"Jesteś głupcem. To wciąż cię czeka. Pola Trenzalore, kres Jedenastego i pierwsze pytanie. Pytanie ukryte na oczach wszystkich. Pytanie, na które nie można nie odpowiedzieć: kim jest Doktor?". Takie słowa wypowiedział do Jedenastego Doktora w finale szóstego sezonu Dorium, a prześladowały one wszystkich fanów przez cały sezon siódmy. I w końcu się stało. Doktor odwiedził Trenzalore i jego największa tajemnica została odkryta.

Finał siódmego sezonu miał w sobie wiele elementów, które złożyły się na jego sukces. Po pierwsze i najważniejsze - emocje. W Doktorze Who nigdy nie brakowało emocji, które zostawiały widzów w niemałej rozsypce. Sam Steven Moffat powiedział: "To jest fikcyjny serial telewizyjny. Tylko szkody emocjonalne są prawdziwe". I dokładnie tak było.

W "The Name of the Doctor" byliśmy świadkami prawdopodobnie najpiękniejszego pocałunku w całej produkcji. Nieważne, czy było się fanem związku Doktora i River, czy też nie. Intymność, czułość i ogromny smutek widoczny w tej scenie musiał zauważyć i docenić każdy. Wzruszające pożegnanie Doktora z żoną na zawsze już pozostanie jedną z lepszych scen w całym fandomie Who.

Emocji dostarczyło więcej rzeczy: wspaniałe sceny Jenny i Madame Vastry, które są uwielbiane przez fanów, poświecenie Clary, która urodziła się, by ocalić Doktora, a także powrót do korzeni - do klasycznych serii, które przecież są niezwykle ważne, bo tworzą całe tło dla postaci Doktora i wydarzeń, które oglądamy od 2005 roku.

Odkąd w serialu pojawiła się "niemożliwa dziewczyna", wśród fanów powstało mnóstwo teorii na temat jej i zadania, jakie przed nią postawiono. To, które ostatecznie okazało się prawdziwe, było do przewidzenia, aczkolwiek sposób, w jaki zostało zrealizowane, całkowicie wynagradza średni element zaskoczenia. Zarówno Rose Tyler, Martha Jones, jak i Donna Noble ratowały wszechświat, ale żadna z nich nie zrobiła tego tysiące razy jak Clara. Okazuje się, że gdyby nie ona, Doktor nawet nie miałby swojej T.A.R.D.I.S, nigdy też nie poznałby żadnej ze swoich wcześniejszych towarzyszek, ponieważ cała jego historia zostałaby zmieniona, a wszystkie zwycięstwa stałyby się porażkami. Taki właśnie plan miała Wielka Inteligencja.

[image-browser playlist="591242" suggest=""]
©2013 BBC

Niesamowita jest także końcówka finału, która w końcu ujawnia największy sekret Doktora. Jest nim ten, kto złamał obietnicę, ten, który nie zasługuje na imię Doktora. Możemy się tylko domyślać, że być może mamy do czynienia z zapomnianym wcieleniem Doktora, które jest odpowiedzialne za zniszczenie Gallifrey. Znając jednak Moffata - możemy się spodziewać wszystkiego.

Na szczególną pochwałę zasługuje także trio Jenny-Vastra-Strax, o którym sam Matt Smith mówił, że zasługują na osobny serial. Strax wprowadził do odcinka nutę humoru, a narada u Madame Vastry była niesamowicie klimatyczna. Zresztą każdy występ trójki z wiktoriańskiego Londynu był w tym sezonie udany.

Świetny finał zakończył świetny sezon, który po słabszym szóstym tym bardziej zasługuje na pochwałę. Podzielenie sezonu tym razem wyjątkowo się udało - w części pierwszej w niezwykle poruszającym odcinku pożegnaliśmy Pondów, a w części drugiej serial nabrał świeżości i tempa dzięki nowej towarzyszcie. Doctor Who powrócił na właściwie tory.

Steven Moffat nie kłamał i nie powiedział też całej prawdy. Odcinek "The Name of the Doctor" zaskakuje i przynosi więcej pytań niż odpowiedzi, ale nie zmienia wszystkiego, co wiedzieliśmy do tej pory. Nie zmienia tego, że serial Doctor Who jest nadal absolutnie genialny, a nam nie pozostaje nic innego, jak z niecierpliwością czekać na odcinek rocznicowy.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj