam fakt ich obecności.

Rozgrywka

7 /10

Steelrising na pierwszy rzut oka wygląda bardzo solidnie, a mroczna wizja alternatywnego Paryża może się podobać, ale z czasem dostrzega się niedostatki budżetowe. Widać je przede wszystkim w modelach "ludzkich" postaci, które sprawiają wrażenie wyciągniętych gdzieś z 2012 roku. Nie jest to natomiast zbyt dużym problem, biorąc pod uwagę, że najwięcej uwagi poświęcono automatonom. Oko trudniej przymknąć na błędy, bo te, choć zwykle nie są zbyt dotkliwe, pojawiają się stosunkowo często. Osobom, które są na takie rzeczy mocno wyczulone, radziłbym więc poczekać na łatki, które wyeliminują najczęstsze problemy. 
fot. Nacon
+1 więcej

Oprawa

7 /10

Ocena końcowa

7/10


Fabuła

7/10

Rozgrywka

7/10

Oprawa

7/10
Steelrising to kolejny krok naprzód wykonany przez studio Spiders: moim zdaniem jest to ich najlepsze dotychczasowe dzieło, przebijające nawet udany Greedfall z 2019 roku. Francuzom udało się wykreować interesujący świat, a także odpowiedzieć na nurtujące graczy od lat pytanie: co by było, gdyby w Dark Souls dało się zagrać na "easy"...  Plusy: + świetny pomysł na świat i historię; + klimat XVIII-wiecznej Francji; + wiele możliwości rozwoju; + "elastyczny" poziom trudności. Minusy: - nierówna grafika; - zbędne, irytujące elementy "platformowe"; - błędy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj