Produkcja ta nas zauroczyła już od pierwszego wejrzenia. Pragnęliśmy z nią kolejnej randki, która nadchodziła zaledwie raz na tydzień. Aż wreszcie mieliśmy się spotkać ostatni raz w tym roku. Miało być to coś niezapomnianego, a było ledwo powyżej przeciętnej. Tak, niestety, finał zatytułowany „Dog Fight” może nie zawiódł kompletnie, ale i nie zachwycił. Brakowało polotu, który był od zawsze. Był to poważny odcinek i chyba jednak nieco za poważny. Natomiast cliffhanger miał być zaskakujący, a był… niestety przewidywalny i chyba jednak rozczarowujący.

Jak każdy z odcinków - miał swoje plusy i minusy. Mimo że tym razem tych gorszych rzeczy było odrobinę więcej, zacznę od pozytywów. Bez wątpienia do pozytywnych stron należy zaliczyć kolejną „twarz” Harveya. Z tygodnia na tydzień odsłania on nam swoje oblicze. Nie ma śladu po ukształtowanym facecie z pierwszych odcinków. Postać grana przez Gabriela Machta się rozwija i to w dużej mierze dzięki scenariuszowi, który na to pozwala, a aktor to po prostu wykorzystuje. Pokazuje determinację, konsekwencję w dążeniu do celów, a także chyba to, co najważniejsze: przyznanie się do błędów oraz próby ich naprawienia. To wszystko sprawia, że postać nie jest nudna i ma nam wciąż wiele do zaoferowania.

[image-browser playlist="" suggest=""]

©2011 NBCUniversal, Inc. All Rights Reserved.

Kolejną mocną stroną był wątek miłosny, który summa summarum doprowadził do cliffhangera. I tutaj bardzo zaimponowała mi ponownie Rachel. Pokazała charakter. Tym jednym telefonem, a raczej wiadomością na poczcie głosowej pokazała, że Mike nie jest jej obojętny. Zamierza o niego walczyć. Zresztą to było widać od początku odcinka. Twórcy również zręcznie wykorzystali moment „złapania za rękę”, który był niezwykle wymownym nawiązaniem do sceny z poprzedniego odcinka. Nasuwa to tylko jedno pytanie: jak zareaguje Jenny? Na dodatek w to wszystko wplątał się Trevor, który nieoczekiwanie powrócił i był postacią wiodącą w ostatniej scenie, ale o tym później.

Niestety dosyć blado w tym odcinku wypadła fabuła. Była nijaka. Sprawa ani ciekawa, ani nie wprowadzająca nic nowego do serialu. Jedyny pozytyw, to że Harvey mógł się pokazać z innej strony i wykorzystał to z nawiązką, zgarniając sporo minut w finale. Również dialogom brakowało tego polotu co zwykle. Poziom zachowała jedynie rozmowa między Rachel a Donną oraz niektóre z konwersacji Mike’a z przełożonym. Nawet Louis, który mimo że zazwyczaj nie ma wiele scen i wykorzystuje je maksymalnie, tym razem nie wybił się ponad przeciętną. I ten wcześniej już wspomniany cliffhanger z udziałem Trevora. Oczywiście w domyśle chodzi o to, że Ross nie jest po Harvardzie. Zero zaskoczenia, gdyż jak wiemy, młodziak w jednym z odcinków otrzymał dyplom absolwenta jak i wpis do bazy danych uczelni. Chyba że twórcom chodziło o coś innego. Jednak w to wątpię i myślę, że ta mała niedogodność zostanie szybko skorygowana podczas premiery drugiego sezonu. I wszyscy będą zadowoleni – w końcu serial musi się toczyć dalej, a twórcy raczej nie pozbędą się jednego z dwóch głównych bohaterów.

[image-browser playlist="607993" suggest=""]

©2011 NBCUniversal, Inc. All Rights Reserved.

Podsumowując: wysokie oczekiwania po trailerze i całym sezonie nie zostały niestety spełnione. Twórcy po raz pierwszy zawiedli, używając wcześniej przez siebie przygotowanych fundamentów. Na całe szczęście wykorzystali kilka ze swoich atutów i finał stał na przyzwoitym poziomie, jednak zabrakło mu nieco polotu i elementu zaskoczenia, który by nas trzymał w niepewności do premiery kolejnego sezonu. Niemniej jednak wystawiam z czystym sumieniem 7+ twórcom i mówię: do zobaczenia w przyszłym roku.

Ocena: 7+/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj