"Strażnicy - Początek #4: Ozymandiasz. Karmazynowy Korsarz" to ostatni tom serii określanej jako prequel "Strażników", czyli wybitnego, łamiącego schematy superbohaterskiej opowieści komiksu Alana Moore'a. Warto przy tej okazji przypomnieć reakcję brytyjskiego scenarzysty, który gdy dowiedział się o uruchomieniu przez DC kontrowersyjnego projektu, miał powiedzieć: "What I want is for this not to happen". Odzwierciedlił w ten sposób opinie wielu fanów co do przedsięwzięcia włodarzy wydawnictwa, którzy jednak niczym niezrażeni zatrudnili znanych w branży rysowników oraz scenarzystów i ruszyli z projektem. Wielkie nazwiska i dużo szumu wokół wydarzenia sprawiły, że komiksy z serii "Strażnicy - Początek" spotkały się z dużym zainteresowaniem wielbicieli historii obrazkowych. Prequel to mimo wszystko interesująca gałąź popkultury, a jednocześnie dość ryzykowna, bo przecież w tym rodzaju opowieści pozbawiamy się elementu zaskoczenia. Tak jest też w przypadku serii o początkach Strażników. Wiemy, jak historia się skończy i kto jest łotrem, dlatego istotne wydaje się tu pytanie: czym twórcy przyciągną odbiorców do tych opowieści? Niestety, prawda jest taka, że seria "Strażnicy - Początek" została nazwana prequelem nad wyrost. W rozbudowanej strukturze "Strażników", w formie dość licznych retrospekcji, nieraz cofaliśmy się w przeszłość bohaterów, i to właśnie te retrospekcje stanowią kanwę dla rozgrywających się w "Początku" wydarzeń. Tak naprawdę więc o prawdziwym prequelu można mówić na pewno w kontekście odsłony o Gwardzistach (choć bardziej pasowałoby mi tu określenie alternatywna wariacja), w której dostaliśmy zupełnie nieznaną, poboczną historię rzucającą nowe światło na pewne wydarzenia - stały się one potem powracającym punktem odniesienia w poświęconych innym postaciom epizodach. Cała seria stanowi efektownie opakowaną hybrydę, której zadaniem było rozwinąć poszczególne wątki dzieła Moore'a i tym samym pogłębić portrety bohaterów.
Źródło: Egmont
Było to zatem naprawdę duże wyzwanie - jedni twórcy poradzili sobie z nim lepiej, inni gorzej. Ozymandiasz jest w pierwowzorze pieczołowicie dopracowaną postacią i wydaje się, że trudno byłoby dodać coś więcej, niż zrobił to Alan Moore. Dlatego raczej nie zaskakuje fakt, że w historii o "najmądrzejszym człowieku na świecie" najwięcej dobrego zdziałał nie scenarzysta, a rysownik. O samej postaci Adriana Veidta nie powiedziano bowiem nic nowego - w sześciu zeszytach przeczytaliśmy o jego długiej drodze spędzonej na systematycznym i precyzyjnym budowaniu finansowego imperium wraz z planem na uratowanie świata. Może jedynie rzut oka na dzieciństwo bohatera dodał coś nowego na potrzebę charakterystyki postaci, ale w zasadzie był to równie niepotrzebny akcent, jakim był swojego czasu prequelowy "Hannibal. Po drugiej stronie maski" Thomasa Harrisa. Więcej o charakterze Veidta, o jego spojrzeniu na świat mówiły świetne, ascetyczno-posągowe rysunki Jae Lee, znanego z komiksowej "Mrocznej Wieży" według prozy Stephena Kinga. Czytaj również: Marvelowscy Thunderbolts zawitali do Polski Najdziwniejszym eksperymentem w ramach kontrowersyjnego projektu było stworzenie podserii o Karmazynowym Korsarzu. Elementy mrocznej, pirackiej historii pojawiły się w samych "Strażnikach" - "Opowieści o czarnym okręcie" były zadziwiającym w formie (czytany przez drugoplanowego bohatera komiks, którego autorem był zaginiony, istotny dla fabuły scenarzysta), pogłębiającym nasze spojrzenie na rozgrywające się wydarzenia komentarzem. Zebrana w niniejszym tomie historia o Karmazynowym Korsarzu w oryginalnych zeszytach pojawiała się jako dwustronicowy dodatek do przygód poszczególnych superbohaterów. Jaki był tego cel, może oprócz wartości sentymentalnej, trudno powiedzieć, bowiem historia nie wnosi nic konkretnego do uniwersum. Paradoksalnie, jest to bardzo dobra, zrealizowana w konwencji horroru i ciemnej kolorystyki opowieść, która śmiało mogłaby się znaleźć w jakiejś antologii grozy. Pod koniec albumu mamy jeszcze krótką opowieść o jednym z Gwardzistów, Dolarówce, który w komiksie brytyjskiego scenarzysty pojawił się na ledwie kilku kadrach, a o jego tragicznym końcu dowiadywaliśmy się z akapitu we fragmencie fikcyjnej książki Hollisa Mansona - "W kapturze". I to właśnie odsłona o Dolarówce mówi najwięcej o całym projekcie. Wygląda to tak, jakby pomysłodawcy "Strażników - Początku" chcieli powiedzieć wszystko, nie pozostawiając miejsca dla poukrywanych znaczeń, rozmaitych domysłów i ścieżek interpretacyjnych, jakie oferował czytelnikowi komiks Alana Moore'a. W efekcie powstał zbiór opowieści, z których tylko cześć wybijała się ponad przeciętność, a reszta zapewne szybko pójdzie w zapomnienie. W przeciwieństwie do wspaniałego i niedoścignionego pierwowzoru.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj