Mario to już nie tylko maskotka Nintendo, ale prawdziwy symbol całej branży elektronicznej rozgrywki. Trudno bowiem znaleźć drugiego bohatera, który byłby tak rozpoznawalny i to nawet dla osób, które nie są zapalonymi graczami. I tak naprawdę nie ma się co temu dziwić, bo produkcje z nim powstają od lat i są prawdziwym evegreenami, które prawie w ogóle się nie starzeją. Japońska firma postanowiła to wykorzystać i z okazji 35. urodzin marki wypuściła na rynek Super Mario 3D All-Stars, czyli kolekcję trzech trójwymiarowych gier z sympatycznym wąsaczem w roli głównej. Jednocześnie zdecydowano się też na to, by nie wprowadzać do nich żadnych większych zmian i ulepszeń. Podejście to ma zarówno dobre, jak i złe strony… W skład urodzinowego pakietu wchodzi Super Mario 64 z roku 1996, młodsze o 6 lat Super Mario Sunshine oraz Super Mario Galaxy, które na rynku debiutowało w roku 2007. Dobór akurat tych tytułów nie dziwi, bo oferują one świetny przekrój tego, jak gry z “Marianem” zmieniały się na przestrzeni lat i każda z tych produkcji była na swój sposób przełomowa: 64 było wejściem w epokę 3D, Sunshine wprowadziło voice-acting i unikalną mechanikę w postaci F.L.U.D.D., a Galaxy to prawdziwa jazda bez trzymanki i prawdopodobnie najbardziej zróżnicowane i kreatywne poziomy w historii nie tylko całej serii, ale i gatunku w ogóle. Cieszy fakt, że wszystkie te gry nie zestarzały się tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Nawet 24-letnie Super Mario 64 bawi i wciąga, choć do topornego sterowania i mocno niedzisiejszej pracy kamery trzeba się przyzwyczaić. Wyraźnie czuć, że obcujemy z wiekowym już dziełem, a nasz dzielny bohater nie zawsze ląduje tam, gdzie chcielibyśmy go skierować. Z tego też powodu prawdziwa frajda - przynajmniej w moim przypadku - zaczęła się po uruchomieniu Sunshine. To tytuł znacznie bardziej współczesny i to pod każdym względem. Mario reaguje na nasze ruchy w sposób łatwy do przewidzenia, kamera niemal zawsze pokazuje to, co w danym momencie jest istotne, a i oprawa graficzna jest naprawdę solidna, szczególnie, jak na coś sprzed 18 lat! Egzotyczne lokacje są barwne i nadal cieszą oczy, w czym pomaga też podbita rozdzielczość. Szkoda tylko, że nie pokuszono się tutaj praktycznie o żadne zmiany czy dostosowanie gry do Switcha. Ba! Nie pomyślano nawet o wsparciu dla kontrolera z GameCube’a, bo możemy go podłączyć, ale nie skorzystamy np. z analogowych spustów (w oryginale pozwalających na kontrolę mocy strumienia wypuszczanego z F.L.U.D.D.), co jest sporym niedopatrzeniem i rozczarowaniem zarazem. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że jeśli kiedyś doczekamy się Virtual Console z grami z GC, to będą one pozwalały na używanie oryginalnych padów z tej konsoli.  Zdecydowanie największą atrakcję stanowi Super Mario Galaxy. Tytuł najnowszy, a przez to też najłatwiejszy do opanowania przez młodszych graczy i pod wieloma względami po prostu nieodbiegający od współczesnych trójwymiarowych platformówek. Prawdopodobnie to właśnie z tego powodu tej właśnie grze poświęcono najwięcej uwagi. Zadbano np. o odpowiednie komunikaty o sterowaniu, w których widzimy przyciski Switcha i przede wszystkim alternatywny tryb kontroli. Warto bowiem przypomnieć, że oryginalne Galaxy korzystało z Wiilotów: wychyleniami kontrolera wybieraliśmy opcję w menu, potrząsaniem atakowaliśmy itp. Na Nintendo Switch też mamy taką opcję, jeśli gramy z odczepionymi Joy-Conami, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by komfortowo bawić się również w trybie przenośnym, gdzie pewne ruchy przeniesiono na fizyczne przyciski, a inne na ekran dotykowy. Takie rozwiązanie nie jest idealne i czasami potrafi nieco przeszkadzać (zwłaszcza w etapach wymagających przenoszenia się do zawieszonych w powietrzu gwiazdek przy pomocy dotykania ekranu), ale z drugiej strony trudno mi wymyślić jakąkolwiek lepszą alternatywę. W nowym-starym Galaxy urzekła mnie też oprawa. Ta 13-letnia platformówka w dalszym ciągu jest bardzo ładna nawet w oryginale (wiem, bo niedawno uruchamiałem ją na Wii), ale podbicie rozdzielczości sprawia, że naprawdę może się podobać nawet dziś. To doskonały przykład tego, że odpowiedni kierunek artystyczny jest często wart dużo więcej, niż nowoczesne technologie.  Super Mario 3D All-Stars to pakiet trzech gier, które nadal bawią i są w stanie zapewnić kilkadziesiąt godzin rozgrywki, szczególnie jeśli zaangażujemy się w poszukiwanie wszystkich poukrywanych gwiazdek. Nie da się jednak ukryć, że są to “remastery” wykonane stosunkowo niskim kosztem i nakładem pracy, pozbawione niemal jakichkolwiek zmian, a w pewnych przypadkach mogłyby być one naprawdę pomocne (na przykład zmiana nieszczęsnej kamery w Super Mario 64). Krótko mówiąc: czuć w tym wszystkim niewykorzystany potencjał. No i jest też pewnie niedopatrzenie, którego wytłumaczyć nie sposób: w zestawie zabrakło Super Mario Galaxy 2, które uznawane jest za tytuł jeszcze lepszy od “jedynki” i najlepszą grą z wąsaczem w historii. Internet głośno to skrytykował i kompletnie się temu nie dziwię. Jednocześnie cały czas trzymam kciuki, że zostanie to jakoś skorygowane i wkrótce doczekamy się portu tej produkcji na Switcha.  Plusy: + to nadal trzy bardzo dobre gry; + wyższa rozdzielczość sprawia, że Sunshine i Galaxy wyglądają świetnie; + kilkadziesiąt godzin zabawy w jednym pakiecie. Minusy: - brak większych zmian; - Super Mario 64 odstaje od pozostałych dwóch gier; - nieobecność Super Mario Galaxy 2 rozczarowuje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj