Superman i Lois w ósmym odcinku wracają do wątku Johna Henry'ego Ironsa i jego córki Natalie. Dziwną ma strukturę ten serial w tym sezonie - poszczególne wątki potrafią być "zapomniane" na dwa lub nawet trzy epizody, by potem nagle powrócić i raczyć nas rozwinięciem tego, co zarysowano na początku. Jest jedna para, którą chętnie odsunąłbym na kilka odcinków, ale do Lany i Kyle'a jeszcze w tej recenzji powrócę. Wracamy w każdym razie do Johna Henry'ego i jego córki, co od początku było relatywnie interesujące - para bohaterów pochodzących z innego uniwersum, którzy doświadczyli straty ukochanej osoby i odnaleźli się w obcym świecie. Świetnie zostało to odbite z postacią Supermana, który wygląda dokładnie tak samo, jak zabójca ich Lois Lane, a zatem żony i matki. Superman z głównego dla tego serialu uniwersum mógł być jednak Supermanem - wyciągnął pomocną dłoń do Natalie i zaoferował wynajęcie mieszkania. Takiego Clarka lubię najbardziej, kiedy staje się człowiekiem i decyduje się na takie gesty, nie obraża się na rzeczy, na które nie miał wpływu, i chce naprawić sytuację za wszelką cenę. Wątek ten przy okazji uwypukla problem serialu, bo jest tutaj bardzo dużo ciekawych problemów, nie tylko dotyczących multiwersum. Bardzo jednak małą ich liczbę wykorzystuje się z pomysłem, bo założenia na papierze nie zawsze sprawdzają się na ekranie.
The CW
Podobnie jest z Jordanem, który przez cały drugi sezon był właściwie zbędny. Łatwo było zapomnieć, że dysponuje supermocami odziedziczonymi po ojcu. W zasadzie raz, kiedy Generał Lane zaproponował mu trening, ale nawet do tego więcej nie powróciliśmy. Snuje się po Smallville i trochę psuje odbiór serialu ze względu na nudną relację z Sarą. W końcu jednak widzimy go w akcji, kiedy ratuje brata i odpiera atak mężczyzny wzmocnionego supernarkotykiem. To ważny krok dla tej postaci. To syn Supermana! W poprzednim sezonie tyle czasu poszło na okiełznanie mocy i zbyt szybko zapomniano o tym, że Jordan nie jest jeszcze nawet w połowie drogi do tego, żeby ubrać pelerynę jak ojciec. O konsekwencjach łączenia dwóch żyć - prywatnego i superbohaterskiego - nawet nie wspomnę. W odcinku zatytułowanym Into Oblivion rozwijamy też sytuację z Ally, niecnymi praktykami związanymi z multiwersum, co jednak było mocno przerysowane. Plus za horrorowe motywy, ale jest to niestety słabą stroną całego serialu. Można w Superman i Lois przymknąć oko na antagonistów, bo siłą produkcji jest rodzina Kentów, ale nie można całkowicie o tym zapomnieć w serialu superbohaterskim. A niestety konflikt i sposób prowadzenia go w tym odcinku pozostawia wiele do życzenia.
The CW
+2 więcej
Do ostatniego odcinka będę pewnie powtarzał o tym, jak nudny i schematyczny jest wątek Lany i Kyle'a. Tutaj nie tylko nic nie jest powiązane z główną osią fabuły, ale też wszystkie te przyziemne wydarzenia w rodzinie Cushingów są przewidywalne. Nie ma tutaj kreatywnego odbicia ich problemów z tym, co dzieje się u Kentów. Trudno mi zrozumieć ich obecność w tym sezonie, może są tylko po to, aby zadowolić widzów pragnących czegoś bardziej telenowelowego? Finał odcinka odsłania ciekawą sytuację, w której Superman nie jest w stanie uratować wszystkich, którzy wierzą w obietnicę przejścia do innego uniwersum. Czy to jednak będzie ciekawie rozwinięte? Wątpię. Produkcja Superman i Lois nie wykorzystuje wielu szans, które sobie stwarza i twórcy prowadzą serial w stronę albo przewidywalną, albo zupełnie nieciekawą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj